Potrzeba zmian, by zwiększyć dzietność
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

Potrzeba zmian, by zwiększyć dzietność

dr Adam Zych
 
Przez wiele dekad temat rodziny był przez elity Zachodu świadomie marginalizowany, a często nawet atakowany. Rodzina zupełnie przestała być tematem sexy, dziennikarze przestawili się na postrzeganie jej najczęściej w kategoriach patologicznych jako źródła opresji międzypokoleniowej albo konfliktu między płciami.
 
Robert Shiller, noblista w dziedzinie ekonomii i autor „Ekonomii narracyjnej” („Narrative Economics”) powiedziałby, że rodzina nie tworzyła pozytywnej „konstelacji narracyjnej”, która powodowałaby zainteresowanie społeczne, medialne i polityczne kwestiami rodziny. Ale tak jak Shiller zauważa w swojej najnowszej książce, narracje mają to do siebie, że się zmieniają. Coraz częściej można mieć wrażenie, że narracja o rodzinie zaczyna być ukazywana w innym świetle.
 
Dla przykładu New York Times redaguje dział, w którym rodzice są nie tylko umordowanymi „Breedersami” rodem z serialu, ale bardzo często ludźmi ogromnego sukcesu, świadomymi swojego rodzicielstwa. Również w Unii Europejskiej można zaobserwować pewne zmiany, choćby wtedy, kiedy posłuchamy, co Wiceprzewodnicząca Komisji UE ds. Demokracji i Demografii Dubravka Suica mówiła na zorganizowanej w Polsce konferencji „Projekt Rodzina” o tym, że „rodzina jest w centrum naszego społeczeństwa” („family is at the core of our society”).
 
Te narracje dają pewne odczucie, że coraz więcej decydentów zaczyna postrzegać rodzinę znowu w pozytywnym świetle. Następuję to w oderwaniu od kwestii ideologiczno-światopoglądowych, a często w duchu ekonomicznym, podkreślając, że grożąca nam katastrofa demograficzna uniemożliwi dalsze istnienie państwa opiekuńczego. Dzieje się to dodatkowo w atmosferze rozczarowania koncepcją, że imigracja jest lekiem na wszystkie bolączki zachodnich społeczeństw.
 
Polska od kilku lat przoduje w tworzeniu „shillerowskich” narracji wokół rodziny. Z jednej strony mamy odmienianie przez polityków, nie tylko partii rządzącej, przez wszystkie przypadki przy każdej możliwej okazji jak ważna jest rodzina, z drugiej mamy konkretne programy, które rodzinom miały pomagać, jak choćby osławione 500 plus.

Od jakiegoś czasu coraz więcej mówi się jednak o tym, że 500 plus to raczej program społeczny, nie zaś prorodzinny w kontekście wspierania demografii. Szczególnie wybrzmiewa to, jeśli spojrzymy na polskie wskaźniki dzietności, sytuację małżeństw czy ilość rozwodów. Po 6 latach rządu doczekaliśmy się jednak czegoś więcej niż narracje. Ogłoszony w ubiegły czwartek Projekt Strategii Demograficznej 2040 ma szanse stać się najważniejszym dokumentem w nowożytnej historii Polski, ponieważ dotyka czegoś, bez czego nie ma docelowo państwa – ciągłości międzypokoleniowej. Z punktu widzenia danego państwa, tylko utrata suwerenności ma podobne konsekwencje. Ukazana w dokumencie grafika, że przy zachowaniu dzisiejszej tendencji demograficznej, Polaków w 2100 r. będzie już tylko 15 milionów naprawdę działa na wyobraźnie i uzmysławia, że czas na działania o większym kalibrze niż prowadzenie narracji.
 

Demografia to rodzina

Dokument przygotowany przez Pełnomocnika Rządu ds. Polityki Demograficznej Barbarę Sochę bardzo trafnie diagnozuje problem. Przede wszystkim dokument koncentruje się na temacie rodziny jako naturalnemu inkubatorowi demografii, zaś w kwestii polityki imigracyjnej nie pada w nim ani słowo.
 
Pomimo tego, że pewnie niejeden skrytykuje takie „zaściankowe” podejście, według mnie jest to bardzo mocna strona dokumentu, który koncentrując się na rodzinach już w Polsce mieszkających, chce adresować źródła ich problemów. Z drugiej strony dokument nie mówi o tym, że proponowane w nim rozwiązania są tylko dla urodzonych w Polsce z dziada pradziada „prawdziwych Słowian”. Będą więc one dotyczyły wszystkich, którzy zdecydują się w Polsce na stałe osiąść, bez względu na to, czy będą pochodzili z Ukrainy, Portugalii, Indii czy Turcji. Dokument przenosi więc temat demografii automatycznie na sytuacje rodziny w Polsce oraz na obszary związane z narodzinami i opieką nad dziećmi.
 
