O roku ów!
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

O roku ów!

Agnieszka Dubiel
 
Właściwie należałoby napisać epopeję. Taką traktującą o losach jednostek na tle przełomowych wydarzeń ogólnokrajowych, a dziś nawet światowych. I każdy, każdy szczegół, jakieś drobne wydarzenie, wszystko byłoby naznaczone tym wielkim problemem. Oraz zmianą, początkowo może nawet możliwą do zignorowania, a jednak nieodwracalną.
 

Normalny dzień dawniej

Półtora roku temu dzień zaczynał się od wychodzenia, wyjeżdżania i generalnie problemów transportowych. Popołudnie też nie było od nich wolne, bo tu jakieś zajęcia, tam jakieś zajęcia. Dużo spotkań, rozmów, czekania na kogoś. Wszystko w ciągłym ruchu… Półtora roku temu wierzyliśmy, że dzieciom i młodzieży należy ograniczać dostęp do komputerów i Internetu. Nie zabraniać, ale kontrolować i dawkować w rozsądnych ilościach. Za to dobrze jest ich wyprowadzać z domu (potem już wysyłać), szczególnie na spotkania z różnymi osobami. Dobrze jest, gdy robią co lubią, a przy tym mogą czasem zniknąć z pola widzenia wiecznie czuwających rodziców. Może nawet wyjechać, spróbować samodzielności… Rok temu nawet wydawało się, że każda lekcja zdalna kiedyś ma swój koniec, po którym nastolatek wychodzi z pokoju, przychodzi chwilę porozmawiać, odstawia laptopa na umówione miejsce…
 

Zdalny wuef

Wiele się zmieniło. Dowiedzieliśmy się na przykład, że lekcje wcale się nie kończą, a jeśli nawet, to nie warto wychodzić z pokoju. W niektórych przypadkach nie warto w ogóle wychodzić z domu, bo niby dokąd? Do kogo? Lepiej już siedzieć w swoim zamkniętym świecie. Odkryliśmy, że w przypadku niektórych szkół niezbędne jest siedzenie po osiem godzin przed komputerem, a jedynym wynikiem takiej nauki są stale rosnące zaległości. Nadrabiane potem popołudniami i wieczorami, również przed komputerem. Na długo nam zostanie świeżo nabyta wiedza, że zdalny wuef może trwać bite dwie godziny i polegać na oglądaniu filmików o różnych dziedzinach sportu.
 

Maturzysta sobie poradzi

Okazało się, że maturzysta wcale nie potrzebuje chodzić do szkoły, wystarczy telefon od jednego czy drugiego nauczyciela w ramach konsultacji. Maturzysta sobie poradzi, w końcu jest zmotywowany. Lekcje zawodowe w technikum także nie wymagają super wyposażonych pracowni. To znaczy pracownie są, ale uczniowie nie mają do nich dostępu.
 
Dowiedzieliśmy się, że nagle - dziwnym trafem - przesiadywanie przed komputerem, przed Internetem, nie szkodzi młodzieży. Że nie mają już oczu, kręgosłupów i zdrowia psychicznego, o które należy dbać.
 

Przetrwaliśmy…

Oj, narzekam. Przecież przetrwaliśmy. Jesienne przeziębienia, zbiorową kwarantannę, potem prawie osiem miesięcy zdalnej nauki. Rok temu nie wyobrażaliśmy sobie, że tyle potrafimy. Maluchom było trochę lepiej: częściej mogły chodzić do przedszkola, do szkoły nawet. Oczywiście zdarzały się i kwarantanny i zamknięta szkoła – ale tu przynajmniej coś się działo, coś się zmieniało. Nastolatki nie miały tak dobrze.
 
Dowiedzieliśmy się jednak, że potrafimy przebywać ze sobą długo, bardzo długo i jednak iść spać z uśmiechem na ustach. Możemy przy tym przechorować święta, a i tak będzie miał kto o nas zadbać. Wszędzie wokół są życzliwi ludzie, którzy nie dadzą nam zginąć z głodu, a nawet dzieci zawiozą do szkoły i z powrotem. Albo zabiorą na wycieczkę, żeby poszalały w śniegu. Okazało się, że młodzież potrafi wziąć na siebie więcej obowiązków, że z większym lub mniejszym oporem daje radę bardziej się zaangażować. Nawet mama może wyjechać na dwa tygodnie do sanatorium, a dom od tego nie rozsypuje się w gruzy. Owszem, ma potem dużo do powiedzenia na temat różnych rzeczy w różnych miejscach, ale jednak milczy. W końcu nie chodzili głodni, nie opuszczali lekcji, a nawet ze dwa razy wyprali ubrania.
 

Rok przełomów

Przełomów dużo przyniósł nam ten rok. Ktoś skończył osiemnaście lat, zdał maturę i poszedł do pracy. Ktoś inny zmienił pracę i nie będzie musiał już jeździć ciągle w delegacje, kosztem kontaktów z rodziną i dziećmi. Ktoś wydoroślał i dojrzał do decyzji o zmianie szkoły. Ktoś inny przetrwał trudny czas dzięki zajęciom w klubie piłkarskim. Jeszcze chwila i zrozumiem tę ogólnoświatową miłość do piłki nożnej. Nawet mała Panna H. zobaczyła, że mama czasem jest chora, a czasem musi wyjechać. Ale wraca. I nawet wtedy, gdy nie ma zbyt wiele siły, zawsze jednak może przytulić i poczytać.
 

Złapać wakacyjny oddech

Tornado przeszło przez cały świat, zmiatając przy okazji nasze rodzinne zwyczaje. Ale stwarzając także nowe. Nauczyło nas po raz kolejny, że do każdych okoliczności można się przystosować, ale też z każdych trzeba szukać wyjścia, jakiegoś sposobu na zapewnienie równowagi. Teraz idą wakacje, będzie trochę czasu, by złapać oddech, by stanąć nieco na nogi i popatrzeć, jak wygląda świat – ten bliski i ten daleki. Zapamiętać, bo nie wiadomo, jak będzie wyglądał za kolejne dwanaście miesięcy. Czego jeszcze przyjdzie nam się nauczyć…
 
Cokolwiek się nie zdarzy, przecież przetrwamy. Byle razem.
 
Autorka jest mamą pięciorga dzieci, tłumaczką języka angielskiego. Prowadzi bloga panilyzeczka.manifo.com. Jest również współautorką książki ,,Gdy świat jest domem – blog Sosenki. Gdy dom jest światem – blog Pani Łyżeczki”, a także laureatką konkursów literackich.
 
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com
Fixed Bottom Toolbar