Pierwsza Komunia w czasach pandemii brzmi donośną... ciszą

first communion 2925469 1280W czasie epidemii wszystko jest inaczej niż zwykle, więc i organizacja Pierwszej Komunii przebiega nietypowo. To znaczy najpierw jest odwołana zupełnie, a potem nic nie wiadomo. Ani kiedy, ani w jakiej formie, ani czy w ogóle będzie możliwa. Permanentny stan niepewności i tysiąc znaków zapytania. Facebookowa grupa dyskusyjna zainteresowanych rodziców kipi od emocji.

Dekret biskupa znamy już na pamięć, bo otwiera możliwość organizacji uroczystości w małej grupie lub nawet indywidualnie. Jednocześnie jednak zamyka on drogę, bo do czasu ustania epidemii i powrotu dzieci do szkół nie wolno organizować niczego. Ale końca epidemii nie widać, otwarcie szkół też odsuwane jest ciągle w czasie. Co robić? Czekamy, modlimy się. Niektórzy odprawiają nowennę do świętego Judy Tadeusza, patrona od spraw beznadziejnych.

I jeszcze przed końcem tejże nowenny pojawia się światło w postaci nowego dekretu arcybiskupa: Pierwsze Komunie należy urządzać, nie odkładać, w miarę możliwości, oczywiście z zachowaniem limitów osób w kościele. W małych grupach lub indywidualnie, niekoniecznie w niedzielę.

I w ten sposób, przy ogromnym zaangażowaniu proboszcza, w ostatnią sobotę dwóch małych chłopców miało własną uroczystość, na którą mogło zaprosić do kościoła najbliższą rodzinę i chrzestnych w liczbie ściśle określonej. Jednym z nich był nasz Chłopczyk J., ten sam, który niedawno świętował urodziny.

Oczywiście nie było wielkiej pompy ani zamieszania, kamery, wierszyków i fajerwerków. Została tylko istota sakramentu, która w tych warunkach wybrzmiała wyjątkowo czystą i donośną… ciszą. Bo nic jej nie zagłuszało: ani hałas licznej grupy, ani nadmierne zamieszanie. Dwóch małych chłopców, poproszonych po imieniu, stanęło na środku kościoła z zapalonymi świecami, by odnowić przyrzeczenia chrzcielne. Dwóch tylko, lecz wspieranych modlitwą swych rodzin, przejętych i wzruszonych. Mają zapamiętać ten dzień na całe życie.

Nawet to późniejsze świętowanie w domu odbyło się w spokoju i radości, bez nadmiernego stresu. Kto powiedział, że nie możemy rozpalić ogniska, postawić kociołka i ucieszyć się po prostu życzliwą obecnością przyjaciół? Kto powiedział, że potrzebujemy czegoś więcej?

Tak to już jest w ostatnim czasie, że często mamy mniej. Mniej biegania, mniej załatwiania, nawet mniej kupowania. Mniej, ciszej i spokojniej. Ale okazuje się, że istota święta pozostaje, że otarta z kurzu zwyczajów, drobiazgów i zbędnych dodatków, błyszczy jaśniej i łatwiej pozwala się zauważyć.

Tak samo było przy okazji Wielkanocy, tak samo podczas Pierwszej Komunii. I tylko starsze panie kiwają ze smutkiem głowami na widok dziecka pierwszokomunijnego w białej maseczce na twarzy: „biedne te dzieci, naprawdę”. Biedne? Może i tak, bo w maseczkach. A jednocześnie bogatsze niż ktokolwiek z tylu roczników wstecz.

Za nimi już stoi cała kolejka chętnych na następne kameralne uroczystości. Terminy mają umówione na czerwiec, na lipiec – różnie. Reszta czeka na wrzesień. Po cichu marzę, żeby pozostałością po epidemii była stała możliwość urządzania Pierwszych Komunii w małych grupach. Warto korzystać z dobrych doświadczeń…


Pani Łyżeczka

(Agnieszka Dubiel)


Zdjęcie ilustracyjne/Pixabay.com

Rodzicielstwo jest niezwykłą przygodą. Dla każdego z nas ma ono inny wymiar, ale w wielu kwestiach codzienność nas rodziców jest bardzo podobna. I właśnie taką swoją „codziennością”, subiektywnym spojrzeniem na różne aspekty „bycia mamą” dzieli się z nami w kąciku OKIEMM MAMY jedna z nas - mama - Agnieszka Dubiel, znanna niektórym pod nickiem Pani Łyżeczka. (red.)


Fixed Bottom Toolbar