Dziecięce marzenia - kalosze w błocie

Matka Polka i dziecięce marzenia

dr Paulina Michalska

Czy jako dzieci marzyliście o czymś, co w normalnych warunkach jest koszmarem? Zaraz wyjaśnię, co mam na myśli.

Jako mała dziewczynka marzyłam o tym, by zalało nasz dom aż do piętra i bym mogła nurkować i pływać w nim, gdy na przykład miałabym zejść po coś na dół do kuchni. Dziś, jak myślę o wszystkich tragicznych powodziach, to mnie ściska w gardle ze strachu.

Marzyłam też o tym, by na naszym ogródku było tyle błota, żeby nie nosić wody z kranu do piaskownicy, żeby móc robić klopsy i inne „smakołyki” z błota.

Mam za sobą też „epizod” błotny, w którym nie lepiłyśmy klopsików ani innych ciastek posypanych kamykami, które miały udawać mak: robiłam „lecznicze kąpiele błotne” pajaca cyrkowego. Pajac nie był żywy, jak się domyślacie, ale kąpiel błotna była jak najbardziej realna. Miałam dużego pajaca wypchanego chyba sianem, twarz miał plastikową, a całe ciało bawełniane. Razem z koleżanką zrobiłyśmy w ogródku dużą kałużę z wody do podlewania ogórków (kto ma kawałek ogródka ten wie, że ogórki trzeba podlewać deszczówką albo wodą, która stoi od kilku dni. Absolutnie nie prosto z węża! Nie wiem dlaczego, ale tak od pokoleń jest w naszej rodzinie). Pajac był duży, więc potrzeba było dużo błotka. Pamiętam, jakie byłyśmy wtedy szczęśliwe! Trwało to może z pół godziny, warto było. Ale to, co się działo później, nie było już przyjemne… Moja mama ciągle opowiada tę anegdotkę kolejnym dzieciakom. Teraz się z tego śmieje, ale wtedy była wściekła, bo to były czasy, kiedy kupienie ładnej zabawki było naprawdę wyczynem.podskok.jpg

Nie wiem, jak eksperci od integracji sensorycznej dziś by mnie zdiagnozowali, ale coś by znaleźli, bo ja naprawdę uwielbiam błotko. Lubię, kiedy lepka maź oblepia moje kalosze, lubię taplać się w błotku na plaży, lubię, jak mi błotko przecieka przez palce… Lubię to.

I oto naprzeciw moim upodobaniom wyszła nasza gmina. Od października postanowili zorganizować wielki błotny raj, i to tuż za rogiem! Moje szczęście nie zna granic! Codziennie muszę przez ten raj przebijać się autem, ale najbardziej bardziej lubię chodzić pieszo. Stopy miękko zapadają się w brązowo-czarnej paćce, czasem nawet zasysając tak mocno, że nogę podnoszę w samej skarpecie. Szkoda tylko, że jest zimno! Gdyby tylko trochę przygrzało, nie musiałabym się martwić, tylko zostawiłabym tam buty i dalej szłabym w samych skarpetkach, miękko stąpając po tym musie. A gdybym się jeszcze potknęła (o co nietrudno na tej rajskiej ziemi!) i ślizgiem sunęła jak na wodnej zjeżdżalni, to niczego by mi nie brakowało! Wyglądałabym jak kilkulatek z filmiku, który niedawno krążył w sieci – wysmarowana od czubka głowy po palce u stóp tak, że tylko białka w oczach byłyby widoczne.

Ale jakoś brak mi odwagi… To dorosłość przeze mnie jednak przemawia. Bo wyobrażacie sobie tę tonę błota pod prysznicem? I te ciuchy do prania? Ale… ciuchy można jakieś gorsze założyć…. Chyba się skuszę, zanim wściekli mieszkańcy zadzwonią do gminy, żeby coś z tym zrobili. Wczoraj widziałam chłopca, który wracając ze szkoły utknął tak, że postanowił zostawić buty, plecak i w skarpetach zasuwał do domu po pomoc. Ręce miał brudne do łokci, nogi do kolan – widać walczył. Założę się, że jego tata dziś już od rana stał pod drzwiami wójta.

 

Autorka z wykształcenia jest kulturoznawcą i fizykiem medycznym. Pracuje z małżeństwami, które pragną mieć dzieci jako instruktor Creighton Model System - głównego narzędzia NaPROTechnology®. Jest mamą pięciorga dzieci i pasjonatką podróżowania.

Fixed Bottom Toolbar