Czy z naszymi dziećmi wszystko jest w porządku?

smartfonPodobno jesteśmy coraz bardziej świadomymi rodzicami. Podobno rynek poradników dla rodziców, warsztatów, konferencji i wszelkiego rodzaju usług świadczonych przez wszelakich ekspertów od tego „jak stać się lepszym rodzicem” ma się świetnie. I coraz lepiej. Podobno…

Ale z drugiej strony, podobno jesteśmy ostatnim pokoleniem, które było posłuszne swoim rodzicom i pierwszym, które jest posłuszne własnym dzieciom. Podobno jesteśmy również pokoleniem najbardziej nieporadnych, niepewnych siebie rodziców (żeby nie powiedzieć znerwicowanych), najbardziej przewrażliwionych, nadmiernie przejętych… Zdecydowanie za bardzo skoncentrowanych na dzieciach… Jeśli to prawda, to dlaczego? Co takiego się wydarzyło, że przestaliśmy ufać własnej intuicji rodzicielskiej a w dużej mierze zaczęliśmy wierzyć, że inni (autorytety?) wiedzą lepiej, co jest potrzebne i dobre dla naszych dzieci? I jak weryfikujemy te „autorytety”? Ale co najważniejsze, czy nasze dzieci na tym „zyskały” czy wręcz przeciwnie? Czy są szczęśliwsze, zdrowsze, mądrzejsze, mają większe poczucie bezpieczeństwa..?

Z danych opublikowanych przez Fundację Instytut Matki i Dziecka, o których informuje m.in. portal Wprost.zdrowie.pl w materiale „Dzieci też się stresują. Jak można im pomóc?” wynika, że co piąty polski nastolatek jest niezadowolony ze swojego życia. I, co gorsze - jak można przeczytać we wspomnianym artykule - „kondycja polskiej młodzieży pogarsza się systematycznie od wielu lat”, a także „że brak zadowolenia z życia, powiązany z przewlekłym stresem, dotyka w większym stopniu dziewcząt niż chłopców i generalnie narasta wraz z wiekiem. Odczuwa go ponad 19 proc. dziewcząt w wieku 13-14 lat, ponad 23 proc. dziewcząt w wieku 15-16 lat, a w grupie wiekowej 17-19 lat już 32 proc. Dla porównania, u chłopców odsetek ten nie przekracza 13 proc.”

W lutym br. natomiast Narodowy Fundusz Zdrowia opublikował raport dotyczący depresji. Wynika z niego, że między 2013 a 2018 rokiem o 113 procent wzrosła liczba osób poniżej 18. roku życia przyjmujących antydepresanty. W tym samym czasie o blisko 72 procent w tej samej grupie wiekowej wzrosła liczba korzystających z opieki psychiatrycznej i leczenia uzależnień. Co się więc dzieje z naszymi dziećmi? Skąd np. taki wzrost uzależnień? Bo zda się niekoniecznie wyłącznie o większą świadomość i lepszą diagnostykę chodzi...

Być może to, co w wywiadzie dla naszego portalu mówił lekarz seksuolog Bogdan Stelmach, może być jednym z tropów: „...zajmuję się terapią osób uzależnionych od pornografii, które pochodzą także z bardzo dobrych, prawych rodzin, pełnych wartości, kochających się. I nic z tego nie wynika. Miał 12 lat, odkrył, że jak się masturbuje przy pornografii jest mu dobrze i kontynuował to. I już. A poważne konsekwencje pojawiły się później, bo to jest straszna trucizna, to wejście w świat ludzi zniewolonych. Bo pornografia to wbrew pozorom nie jest totalna wolność, wręcz przeciwnie, to ogromne zniewolenie. Kiedy rodzice odkryli, że jest uzależniony, byli kompletnie zaskoczeni”. W tym samym wywiadzie dr Stelmach powiedział również: „…powinniśmy sobie jako dorośli w końcu powiedzieć wprost: młodzież edukuje się na pornografii! Koniec, kropka! I nie myśleć: Pornografia? Nie, mojego dziecka to nie dotyczy. Wynika to także z mojej praktyki klinicznej. Problem polega jednak na tym, że my dorośli nie dopuszczamy tej myśli do siebie (…). [Młodzi potrzebują] informacji o budowaniu relacji, bo bez tego będą mieli bardzo nieszczęśliwe życie, a tego w świecie pornografii się nie dowiedzą…”