Trzeba podkreślić, że na poziomie diagnozy problemów związanych z rodziną dokument jest praktycznie kompletny, ponieważ porusza zdecydowaną większość bolączek polskich ognisk domowych. Bardzo podoba mi się, że w dokumencie mówi się o takich kwestiach, jak uzależnienia, zagrożenia związane z nieograniczonym dostępem do Internetu dla dzieci i nastolatków, spadek kapitału społecznego i rozpad wspólnoty, brak ojców w rodzinach, niedopasowaniem edukacyjnym oraz niekompatybilnością regionalną kobiet i mężczyzn, pracoholizmie itd. itp.
 
Dodatkowo dokument otwartym tekstem mówi o negatywnym kulturowym obrazie rodziny, który króluje w świecie show-biznesu oraz social mediów. To te kwestie, które można ująć we wspólną klamrę „problemów kulturowo-społecznych”, są najważniejszymi czynnikami, które wpływają na załamanie rodziny.
Jedyną kwestią, której według mnie brakuje w części dokumentu mówiącej o stanie faktycznym i diagnozie zagadnienia, był brak wzmianek o epidemii samotności, która staje się jednym z największych wyzwań naszych społeczeństw. W Szwecji już prawie 60 proc., a w Niemczech ponad 40 proc. gospodarstw domowych to „single adult without children”. Polska jest co prawda w dużo lepszej sytuacji (24 proc.), jednak samotność zaczyna i u nas być coraz większym problemem.
 
Jedno z najbardziej popularnych wystąpień na platformie TED, które obejrzało do tej pory ponad 36 milionów osób należy do dr. Roberta Waldingera, który prezentuje na niej prawdopodobnie najdłużej trwające badania społeczne w historii ludzkości, „Harvard Study of Adult Development”. Badania trwające nieprzerwanie od 1938 przeprowadzone były na 724 osobach i ich potomkach (z pierwotnej grupy żyje już mniej niż 60 osób). W badaniach obserwacji poddano praktycznie wszystkie aspekty życia badanych. Wnioski, jakie wyciągnął Waldinger (będący czwartym kolejnym szefem tych badań) były bardzo proste: brak relacji lub złe związki i wynikająca z nich samotność jest największą przeszkodą do naszego szczęścia. To ludzie bez relacji w tym badaniu żyli najkrócej, byli najbardziej podatni na choroby ciała i ducha. Samotność jest ewidentną konsekwencją rozpadu rodziny, powinniśmy więc bardzo poważnie podejść do tej kwestii również w kontekście demografii.
 

Mieszkania to nie wszystko

Strategia Demograficzna 2040 bardzo dużo mówi o kwestiach związanych z rozwojem cywilizacyjnym, takich jak mieszkania, infrastruktura, zdrowie, edukacja, łącząc plany na tym polu z ogłoszonym niedawno „Polskim Ładem”. Jest to o tyle zrozumiałe, że każda strategia rządu musi zawierać i łączyć działania z różnych obszarów. Ta wielowymiarowość działań jest opisana w części poświęconej realizacji celów. Są one podzielone na „wzmacniające rodzinę”, które zawierają takie kierunki interwencji jak zabezpieczenie finansowe rodzin, wsparcie mieszkaniowe, wsparcie trwałości rodzin, czy popularyzacja kultury prorodzinnej i wsparcie sektora NGO działającego na rzecz rodziny.
 
Drugim celem szczegółowym jest „znoszenie barier dla rodziców chcących mieć dzieci”, a kierunki interwencji to rozwój form opieki nad dziećmi, rozwój rynku pracy przyjaznego rodzinie, edukacja i rozwój opieki zdrowotnej oraz poprawa infrastruktury. Ostatnim celem jest podniesienie jakości zarządzania i wdrażania tych polityk.
 
Bardzo obiecujące w podejściu autorów Strategii jest to, że w tej części dokumentu pada sformułowanie, że aby poprawić sytuacje z dzietnością konieczna jest realizacja wszystkich celów, a nie wybranych. 500 plus i tańsze mieszkania nie spowodują, że parki, szkoły i te nowe domostwa zapełnią się dziećmi, jeśli dorośli z różnych względów nie będą mogli lub chcieli mieć dzieci, lub jeśli nie będą w stanie stworzyć trwałego związku.
 
W pełni się zgadzam z tym, że „…poprawa zdolności finansowych rodzin może być wykorzystana na zwiększenie konsumpcji indywidualnej i nie będzie się przekładała proporcjonalnie na wzrost dzietności, jeśli jednocześnie potencjalni rodzice nie będą mieli dostatecznie wysokich i silnych chęci do posiadania dzieci, co jest w istotnej części powiązane z kulturą i edukacją.”
 

