Szkoła rodziców
- Redakcja
- Kategoria: ROZMOWY

Nie ulega wątpliwości, że nowoczesnej oświaty na miarę XXI wieku, na miarę naszych oczekiwań, a nawet marzeń, nie da się stworzyć bez aktywnego udziału rodziców. Wszystkie środowiska tworzące szkołę są ważne - uczniowie, nauczyciele, samorządy terytorialne, kuratoria oświaty, organizacje pozarządowe - jednak to udział rodziców w życiu szkoły jest kluczowy. Rodzice powinni być integralną częścią środowiska szkolnego. Nie będzie dobrej edukacji, nie zmieni się jakość polskiego szkolnictwa, nawet jeśli będziemy mieć doskonałych, świetnie opłacanych nauczycieli i o wiele lepszy system, bez zaangażowania rodziców.
Rady rodziców, z punktu widzenia organizacyjnego, są bardzo ważnym organem w szkole, ponieważ reprezentują wszystkich rodziców, podejmując w ich imieniu decyzje. Jeśli w szkole jest kilkuset, a niekiedy nawet kilka tysięcy rodziców, to oczywiste jest, że podejmowanie jednocześnie decyzji przez wszystkich rodziców jest praktycznie niemożliwe. Dlatego w radach są przedstawiciele, którzy robią to w imieniu wszystkich rodziców. Reprezentują wszystkich rodziców. Dlatego rola rad rodziców jest nie do przecenienia, bo są one depozytariuszem i realizatorem „zbiorowych praw rodziców”.
Rada rodziców ma uprawnienia bardzo znaczące, zagwarantowane m. in. przez ustawę Prawo oświatowe. Przede wszystkim może zwracać się w różnych sprawach dotyczących szkoły do wszystkich organów szkoły (czyli do dyrektora, rady pedagogicznej, samorządu uczniowskiego) oraz do organu prowadzącego (najczęściej jest to samorząd terytorialny), a także do organu nadzoru pedagogicznego (czyli do kuratora oświaty) z pytaniami, wnioskami, postulatami. Po drugie, rada rodziców, w porozumieniu z radą pedagogiczną, ustala i zatwierdza program wychowawczo-profilaktyczny. Podkreślam bardzo wyraźnie, że to rodzice decydują o programie wychowawczym szkoły. Główna rola w tworzeniu modelu wychowawczego szkoły przypada rodzicom. Po trzecie, rada rodziców ma prawo do opiniowania planu finansowego szkoły, czyli ma wpływ na to, na co będą wydawane środki finansowe szkoły. Ponadto, rada rodziców uczestniczy w ocenie pracy dyrektora szkoły i może wnioskować do dyrektora o ocenę pracy poszczególnych nauczycieli. Co więcej, taki wniosek jest dla dyrektora wiążący, czyli po wniosku rady rodziców musi on dokonać oceny pracy nauczyciela. Przedstawiciele rady rodziców (dwóch reprezentantów) zasiadają również w komisji konkursowej wybierającej dyrektora szkoły. Rada rodziców może zatem odegrać rolę przy wyborze dyrektora szkoły. Ma również prawo do gromadzenia funduszy i swobodnego dysponowania nimi, oczywiście z przeznaczeniem na działalność statutową szkoły.
Nie wydaje mi się, że to jest powszechna niechęć. Niemniej jednak rzeczywiście angażowanie się w pracę rad rodziców nie jest zbyt popularne. Myślę że wynika to z faktu, że z jednej strony mamy świetne prawo, ale z drugiej jest rzeczywistość. A w praktyce, ze względu na różne zaszłości, te uprawnienia stają się często fikcją. Rodzice niekiedy muszą się zmierzyć z niechęcią dyrektora, nauczycieli, samorządu. Bywa, że są „wypychani” ze szkół. Widzą wówczas, że ich działania nie są skuteczne, a to ich zniechęca.
To również, tym bardziej, że wielu rodziców w ogóle nie zdaje sobie spawy z własnych praw w szkole. Nie widzi więc sensu angażowania się w działalność rady rodziców, bo nie wie, jak duże ma ona możliwości. Ale na tę bierność rodziców można spojrzeć także w o wiele szerszym kontekście: polskiego życia społecznego i aktywności obywatelskiej, która w przeciągu ostatnich trzydziestu lat dramatycznie spadła. My, po prostu, nie chcemy się angażować w działania społeczne. Z badań wynika, że w tym względzie zajmujemy przedostatnie miejsce w Europie. Za nami jest tylko Bułgaria. Nasza aktywność obywatelska jest o wiele za mała i to dotyczy także rad rodziców.
Zgadzam się, że niekiedy rodzice zbyt bezrefleksyjnie oddają swoje dzieci na wychowanie szkołom, w ogóle nie kontrolując tych placówek. Mam jednak nadzieję, że teraz po strajku nauczycieli ta sytuacja ulegnie zmianie.
Myślę że tak i że jest to nadzieja dla nas wszystkich. Bo oddawanie wychowania swoich dzieci szkole jest błędem. Z jakiegoś powodu rodzicom wmówiono, że nie mają predyspozycji, by wychowywać własne dzieci, że od tego są fachowcy. Ale na jakiej podstawie nauczyciel jest lepszym fachowcem od wychowywania dzieci niż kierujący się sercem rodzic? Należy odkłamywać tę sytuację. I nie chciałbym tu jakoś gloryfikować rodziców, bo zdaję sobie sprawę ze wszystkich ich słabości, ale wychowywanie własnych dzieci leży wyłącznie w ich gestii, a nie „specjalistów” ze szkoły czy przedszkola.
Fundacja „Rodzice Szkole”, której jest Pan prezesem, od lat próbuje właśnie „odkłamywać tę sytuację” i aktywizować rodziców.
Na jakie wsparcie od Państwa mogą liczyć rodzice, którzy postanowią świadomie zaangażować się w życie szkoły swojego dziecka?

Małgorzata Tadrzak-Mazurek
Wojciech Starzyński – lekarz weterynarii, pomysłodawca, założyciel i wieloletni prezes Społecznego Towarzystwa Oświatowego (1989-2010), współtwórca polskiego szkolnictwa niepublicznego, animator szeregu inicjatyw obywatelskich na rzecz zagwarantowania rodzicom realnego wpływu na szkołę ich dzieci oraz rozwiązań ustawowych dotyczących usytuowania rad rodziców w polskim systemie oświaty. W latach 1997-2001 doradca Prezesa Rady Ministrów, członek Narodowej Rady Rozwoju, Prezes Zarządu Fundacji „Rodzice Szkole”, autor kilkudziesięciu artykułów i publikacji dotyczących spraw edukacji narodowej.