Samorządowy skok na edukację,… czyli po co jest szkoła i do kogo należy?
- wtkaczyk
- Kategoria: RODZICIELSTWO

Ostatnie wydarzenia i działania urzędników miejskich, które miały miejsce w Poznaniu, rodzą uzasadnione obawy i powinny wzbudzić czujność rodziców i wychowawców (pisaliśmy o nich TUTAJ i TUTAJ).
Przemeblowanie świadomości uczniów – ignorowanie opinii rodziców
Dotyczą one edukacji, a więc sfery bardzo ważnej nie tylko dla rozwoju dzieci i młodzieży, ale także ich funkcjonowania w przyszłości - jako dorosłych obywateli. Intencje organów, o których mowa, wydają się coraz wyraźniej ujawniać, że w gruncie rzeczy chodzi o zasadnicze przemeblowanie świadomości młodego pokolenia, przy jednoczesnym ignorowaniu opinii i woli rodziców. Jak wiadomo, ma się to dokonywać pod bardzo atrakcyjnym szyldem tzw. „zajęć antydyskryminacyjnych”, w których program wkładane mogą być dowolne treści, jakie w tym przypadku urzędnicy miasta uznają za właściwe...
Pozytywne treści były i są w szkole obecne
Przy tej okazji sprawia się pośrednio wrażenie, że zajęcia takie są niezbędne, bo zajęcia z innych przedmiotów nie wychowują odpowiednio dzieci i młodzieży… Jak dobrze jednak wiemy – przecież większość z nas pamięta jeszcze czasy szkolne – pozytywne treści, takie jak szacunek do każdego człowieka, godność czy pomaganie innym nie pojawiają się raz na osiem lat na jakiejś konkretnej lekcji, ale są wkomponowane w szerokie spektrum tematów na rożnych przedmiotach.
Pojawia się więc zasadne pytanie, o co może chodzić w przypadku zajęć antydyskryminacyjnych, które promuje się jako niezbędnie potrzebne polskiej szkole? Być może pomocą, by szukać na nie odpowiedzi będzie próba znalezienia odpowiedzi na dwa postawione w tytule pytania. Wierzę, że mogą one pomóc uporządkować nasze myślenie i wyrobić sobie własne stanowisko w obecnym kontekście wydarzeń.
Po co jest szkoła?
Na początek wypada przypomnieć, że szkolnictwo nie jest stare jak świat, i że najzwyczajniej nie istniało zawsze. Z tego względu warto spojrzeć na szkołę jako na osiągnięcie cywilizacyjne, które ma swoje konkretne cele i zadania. Gdyby chcieć najkrócej zdefiniować rolę szkolnictwa, to ma ono pomagać społeczeństwu uzupełniać i rozwijać proces wychowawczy i edukacyjny, który najpierw – od samego początku życia każdego człowieka – rozpoczyna się w rodzinie. Z tego wynika bardzo proste stwierdzenie, że szkoła nie ma zastępować rodziny, ale ma ją wspierać.
Wynika to także z zapisów Konstytucji RP, która w artykule 48 (pkt. 1) stwierdza, że „Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania”. Oznacza to więc, że szkoła pełni rolę pomocniczą w stosunku do rodziców, którym przynależy pierwszeństwo w tym względzie. Przy tej okazji warto dopowiedzieć, że ten prymat rodziców winny szanować także organy samorządu, w tym poznańskim wypadku urzędnicy miasta. I nawet fakt, że samorząd ma zajmować się zapewnieniem i utrzymaniem infrastruktury szkolnej, nie upoważnia go do łamania tej zasady. I tu przechodzimy do drugiego pytania…
Do kogo należy szkoła?
Działania różnych samorządów sprawiają wrażenie, jakoby wychodziły z założenia, że szkoły na ich terenie są ich własnością i w związku z tym mogą decydować o czym sobie tylko zamarzą… Otóż nic bardziej błędnego! Szkoła – rozumiana w szerokim sensie – należy do społeczeństwa i to jemu ma służyć. Warto przy tym wspomnieć, że jego byt, trwałość i odtwarzanie oparte są na rodzinach, w których rodzą się i są przygotowywani do życia nowi obywatele.
Dlatego szkoła ma przyczyniać się do tego, aby ten wielowymiarowy proces reprodukcji przebiegał harmonijnie i bezpiecznie. Oznacza to więc tyle, że szkoła nie może wkładać do głów dzieci takich treści i wyrabiać takich postaw, które podważają porządek społeczny, kulturowy i prawny. Analogicznie, taką rolę powinien pełnić też samorząd, który wydaje przecież nie swoje, ale publiczne – czyli wypracowane w ogromnej większości przez rodziców – pieniądze.
I warto by rodzice o tym pamiętali i mieli odwagę zabierać głos i reagować, gdy ktoś staje na stanowisku, że wie lepiej CO JEST DOBRE DLA ICH DZIECI…!
Autor jest prezesem Fundacji Instytut Wiedzy o Rodzinie i Społeczeństwie (wydawcy PFR), kulturoznawcą, etykiem gospodarczym, badaczem współzależności między kulturą, rodziną i gospodarką, profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, tatą pięciorga dzieci.
Zdjęcie: Pixabay.com