Work-life balance

Bardzo dobrze trzeba ocenić fakt, zaproponowanych w strategii zmian związanych z rynkiem pracy, a konkretnie z podniesieniem elastyczności i stabilności pracy. Z badań przeprowadzonych przez Fundację Projekt PL wynika, że według przedsiębiorców najbardziej skutecznymi rozwiązaniami prorodzinnymi są właśnie elementy z obszaru elastyczności czasu pracy, takie jak praca zdalna, praca w mniejszym wymiarze godzin, wpływ pracownika na pracę w nadgodzinach. Pokazuje to, jak wiele dla jakości naszego życia rodzinnego zależy od tego, ile czasu będziemy w stanie poświęcić na rodzinę poza czasem pracy.
 
Wśród innych rozwiązań proponowanych w Strategii Demograficznej na pochwałę zasługują uelastycznienie pracy kobiet w ciąży oraz rodziców dzieci do lat 4. Zmiany dążą nie tylko do uelastycznienia samej pracy, ale również zagwarantowania zmniejszenia wymiaru godzinowego pracy kobiet w ciąży.
 
Jak wykazały badania Fundacji Projekt PL oprócz elastycznych form pracy, właśnie możliwość pracy w mniejszym wymiarze etatu jest jednym z najlepszych rozwiązań umożliwiających pogodzenie pracy z budową jakościowych relacji rodzinnych. To właśnie rozwiązania prorodzinne w miejscach pracy są niedocenianym, ekstremalnie istotnym elementem układanki poprawiającej sytuację rodzin i decyzję o posiadaniu potomstwa. Rozwiązania te ułatwiają pogodzenie świata zawodowego z rodzinnym, zmniejszenie tzw. „work-life conflict”.
 
Właśnie dlatego niezbędne jest budowanie świadomości wśród przedsiębiorców i zatrudnionych oraz odpowiednich ram prawnych do tego, aby zachowanie przebiegu kariery nie musiało oznaczać rezygnacji z wychowania dzieci. W mojej ocenie, docelowo zrównoważanie pracy i życia rodzinnego ma szanse być kulturowym game-changerem, doprowadzającym do tego, że obrazem sukcesu nie będzie tak, jak dziś samotna kobieta lub samotny mężczyzna w Ferrari, ale para osób spacerująca w czwórką dzieci po miejskim parku.
 
Co do jednej propozycji z palety tzw. stabilności zatrudnienia mam jednak obiekcje. Na konferencji ogłaszającej Strategię padła propozycja ochrony mężczyzn w czasie ciąży żony jako jeden z elementów budowania stabilności rodziny w kontekście rynku pracy. W tym przypadku warto dokładnie przeanalizować taką propozycję, ponieważ choć zgadzam się co do tego, że w Polsce mamy wiele do zrobienia, aby poprawiać warunki zatrudnienia, to jednak przepisy związane ze sztywnością rynku pracy trzeba wprowadzać bardzo ostrożnie. Nawet bardzo wrażliwi społecznie przedsiębiorcy mogą mieć problem z zakazem zwalniania przez 9 miesięcy pracownika, który może bardzo łatwo wykorzystywać ten przywilej i szkodzić efektywności przedsiębiorstwa. Dla wielu małych, początkujących firm może być to jeszcze trudniejsze.
 

Szlachetne zdrowie

Bardzo dobrze, że w Projekcie Strategii Demograficznej pojawia się informacja o większych wydatkach na zdrowie. Szczególnie ważne jest leczenie bezpłodności, która jest zarówno chorobą cywilizacyjną, jak i zjawiskiem kulturowym, związanymi z tym, że wiele par decyduje się dzisiaj na pierwsze dziecko w coraz późniejszym wieku, wiele lat po pierwszych bardzo stresujących doświadczeniach zawodowych.
 
Kolejną, bardzo ważną kwestią jest opieka okołoporodowa, pozytywnie należy ocenić fakt docenienia w strategii, jak ważne jest promowanie dobrych praktyk w tym zakresie. Wiemy, że wiele kobiet w Polsce po traumie związanej z narodzinami pierwszego dziecka nie chce mieć kolejnych potomków.
 
