Ostatni wakacyjny wyjazd, czyli melisa i piasek na szczęście
- wtkaczyk
- Kategoria: MATKA POLKA

dr Paulina Michalska
Jeśli masz żal, że siedziałaś w domu z dziećmi w naprawdę ostatnie dni wakacji, to nie czytaj dalej. Zrób sobie meliskę i głęboko pooddychaj. Ale jeśli nigdzie nie byłaś w te ostatnie dni i biegałaś za zeszytami, kredkami, plecakami i kapciami do przedszkola i wcale nie masz ochoty udusić tych, którzy gdzieś byli, to czytaj na zdrowie.
Wyciskanie wdrożone
To, co napisałam w jednym z ostatnich artykułów Matki Polki o wyciskaniu z wakacji, ile się da, do ostatniego dnia, to wdrożyłam w życie. Wprawdzie plany uległy drastycznym zmianom na skutek awarii większego auta, ale to mniejsze i tak nas nie zniechęciło do wybrania się w podróż. Nie były to wakacje pod namiotem, jak planowaliśmy, ale też było super!

Postanowiłam, że to będzie świetny wyjazd i nikt mnie nie wyprowadzi z równowagi! O nie! Nie po to pakowałam to wszystko, żeby później spędzić kilka dni na narzekaniu.
Melisa na komentarze nastolatki
Melisę wzięłam tak dla wzmocnienia efektu i na wypadek, gdyby jednak dzieci nie wpisywały się swoim zachowaniem w mój plan spokojnego urlopu. I wiecie co? To działa! Serio! Nie zniechęciły mnie nawet ciągłe komentarze jednej z naszych nastolatek (tej od spodni dla robotników kopiących rowy) w stylu: Muszę jechać? Nie mogę zostać u Teresy (to koleżanka z klasy – wyglądają jak siostry)? O czym ja mam z wami rozmawiać? Albo już na miejscu: Matko! Jak ja nie cierpię jak mi piasek do butów wchodzi.

Nie powiem… Sporo mnie to kosztowało. Liczenie do 10 nie zawsze pomaga a na dłuższe rachunki nie miałam jednak cierpliwości. Jak chcieli narzekać – narzekali.
Ja wtedy wyobrażałam sobie, że jesteśmy na tym wyjeździe całkiem sami z mężem, brałam go za rękę i szliśmy na końcu tego narzekającego korowodu i udawaliśmy, że ich nie widzimy.
Już było dobrze, gdy trzeba wracać
Choć przyznam się z ręką na sercu - przelało mi się przedostatniego dnia. Melisa, liczenie, nic nie pomogło. Wściekłam się i jedyne, co mi pomogło, to zostanie na plaży sam na sam ze swoimi myślami dwie godziny dłużej niż reszta.

Chyba za mało jednak wypoczywam…. Tak, wiecie – cisza, spokój, herbatka, książka, słońce i ciepło. Długo trwało, zanim mi przeszło, ale następnego dnia zgodnie stwierdziliśmy, że właśnie zaczęliśmy wszyscy się dogadywać, wypoczywać i odprężać. I wtedy właśnie trzeba było pakować auto i wracać.
Szczęście ma smak piasku
Mówią, że szczęśliwe dzieci, to brudne dzieci. Dodałabym jeszcze, że szczęśliwe dzieci to zapiaszczone dzieci. Piasek, jak to zwykle po plażowaniu bywa, był wszędzie. W uszach, zgrzytał w zębach, w kieszeniach bluz, we włosach a nawet w nosie.

Trochę wynieśliśmy go też na sobie, choć nie wiem, czy powinnam się przyznawać. Ostatnio jacyś Polacy słono zapłacili za zabieranie pisaku z plaży na Sardynii. Tam wynoszenie muszli, kamyków i piasku właśnie jest traktowane jak kradzież. Obowiązkowe jest zmycie z siebie piasku przy wychodzeniu z plaży! Serio!
Już sobie wyobrażam te wielodzietne rodziny, gdyby takiego obowiązku nie było! Po każdej zabawie na plaży mieliby co najmniej pół kilograma na pamiątkę. Wyniesione w kąpielówkach, kieszeniach, na foremkach do piasku, wiaderkach czy innych łopatkach.
Oddech przed nowym rokiem

My nasz bałtycki, polski piasek mamy nawet w pralce! Auta też nie zamierzam odkurzać przez jakiś czas jeszcze, by czuć klimat wakacji.
A dziś? Dziś jeszcze mały oddech przed nowym rokiem szkolnym, szykowanie mundurków, dopasowywanie butów na WF, no i zaległa bieganina za zeszytami i innymi precjozami. Udanego nowego roku szkolnego dla was i waszych dzieci! Tego i sobie również życzę.
Autorka z wykształcenia jest kulturoznawcą i fizykiem medycznym. Pracuje z małżeństwami, które pragną mieć dzieci jako instruktor Creighton Model System - głównego narzędzia NaPROTechnology®. Jest mamą pięciorga dzieci i pasjonatką podróżowania.
Zdjęcia: Pixabay.com, Pexels.com