A może tropem może być to, co w wywiadzie zamieszczonym na stronie internetowej Zdrowie.tvn mówiła dr Ewa Kempisty-Jeznach o wideograch, że mogą prowadzić do „…otyłości, napadów agresji, zaburzeń emocjonalnych, bezsenności, otępienia, czy zaburzeń psychicznych i hormonalnych”. A że problem może być poważny, świadczy o tym fakt, że w 2018 r. Światowa Organizacja Zdrowia wpisała uzależnienia od gier wideo oraz komputerowych na listę Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób. Tymczasem z badań „Cyfrowi tubylcy. Co warto wiedzieć o pokoleniu online?” przeprowadzonych przez SW Research Agencję Badań Rynku i Opinii we współpracy z portalem Gamekit.com wynika, że 39 procent polskich nastolatków poświęca na gry 3-4 godziny w ciągu dnia, 30 procent - do 2 godzin, a 27 procent - powyżej 5 godzin. A co powinno jeszcze bardziej dawać do myślenia, to to, że nasze dzieci częściej niż ich rówieśnicy z innych krajów korzystają ze smartfonów – 71 procent naszych nastolatków (dla porównania w Hiszpanii np. 59 procent, w Turcji 51 procent). 

A może odpowiednim tropem jest FOMO (ang.: fear of missing out) - czyli strach przed tym, co można stracić, przegapić, co może ominąć… To syndrom, który jest wytworem naszej cywilizacji, dodajmy cyfrowej cywilizacji. Chodzi o to, że wydaje się, że wciąż trzeba być na bieżąco, sprawdzać, kontrolować, śledzić… Bo być może jest coś w czym powinno się brać udział, coś o czym koniecznie powinno się wiedzieć, a być może inni o tym już wiedzą albo biorą w tym udział… Dlatego imperatyw wewnętrzny powoduje, że nie można się wylogować z sieci, to dlatego pierwszą czynnością po przebudzeniu jest sprawdzenie, co w Internecie, kto i co napisał na portalach społecznościowych, jakie nowości w wirtualnych grupach… Z badania „Młodzi Cyfrowi” przeprowadzonego przez Fundację Dbam o Mój Zasięg i Uniwersytet Gdański (Librus i PCG Edukacja pomagały) wynika, że z syndromem FOMO może zmagać się 14 procent młodzieży. Co więcej, „ponad 60% młodych ludzi, którzy wzięli udział w tym badaniu stwierdziło, że „rodzice nigdy nie uczyli ich odpowiedzialnego korzystania z sieci, a 10% - że rodzice nic nie wiedzą o ich cyfrowym życiu”. W podsumowaniu raportu możemy przeczytać: „Niepokój, zdenerwowanie, problemy z koncentracją i uczucie przeciążenia nadmiarem informacji, przy jednoczesnym braku wystarczającego wsparcia ze strony rodziców - taki obraz polskich nastolatków wyłania się z badania".

A może trop powinien prowadzić w zupełnie innym kierunku? Może przyczyna tego, że nasze dzieci są w złej kondycji psychicznej tkwi zupełnie gdzie indziej? Może nie patrzymy tam gdzie powinniśmy? Może to brak więzi, kiepskie relacje rodzinne, samotność, problemy edukacyjne, z rówieśnikami, VIP-sieroctwo, rozwody…? A może coś zupełnie innego? Albo wszystkiego po trochę? Gdzie tkwi prawdziwa przyczyna? Albo przyczyny? A może w ogóle nie ma jednoznacznych odpowiedzi? Albo każdy z nas powinien znaleźć własną?

Czas wydaje się dojrzał, by takiej odpowiedzi poszukać…


Małgorzata Tadrzak-Mazurek


Zdjęcie ilustracyjne/Pixabay.com
Fixed Bottom Toolbar