Jaką przyszłość wybierzemy... naszym dzieciom?

feedback 3709752 1280prof. Michał A. Michalski

Jako rodzice mamy niepowtarzalną okazję - a zarazem przywilej - na co dzień tworzyć przyszłość, bo wychowanie dzieci, to właśnie nic innego jak nadawanie konkretnego kształtu pokoleniu, które za jakiś czas przejmie stery społeczne. Przy okazji zapewne liczymy na to, że nasi synowie i córki zbudują szczęśliwe rodziny, a my - już jako dziadkowie i babcie - będziemy mogli cieszyć się obecnością wnucząt.

I do tego momentu sprawa wydaje się oczywista. To nad czym jeszcze trzeba się jednak zastanowić, to kwestia tego, w jakich realiach będą dorastały i żyły nasze dzieci oraz czy my sami będziemy mogli je wychowywać w zgodzie z naszymi przekonaniami i w sposób, jaki uważamy za dobry.

Wydawać by się mogło, że odpowiedź na to pytanie jest oczywista, bo zapisana od dawna w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, gdzie w artykule 48 czytamy, że: „Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania”. Gdy spojrzymy jednak na to, co dzieje się od kilku lat w różnych miejscach naszego kraju, to widzimy konkretne działania zarówno niektórych samorządów, jak i organizacji pozarządowych, których wspólnym mianownikiem jest przekonanie, że one wiedzą lepiej niż rodzice, co jest dobre dla dzieci. Warto przy tej okazji zwrócić uwagę, że to swoiste „zawłaszczanie dzieci” jest inspirowane i programowane przez konkretne ugrupowania polityczne, którym bardzo nie w smak jest, że w ciągu ostatnich pięciu lat polskie rodziny doświadczyły realnej zmiany na lepsze, co przejawiało się chociażby poprzez rekompensowanie wydatków ponoszonych przez rodziny, a także przez wspieranie ich podmiotowości.

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że po raz pierwszy od trzydziestu lat polskiej transformacji rodzice i rodzina zostali potraktowani poważnie. Pytanie jednak, czy tak już zostanie? Żyjemy przecież w systemie demokratycznym, który oznacza, że żadne rozwiązania nie są dane raz na zawsze, ale że trzeba się o nie troszczyć i zabiegać. Najpowszechniej dostępnym sposobem, by to robić, są wybory, które już coraz bliżej. Wiele wskazuje, że właśnie od nich będzie zależeć, czy jako rodzice będziemy nadal mogli w wolności dbać o nasze rodziny i tworzyć bezpieczną przestrzeń rozwoju dla naszych dzieci, czy też władzę oddamy tym, którym wydaje się, że wiedzą lepiej i chcieliby, na przykład, wtłoczyć do głów młodego pokolenia – nie pytając o zgodę rodziców - demoralizujące „standardy edukacji seksualnej”...

Wiemy, że jako rodzice odpowiadamy nie tylko za siebie samych i dlatego nasza odpowiedzialność jest większa. Wybieramy dla siebie i dla naszych dzieci! Jeśli więc chcemy, by nasz codzienny trud i nasze prawa były nadal traktowane poważnie, to powinniśmy poważnie potraktować te wybory, które za kilka dni zdecydują o tym, jak będą żyły nasze rodziny i czy nadal prawo do wychowania dzieci będzie po stronie rodziców, czy będzie im stopniowo odbierane, jak to dzieje się już w niektórych krajach Europy…


Zdjęcie ilustracyjne/Pixabay.com
Fixed Bottom Toolbar