Czy książki są jeszcze do czegoś potrzebne?
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

Czy książki są jeszcze do czegoś potrzebne?

prof. Jakub Isański

Tytułowe pytanie wbrew pozorom nie jest retoryczne, może natomiast posłużyć jako okazja do zastanowienia się nad przemianami technologicznymi, jakie zachodzą wokół nas, a dzięki pandemii jeszcze bardziej przyspieszyły.


W domu, szkole i bibliotece

Zacznijmy jednak od początku, sięgnijmy pamięcią najdalej wstecz jak potrafimy. Zapewne każdy z nas ma ze swojego dzieciństwa wspomnienie ulubionych książek, ich bohaterów i pouczających historii. Być może pamiętamy też, jak książki czytali nam wieczorami rodzice lub dziadkowie. Początki edukacji to także wizyty w szkolnej bibliotece, poznawanie lektur czy też nauka o najważniejszych książkach w historii naszej kultury. Może pamiętamy też wielokrotnie powtarzane słowa nauczycieli, że w książkach nie wolno pisać długopisem, a bryk to nie jest prawdziwa książka!

Być może mamy niektóre z naszych ulubionych książek na półce w swoim pokoju, może nawet przechowujemy jakieś starsze egzemplarze z dedykacjami, podkreśleniami ważnych fragmentów na marginesie (oczywiście podkreśleniami wykonanymi ołówkiem :-). W każdym z tych wspomnień książki są niezmiernie ważnym nośnikiem wielu treści i znaczeń, które trudno przekazać w inny sposób. Nadal wizyta w jakiejkolwiek filii biblioteki może być okazją do spotkania z historycznymi manuskryptami, okazją do wertowania starych kartek i podziwiania kunsztu niegdysiejszych introligatorów. Każda książka opowiada też historię jej kolejnych właścicieli, miejsc, gdzie była przechowywana, a więc jakiś fragment historii naszych rodzin.


Coraz bardziej „w chmurze” niż na papierze

A jednak wydaje się, że w tych latach książki bezpowrotnie odchodzą niepamięć, tracąc swoją wielowiekową pozycję i znaczenie. Co gorsza, wydaje się, że drukowanie i kupowanie książek ma współcześnie coraz mniejszy sens w sytuacji, gdy coraz lepiej zastępują je różne nośniki elektroniczne, pliki tekstowe, zdjęcia zapisywane w wysokiej rozdzielczości czy zdigitalizowane i udostępniane w Internecie egzemplarze dowolnych książek jakie kiedykolwiek ukazały się drukiem.

Ilość książek mieszczących się w pamięci naszego komputera przekracza możliwości naszej wyobraźni, dodatkowo pojawia się wiele nowych form prezentowania treści niegdyś wyrażanych tylko słowem - dzięki fotografiom, krótszym i dłuższym nagraniom, dzięki animowanym elementom prezentacji i stron internetowych.
 
person 1990906 1280


Nowy, wspaniały świat

A zatem czy mając takie możliwości, jakie dają nam elektroniczne nośniki i internetowe technologie, warto jeszcze wydawać pieniądze na książki (nie wspominając o kolejnych półkach i gablotach, gdzie można je przechowywać)?

Mimo tego, że nie wyobrażam sobie zrezygnowania z ulubionych książek, jestem zwolennikiem wykorzystywania nowych nośników. Może to być znakomita okazja do nauczenia się i ćwiczenia korzystania z osiągnięć nowych technologii. Choćby kupienie ulubionych bajek z umieszczonymi na stronach kodami QR daje okazję do odwiedzenia stron internetowych, obejrzenia krótkich nagrań z odległych stron świata, albo też zobaczenia ilustracji.

Różne narzędzia z obszaru wirtualnej lub rozszerzonej rzeczywistości otwierają przed nami świat dotąd niedostępny. Nie ma chyba wątpliwości, że nasza wyobraźnia zyskała dzięki temu ogromne wsparcie, a nasza wiedza może być o wiele większa niż jeszcze w poprzednim pokoleniu.


Bilans zysków i strat

Można więc w tym miejscu zapytać, czy dzisiaj zadania zarezerwowane dla książek przejmują nasze profile na którymś z popularnych portali streamingowych? Co tracimy, a co zyskujemy w ten sposób? I pytanie tytułowe: czy wobec tego wszystkiego kupowanie i przechowywanie książek jest jeszcze do czegoś potrzebne? Czy książki podzielą, wobec tego los naszych zdjęć drukowanych kiedyś na papierze fotograficznym?

Książki nie poddają się jednak łatwo. Na rynku nadal można spotkać wiele nowych, bardzo ciekawe wydanych pozycji. Na rodziców z dziećmi czekają więc wspaniałe książki w dużym formacie, na których najlepsi ilustratorzy, choćby znani na całym świecie państwo Mizielińscy, obrazem i słowem (ale bardziej obrazem) zaciekawiają, pokazując kolory, proporcje, kształty i charakterystyczne detale.

W księgarniach można kupić pięknie wydane albumy z ruchomymi papierowymi elementami dla dzieci, arcyciekawe wydania książek z infografikami, kolorowymi mapami, fotografiami wykonanymi z lotu ptaka. Zaglądajmy do nich czasami, odwiedzajmy małe rodzinne księgarnie i spędzajmy w nich czas.

Z drugiej strony jednak, nie zapominajmy, że nasze dzieci będą w przyszłości konkurować na międzynarodowym rynku pracy ze swoimi rówieśnikami z innych krajów. W systemach edukacyjnych większości krajów zachodnich już od lat dominują nośniki elektroniczne i umiejętność sprawnego korzystania z nich. Nie zostawajmy zatem w tyle.

Autor jest socjologiem, pracownikiem naukowym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. W badaniach zajmuje się socjologią kultury, socjologią migracji, ruchliwością społeczną i współczesnym społeczeństwem polskim. Jest członkiem Rady Rodziny przy Wojewodzie Wielkopolskim, a także podharcmistrzem, ratownikiem Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego i honorowym dawcą krwi. Tata trzech córek.
 
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com
Fixed Bottom Toolbar