Mapa cierpienia
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

Mapa cierpienia

Dominika Wielkiewicz

W ostatnim czasie obserwujemy znaczący wzrost samouszkodzeń wśród dzieci i młodzieży. Fundacja (Samo)Naznaczeni mówi o tym zjawisku od lat, często napotykając na trudny do przebicia mur. Jednak nadszedł czas, kiedy należy w końcu zdać sobie sprawę z tego, co dzieje się naszym dzieciom, jak bardzo cierpią, z czym sobie nie radzą i jak bardzo czują się w tym wszystkim bardzo osamotnieni. Trwająca od niemal dwóch lat pandemia tylko spotęgowała występujący już wcześniej problem i w tej chwili my dorośli nie mamy czasu na to, aby czekać, udawać, że nic się nie dzieje i ignorować problem.


Droga przez mękę

Zachowania autoagresywne spotykają się z ogromnym niezrozumieniem ze strony społeczeństwa. Często słychać opinie, że osoby dokonujące samouszkodzeń są nienormalne, nie mają co robić, głupoty im chodzą po głowie, itp., co niestety prowadzi do skrytości, swoistego zamknięcia i wielkiej samotności tych osób.

Samookaleczenie jest działaniem dobitnie mówiącym o ludzkim bólu, niemocy i rozpaczy. Zadawane sobie rany są poniekąd wypowiadanymi słowami, które mówią o rzeczach strasznych wręcz niemożliwych do zniesienia. Samouszkodzenia to komunikaty w które powinniśmy się wsłuchać i zawsze odpowiednio reagować. Każda zadana sobie rana to efekt traumatycznego doświadczenia, skierowana głównie przeciw samemu sobie, a dopiero w dalszej kolejności do innych osób.
 
870 woman 1006100 1280

Choć wydaje się to wręcz abstrakcyjne, samookaleczanie daje jednostce możliwość podjęcia próby poradzenia sobie ze wszystkimi jej napięciami. Gdybyśmy chcieli wyjaśnić na czym samouszkodzenie polega, to w najprostszym rozumieniu samouszkodzenie jest aktem polegającym na celowym zadawaniu bólu i/lub ran swemu ciału, bez intencji samobójczej.

Autoagresja jest zachowaniem powtarzającym się, które może mieć stereotypowy charakter i polega na skierowaniu siły i bodźców przeciwko własnemu ciału. Autoagresja wynika z zaburzeń instynktu samozachowawczego, który wyraża się tendencją do samouszkodzeń zagrażających życiu i dzieli się na bezpośrednią, pośrednią, werbalną i niewerbalną.

Najczęstsze formy samouszkodzeń to nacinanie skóry ramion i dłoni, nóg (bardzo często zauważalne u dzieci i młodzieży, pomimo, iż bardzo starają się ukrywać blizny), rzadziej twarzy, piersi, torsu czy genitaliów. Zdarzają się poparzenia wodą i parą wodną, substancjami chemicznymi, zadawanie sobie ciosów, obijanie się o ściany, drapanie, gryzienie, nakłuwanie, pocieranie oraz wprowadzanie pod skórę bądź w otwory ciała ostrych przedmiotów. Do rzadszych form autoagresji zaliczamy wyrywanie włosów i rzęs, podwiązywanie kończyn, a także silne szorowanie skóry.


Nic nie boli tak jak życie

Nie jest ławo określić przyczyny samouszkodzeń i wielu znawców badających to zjawisko sugeruje, aby skoncentrować się na czynnikach, które mogą zwiększać i zmniejszać prawdopodobieństwo występowania zachowań autodestruktywnych. Jednym z ważnych czynników wpływających na zachowania autoagresywne jest izolacja, z którą dzieci mierzą się od dłuższego czasu. Odizolowani od rówieśników, lekcji stacjonarnych, zajęć pozalekcyjnych dzięki którym mogli spełniać swoje pasje, ale i od pomocy, którą mogli otrzymywać w szkole lub u innych specjalistów, to wszystko wpłynęło na stan psychiczny dzieci i sposób, w jaki radziły sobie z problemami.

Jeżeli dodamy do tego złą sytuację rodzinną, w której dziecko jest tylko dodatkiem i nie jest traktowane podmiotowo, bądź też pochodzi z rodziny przemocowej w której nie ma szans na otrzymanie wsparcia, mamy gotowy przepis na tragedię. Innymi ważnymi czynnikami są także utrudniona komunikacja osoby autoagresywnej z otoczeniem, wzmocnienia pozytywne i negatywne, przeżywane napięcia emocjonalne oraz obraz własnego Ja i relacje wczesnodziecięce.
 
