Dominika Wielkiewicz
 

Dorosłość kojarzy nam się z wieloma cechami wśród których pojawiają się choćby odpowiedzialność, zdrowy rozsądek, umiejętność adekwatnego reagowania i rozwiązywania problemów. Czasami słyszy się głosy, że dorosły człowiek musi zawsze być stabilny emocjonalnie i nie pozwalać sobie na chwile słabości, szczególnie przy dzieciach.

 
Stopka mailowa2
 
Jednakże także dorosły jest tylko (i aż!) człowiekiem, a nierzadko zakładanie masek i odgrywanie swej roli nie wychodzi całej rodzinie na dobre. Prawo do emocji mamy wszyscy, niezależnie od wieku, szczególnie w sytuacjach trudnych i stresujących, a trwająca jedenasty miesiąc wojna w Ukrainie niewątpliwie taka właśnie jest.
 

Emocje na dłoni

 
Sytuacja za wschodnią granicą jest czasem wielkiej próby nie tylko naszego człowieczeństwa i wspólnoty z innym narodem, ale też czasem wielkich emocji i targających nami uczuć, z którymi nie zawsze umiemy sobie tak łatwo i szybko poradzić jako ludzie dorośli. Tak samo jak nasze dzieci odczuwamy lęk, niepokój o to, co przyniesie wojna i jak potoczą się jej losy. Angażujemy się w pomoc, co wymaga też sporych zasobów emocjonalnych.
 
A może jesteśmy dorosłym, który uciekał z dziećmi przed wojną i teraz ma na barkach cały arsenał myśli i odczuć, które każdego dnia coraz mocniej odciskają swoje piętno. Uciekające z Ukrainy rodziny starają się być oparciem dla swoich dzieci, które znalazły się w nowej i nieznanej im rzeczywistości. To na tych dorosłych spoczywa zapewnienie dzieciom względnego spokoju, wsparcia i na tyle beztroskiego dzieciństwa, na ile jest ono możliwe w tej sytuacji. Owszem, dorosły posiada więcej zasobów i umiejętności radzenia sobie z trudnymi sytuacjami aniżeli dziecko, jednak nie oznacza to, że matka uciekająca przed wojną tak świetnie radzi sobie z myślą, że gdzieś tam w okopach jest jej mąż walczący za swój kraj.
 
Pamiętam rozmowę z jedną z mam, która opowiadała mi jak uciekała z córką i jak teraz codziennie rano dzwoni do walczącego męża i sprawdza czy żyje, czy wszystko u niego w porządku. Czy po roku można przyzwyczaić się do takiego funkcjonowania? Teoretycznie tak, bo zaczynamy działać mechanicznie, jednakże prędzej czy później to wszystko wypłynie i będzie musiało znaleźć ujście.
 
Rodzina to system, w którym liczy się dobro każdego. Dlatego dajmy sobie jako ludzie dorośli prawo do naszych emocji, rozmawiajmy o tym z dziećmi, jednakże bez zarzucania ich swoimi lękami, obawami i wplątując je w stresujące sytuacje, jak choćby stanie w długiej kolejce do bankomatu czy w sklepie w panice, że zaraz wszystkiego zabraknie i musimy zrobić zapasy. Niedowierzanie, zaprzeczanie, zasmucenie, obawa, bezsilność, szok i zagubienie w tej sytuacji są zupełnie naturalne i mamy do nich pełne prawo. Ważne jednak, aby nie przejęły one kontroli nad całym naszym życiem i codziennym funkcjonowaniem. Nieustanne rozmyślanie o tym, co może się wydarzyć, jest wykańczające nie tylko dla nas, ale i dla naszych dzieci, które przejmują od nas stany emocjonalne, a przede wszystkim bacznie nas obserwują i naśladują.
 

Mam dość

 
Codziennie oglądamy obrazy wojny i w tej sytuacji możemy być już tą sytuacją zmęczeni. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało, do tego też mamy prawo. I nie ma to nic wspólnego z obojętnością i brakiem empatii wobec ofiar wojny. Czasami potrzebujemy po prostu odpoczynku od codziennych złych wiadomości, zwłaszcza, że życie dostarcza nam ich niemało. Jeżeli czujesz, że kolejna informacja płynąca z programu informacyjnego to już będzie za wiele, odpuść. Masz prawo odpocząć, pozbierać myśli i skupić się na chwilę na swoim dobrostanie i nie ma to nic wspólnego z egoizmem.
 
Od wielu miesięcy mierzymy się z ogromem ludzkiego cierpienia i nie pozostaje to bez wpływu na naszą kondycję psychiczną, szczególnie, jeśli mamy bezpośredni kontakt z uchodźcami. Dlatego bez zadbania o swoją odporność szybko wyczerpiemy baterie bez których nie będziemy oparciem ani dla siebie, ani dla naszych dzieci, ani dla tych, którzy są obok nas i potrzebują nie tylko wsparcia materialnego, ale też emocjonalnego. Dlatego dbając o siebie, dbamy też o innych. Chyba warto, prawda?
 
Autorka jest pedagogiem resocjalizacyjnym oraz opiekuńczo-wychowawczym, bajkoterapeutką, muzykoterapeutką, trenerką umiejętności społecznych. Zajmuje się również tematyką autoagresji i samobójstw wśród dzieci i młodzieży, a także profilaktyką zachowań autodestrukcyjnych oraz szkoleniem dorosłych w tym zakresie. Pełni funkcję Prezesa Zarządu Fundacji Na Rzecz Profilaktyki Społecznej (Samo)Naznaczeni.