Dzieci - inwestycja długoterminowa

pexels photo 3768168Piotr Tomczyk

W drugiej połowie XIX wieku wśród przedstawicieli europejskich elit politycznych wzrosło zainteresowanie losem seniorów. Na polityczno-biznesowych salonach coraz częściej pojawiały się głosy sugerujące, że rodzice w podeszłym wieku, którzy nie mogą już pracować, nie powinni być ekonomicznie uzależnieni od kaprysów opiekujących się nimi dzieci. Rozwiązaniem problemu miało być stworzenie powszechnego systemu emerytalnego.

Na wprowadzenie w życie całościowej Ustawy o emeryturach i rentach jako pierwszy zdecydował się kierujący rządem Niemiec kanclerz Otto von Bismarck. Zgodnie z nową ustawą emerytury finansowane były z pieniędzy podatników. Płacili młodzi pracownicy, a beneficjentami systemu mieli być ludzie, którzy z powodu podeszłego wieku nie byli już zdolni do pracy. Szybko okazało się jednak, że nowa ustawa przyniosła korzyści przede wszystkim budżetowi państwa.

Na ratunek państwu
W jaki sposób system emerytalny wykorzystany został przez polityków do uzyskiwania dodatkowych, potężnych przychodów budżetowych? Pomysł był bardzo prosty. Wystarczyło ustalić wiek uprawniający do uzyskania emerytury na takim poziomie, którego nie dożyje większość potencjalnych emerytów.

W Niemczech, w czasach Bismarcka, emerytury otrzymywały osoby, które przekroczyły 70. rok życia, podczas gdy przeciętny Niemiec żył… około 45 lat! Choć w roku 1916 granica wieku emerytalnego obniżona została o 5 lat, to i tak system emerytalny, jeszcze przez kilka dziesięcioleci, pełnił rolę znakomitego dodatkowego źródła dochodów państwa. W efekcie przyrostu demograficznego po II wojnie światowej, Europa - podobnie jak niemal cały świat - wykorzystywała środki gromadzone na przyszłe emerytury do finansowania inwestycji i wspierania rozwoju gospodarki.

Demografia i "problem" długowieczności
Z biegiem lat wzrastała jednak średnia długość życia. Ekonomiści, nawet w tzw. krajach demokracji ludowej, zaczęli zauważać, że im dłużej żyje emeryt, tym większe problemy finansowe stwarza dla państwa. "Emeryci i renciści! Popierajcie partię czynem - umierajcie przed terminem!" - żartowali już kilkadziesiąt lat temu kabareciarze, ale zmiany demograficzne coraz bardziej pogarszały wyniki emerytalnego systemu. W Polsce sytuacja stała się szczególnie dramatyczna, gdy na emerytury zaczęło przechodzić pokolenie tzw. wyżu powojennego. Deficyt na kontach Zakładu Ubezpieczeń Społecznych rósł tym szybciej, że wraz ze wzrostem liczby emerytów, rodziło się coraz mniej dzieci, w efekcie coraz mniej młodych ludzi rozpoczynało pracę i płaciło emerytalne składki.

Obniżka emerytur okazała się koniecznością. Jednak w związku z tym, że przekonanie potencjalnych emerytów do zgody na obniżenie przyszłych świadczeń jest zawsze zadaniem niełatwym, politycy próbowali nie upubliczniać części informacji o przewidywanych skutkach tzw. reform. 

Bismarck nie pomoże…
Ekonomiści informują nas o olbrzymich kosztach wychowania dzieci, a jednocześnie namawiają do długoterminowego inwestowania w coraz to nowe fundusze emerytalne. Jednak bez długoterminowych inwestycji w rodzinę i dzieci, żaden emerytalny system nie uchroni Polski przed demograficzną katastrofą. Większości przyszłych emerytów ani państwo, ani instytucje finansowe nie zapewnią "emerytur pod palmami". Szansę na godną przyszłość - także ekonomiczną - mogą nam dać przede wszystkim nasze dzieci i wnuki.


Autor jest ekonomistą, wydawcą i publicystą, dziennikarzem ekonomicznym Radia Poznań, a także współtwórcą i pierwszym redaktorem naczelnym Tygodnika „Wielkopolanin". Ojcem dwojga dzieci i dziadkiem dwóch wnuków.


Zdjęcie ilustracyjne/Pexels.com

banner 750
Fixed Bottom Toolbar