W części poświęconej zdrowiu jako jeden z kierunków interwencji jest wymienione również zwiększenie skuteczności leczenia zaburzeń psychicznych, ta sprawa powinna pozostać bardzo istotną częścią Strategii. Mamy do czynienia z tsunami chorób psychicznych i problemów psychologicznych, które dotykają Polaków, co jeszcze zdecydowanie nasiliła pandemia. Jak podaje Instytut Psychiatrii i Neurologii, rocznie około 1,5 mln Polaków trafia do poradni lub szpitali psychiatrycznych, zaś problemy z depresją ma prawdopodobnie około 10 proc. Polaków. Mamy w Polsce również plagę samobójstw mężczyzn, z ilością 32,7 samobójstw na 100 000 dorosłych. Gorzej od nas w całej Europie wypada tylko Białoruś. To wszystko w powiązaniu z uzależnieniami alkoholowymi i behawioralnymi dają ogromną ilość osób, które potrzebują pomocy, aby móc budować rodziny.
 

Dziecko w sieci

Dodatkowo, problemy psychiczne pogłębia masowe używanie ekranowej elektroniki, w tym smartfonów, szczególnie wśród dzieci. Z badań Urzędu Komunikacji Elektronicznej z 2018 roku wynika, że 80,3 proc. dzieci w Polsce zaczyna używać własnego telefonu komórkowego przed 11 rokiem życia. Psychiatrzy biją na alarm, że skala problemów, które powoduje używanie smartfonów, szczególnie u dzieci jest porażająca, używane w tak młodym wieku mogą powodować wiele schorzeń psychicznych, otyłość, krótkowzroczność, depresje, zaburzenia koncentracji oraz snu.
 
Anders Hansen, znany szwedzki psychiatra, autor książki „Wyloguj swój mózg” w bardzo obrazowy sposób pokazuje w niej jak wiele zmieniło się w ciągu tego jednego pokolenia. Zadaje też pytanie, czy ludzkość na pewno ewolucyjnie jest w stanie przystosować się do tego, co przynosi nieograniczony dostęp do informacji, który poprzez smartfon i Internet jest w kieszeni każdego z nas, od 6-letnich dzieci poczynając i powoduje ogromny „przerost” psychicznych bodźców.
 
Podobnie uważa znany w Polsce z wielu książek niemiecki profesor psychiatrii Manfred Spitzer w „Epidemii Smartfonów”. Obydwaj naukowcy pokazują cały szereg badań udawadniających, że używanie smartfonów do pewnego wieku (około 15 lat) nie przynosi korzyści edukacyjnych, które miałyby wynikać z zaawansowania technologicznego dzieci korzystających na lekcjach z urządzeń ekranowych. Pokazują oni bardzo dokładnie, jak szkodliwy dla dzieci, młodzieży i dorosłych może być smartfonowa kultura, która wkracza w nasze rodziny.
 
Smartfon stał się więc również czynnikiem, który powinien zostać zaadresowany w każdej strategii dotyczącej demografii. Wielu ekspertów podkreśla, że w Polsce konieczna jest kampania społeczna ukazująca szkodliwe konsekwencje używania smartfonów przez dzieci. Potrzebna jest też debata społeczna o statusie używania smartfonów w szkołach. Skoro kwestie te zostały wymienione w części diagnostycznej Projektu Strategii Demografii, powinny też znaleźć się propozycje ich przeciwdziałaniu w części mówiącej o kierunkach interwencji w zakresie ochrony zdrowia i edukacji.
 
Na świecie przez ostatnie 30 lat, czyli przez długość życia jednego pokolenia, zmieniło się bardzo wiele, również w kontekście wyzwań, przed jakimi stoi rodzina. Najpierw kulturowy przechył w kierunku pracy spowodował osłabienie siły rodziny poprzez brak czasu dla potomków. Potem przyszła technologia i przez smartfony w kieszeni każdego łącznie z dziećmi, dystans między pokoleniami jeszcze się powiększył, dalszej erozji uległ kapitał społeczny, coraz bardziej do gospodarstw domowych zaczęła zaglądać samotność.

Czy jesteśmy w stanie poprzez zachowanie równowagi między życiem zawodowym, a rodziną odbudować kulturową atrakcyjność rodziny? Czy jesteśmy w stanie powstrzymać smartfonową ofensywę na czas wolny nasz i naszych dzieci? Jeżeli jest choć cień szansy na odwrócenie kulturowo-technologicznego regresu rodziny, to próba dokonania takiej zmiany jest godna pochwały.
 
Adam Zych – jest absolwentem Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie oraz University of Applied Sciences w Kilonii (Niemcy). Od 20 lat związany z biznesem. Członek Klubu Jagiellońskiego oraz Rady Klubu Jagiellońskiego. Aktywnie wspiera wiele inicjatyw społecznych i wspólnotowych. Od lat interesuje się społecznym wymiarem przedsiębiorczości oraz zagadnieniami odpowiedzialnego biznesu. Pomysłodawca Fundacji Projekt PL, pełni rolę Prezesa Zarządu tej fundacji.
 
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com
Fixed Bottom Toolbar