Małżeństwo na odległość - rozmowa z Kasią Żółć
Zdjęcie: Iworis Family

Małżeństwo na odległość - rozmowa z Kasią Żółć

O małżeństwie na odległość Aleksandrze ILRA opowiada Kasia ŻÓŁĆ - autorka bloga „Żółć mnie zalewa" oraz książki pt.: „Małżeńskie ABC". Z wykształcenia jest prawnikiem, z pasji i doświadczenia zawodowego - specjalistką od relacji małżeńskich, z miłości - mamą sześciorga dzieci oraz żoną z ponad dwudziestoletnim stażem. Od wielu lat mieszka z rodziną w Niemczech.

Aleksandra Irla: - Małżeństwo na odległość to wyzwanie, temat, problem, który poznała Pani osobiście. Wspólnie z mężem i z dziećmi, szybko zauważyliście, że to nie jest rozwiązanie dla was.
 
Kasia Żółć: - Kiedy mój mąż dostał pracę w Niemczech, zdecydowaliśmy, że ją przyjmie. Świadomie podkreślam, że to była decyzja, bo nie jest tak, że życie nas niesie, że komuś się w życiu udało, komuś się nie udało, coś się trafiło. Zdecydowałaś, zrobiliście, podjęliście decyzję - a jeśli nie to bardzo źle, bo należy w życiu podejmować decyzje, wybierać, kierować się rozumem. Nie można tylko dać się nieść biegowi wydarzeń, bo wtedy one decydują, a nie my.

My, w konkretnej sytuacji, mając piątkę dzieci, firmę, która przestała spełniać nasze oczekiwania, zdecydowaliśmy się na to, że mąż podejmie pracę w Niemczech. Mieszkaliśmy niedaleko granicy, praca kończyła się w piątki o godzinie 12.00 więc mój mąż o 16.00 był w domu.
 
Mąż od razu wiedział, że to nie zagra, ale ja byłam jeszcze w trybie wożenia dzieci do dobrych szkół, które dla nich wybraliśmy, myślałam, że może się uda. Już po tygodniu wiedzieliśmy, że należy szukać mieszkania w miejscu pracy mojego męża.
 
A.I.: - Co takiego spowodowało, że uznaliście Państwo, że nie chcecie tak funkcjonować?
 
Kasia Żółć: - Płakał mój mąż, płakały dzieci. O sobie nie wspomnę. Kiedy przychodziła godzina wyjazdu pojawiały się głosy: ,,Nie! Nie możesz jechać!" Więc mój mąż zostawał, wstawał o 4 rano w poniedziałek i jechał do pracy. Po pracy wracał do wynajętego małego mieszkanka, bo większego nie potrzebował i dzwonił do mnie, żeby powiedzieć: po co ja się żeniłem, po co ja mam dzieci, jakim jestem ojcem? To trwało tydzień, dwa, trzy - po prostu spakowałam się. Zostawiłam rzeczy w domu, wzięłam to co najpotrzebniejsze, rok szkolny się kończył - przeprowadziliśmy się.
 
Nie znałam języka, dzieci też nie znały. Nasza decyzja była szokiem dla większości naszych znajomych, dla rodziny. Byliśmy zaangażowani w różne działalności w miejscu zamieszkania, byliśmy i jesteśmy patriotami. Pojawiały się głosy: chcecie z dzieci zrobić Niemców, jak będziecie świętowali godzinę W? Macie tu bliskich, przyjaciół - Kasiu ty przecież tego potrzebujesz. Do teraz pamiętam radę mojej najbliższej przyjaciółki, która w dobroci serca powiedziała: mąż nie może ci tego robić, nie może ci odbierać bliskich tobie ludzi, przyjaciół. Wtedy całą siłą mojego serca powiedziałam jej: kochana, jednak mąż jest ważniejszy niż przyjaciele. I ja chcę być z nim.
 
A.I.: - Wasza rodzina podjęła decyzję, żeby być razem. Jednak jest wiele rodzin, które funkcjonują w tym rozdarciu, rozdzieleniu, na odległość. Wiem, że ma Pani kontakt z mamami, żonami, które tak funkcjonują. Jak te związki starają się przetrwać, zachować kontakt, w miarę możliwości rozwijać swoja relację? Chociaż bez wątpienia to nie są okoliczności, które małżeństwu pomagają.
 
Kasia Żółć: - Wręcz szkodzą. Ja wiem, że są różne sytuacje. Bądźmy realistami. Czasem, niestety, nie da się spakować i pojechać do męża albo nie da się tego zrobić natychmiast. Można to zrobić później, ale zawsze należy to rozważać.
 