870 sadness 6759823 1280


Trudna doświadczenia z dzieciństwa źródłem problemów

Samouszkodzenia wiążą się z niezwykle trudnymi i stresującymi przeżyciami, które często mają swe źródło w dzieciństwie. Mowa tu o niezwykle trudnych doświadczeniach, które niestety cale nie występują tak rzadko takich jak bicie i maltretowanie, wykorzystanie seksualne, osierocenie lub innego rodzaju strata, brak odpowiedniej opieki rodzicielskiej, zaniedbania, zbyt wysokie wymagania, nadopiekuńczość, choroby, pobyt w domu dziecka czy szpitalu. W takim wypadku to właśnie samouszkodzenia są sposobem radzenia sobie z tymi doświadczeniami, w momencie, kiedy jednostka nie potrafi uporać się z nimi w inny, alternatywny sposób.

Zbyt często słychać głosy mówiące, że samouszkodzenia to fanaberia młodych ludzi, bo się nudzą i chcą zwrócić na siebie uwagę. Tylko czy którakolwiek z tych osób zadała sobie pytanie, dlaczego w takim razie dzieci i młodzież chcą zwrócić na siebie uwagę? Czego w takim razie im brakuje, że uciekają się do tak drastycznych zachowań?


Dzieci pozostawione pod opieką smartfonów

Prawda jest niestety smutna i coraz bardziej widoczna już w najmłodszych klasach szkoły podstawowej. Zostawiamy nasze dzieci pod opieką telefonów i komputerów, otaczamy je przedmiotami a nie ważnymi osobami, brakuje nam czasu na bycie razem, bliskie relacje oparte na zaufaniu i wsparciu.

Później, kiedy nastolatek odsuwa się od rodziców (co jest przejawem prawidłowego rozwoju) to my dorośli sobie odpuszczamy sądząc, że nie jesteśmy już dziecku potrzebni. Pozostawieni sami sobie, nierozumiani, opuszczeni i przeraźliwie samotni dają nam wiele sygnałów świadczących o tym, że coś jest nie tak. Jednak, kiedy dorosły nadal nie słyszy, dziecko ucieka się do drastycznych sposobów radzenia sobie z trudami życia. Każda spływająca krew po ciele dziecka to spływający problem i samotność. To chwilowa ulga i możliwość zapomnienia o tym, co dzieje się w domu, w szkole, wśród rówieśników. Zadawane rany bolą mniej niż życie. Samookaleczenia pełnią funkcję jedynej metody radzenia sobie z napięciami, będąc dodatkowo często jedynym środkiem do komunikowania się z ludźmi.


Jesteśmy odpowiedzialni za to, co dzieje się z naszymi dziećmi

Żyjemy dziś w bardzo trudnych czasach. Obok pandemii obserwujemy toczącą się tuż za naszymi granicami wojnę, a obok tego wszystkiego przetaczają się nasze życiowe problemy. Takie same trudne emocje przeżywają dziś nasze dzieci i choć skala ich problemów może nam dorosłym wydawać się niewspółmierna do naszych, dla nich samych często są to kwestie ponad ich siły.

Trudne emocje towarzyszą im wszędzie, w szkole, w której rówieśnicy bywają okrutni, a nauczyciele potrafią zniszczyć jednostkę swoim podejściem i stygmatyzacją, bez wykazania wsparcia i chęci zrozumienia istoty problemu. Dom, w którym stawia się dzieciom niemożliwe wymagania i tworzy dziecko na swój wzór, podobieństwo realizując swoje ambicje.

Rolą dorosłych jest zapewnienie dzieciom wszystkich niezbędnych potrzeb biologicznych, ale nie zapominając o tych psychologicznych i emocjonalnych. Cóż z tego, że dziecko otacza się gadżetami, skoro widzi rodziców jedynie rano i późnym wieczorem i nie ma z kim porozmawiać o tym co czuje i co się u niego dzieje. Za to, co dzieje się z naszymi dziećmi jesteśmy odpowiedzialni my dorośli i nie ma wytłumaczenia na ignorancję, brak wsparcia, bliskości i zrozumienia.

Autorka jest pedagogiem resocjalizacyjnym oraz opiekuńczo-wychowawczym, bajkoterapeutką, muzykoterapeutką, trenerką umiejętności społecznych. Zajmuje się również tematyką autoagresji i samobójstw wśród dzieci i młodzieży, a także profilaktyką zachowań autodestrukcyjnych oraz szkoleniem dorosłych w tym zakresie. Pełni funkcję Prezesa Zarządu Fundacji Na Rzecz Profilaktyki Społecznej (Samo)Naznaczeni.

Zdjęcia ilustracyjne: Pixabay.com
Fixed Bottom Toolbar