Poznałam w Niemczech kobietę, która do dziś ma problemy, ponieważ ukochany tata, który nazywał ją księżniczką, nagle wyjechał na dwa lata na kontrakt. Ona teraz, jako dorosła osoba, ocenia, że wtedy, jako dziecko, na pewno miała depresję. To było wiele lat temu i wyjazd na kontrakt oznaczał, że ojciec nawet nie dzwonił. Teraz możemy dzwonić, możemy się kontaktować.
 
Jak sobie radzą te małżeństwa? Najważniejsze jest, żeby nie przerywać więzi - nie denerwować się na żonę, że dzwoni, gdy dziecko się przewróciło i skaleczyło się w kolano. Jeśli mamy możliwość odbierania telefonów w pracy – uczestniczmy w tej codzienności. Dobry jest regularny kontakt telefoniczny np. codziennie o tej samej godzinie, można też ,,wspólnie” jeść kolację za pośrednictwem różnych komunikatorów. Ważne jest uczestniczenie w życiu rodziny za wszelką cenę. Choćby się to wydawało śmieszne, trzeba zaznaczać: ,,ja tu jestem".
 
Mówię, że to wszystko można, ale wcale nie jestem przekonana, że to jest dobre.
 
Mam to szczęście czy nieszczęście, że widzę tych samotnych mężczyzn w Niemczech pracujących po 12 godzin, mieszkających gdzie się da, czasem razem w hotelu. Co oni mają robić w wolnym czasie? Jak mają się czuć kochani? Jak mają się czuć naszymi mężami?
Wiem, że czasem trzeba, że wydaje się, że zarobimy, coś zmienimy, że może tylko na chwilę.
 
A.I.: - Może się z tego zrobić styl życia?
 
Kasia Żółć: - Może się zrobić styl życia, ale też, niestety, to jest wystawienie się na zagrożenie - jak chodzenie wokół stacji benzynowej z zapaloną pochodnią. Bądźmy realistami. Jakoś trzeba tę pustkę zapełnić.
 
Ci małżonkowie oddalają się od siebie. Pojawia się sytuacja, którą poznałam i o której opowiadało mi wiele kobiet, którą można streścić słowami: radzisz sobie sama, bo męża nie ma. On ,,musiał" wyjechać - dla was. Niby wiesz, że on to robi dla was, że jemu też nie jest z tym dobrze, ale jesteś wściekła, zła, rozgoryczona, samotna, jest ci smutno. Wiesz, że on te pieniądze przyśle, że może przyjedzie, ale teraz musisz wszystko robić sama. Emocje się nawarstwiają i jak już przyjedzie to cię wkurza. Bo jakoś nauczyliście się funkcjonować bez niego. Aż przyjeżdża król i myśli, że tu wszyscy będą skakać wkoło niego.
 
A.I.: - Wchodzi w jakiś zastały rytm i trochę ten rytm burzy.
 
Kasia Żółć: - Jako oddzielni małżonkowie przyzwyczajamy się do działania samemu, do tego, że ja wybieram, ja decyduję. To jest niezdrowe, nie służy związkowi. Poza tym, jeśli nawet ci małżonkowie ufają sobie nawzajem, to świetnie, ale ja nie ufam całej reszcie świata. Istnieją na świecie i kobiety i mężczyźni, którzy nasze obrączki mają w głębokim poważaniu. I nie chodzi o to, że zacznie się od zdrady fizycznej. Nie - zacznie się od budowania więzi. Zacznie się od: chodź, sam tu siedzisz, zrobię ci obiad. Ja też tu jestem sama, przyjechałam zajmować się starszą panią, mam jeden dzień wychodnego, co będziemy sami siedzieć. Możemy pójść na kebab, mogę ugotować pierogi. W sumie - dobra rzecz. Wspieranie się na emigracji to przecież nic złego. I tak później jedna rozmowa, druga, trzecia, piąta... Z kim przebywasz, z kim masz wspólne doświadczenia - z tym budujesz więź.
 
A.I.: - Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Aleksandra IRLA
 
Na podstawie rozmowy spisała Aleksandra IRLA.

Powyższy tekst jest fragmentem jednego z trzech wywiadów z Kasią Żółć, które można w całości obejrzeć tutaj:
 
 
 
 
 
CZYTAJ TAKŻE INNE ROZMOWY

Zdjęcie: IWORIS-Family
 
OK Baner 790x105 Zakonczenie artykułu 2022 2x
Fixed Bottom Toolbar