Małżeńska codzienność, czyli róbmy to razem! – rozmowa z Kasią Żółć
Zdjęcie: Iworis Family

Małżeńska codzienność, czyli róbmy to razem! – rozmowa z Kasią Żółć

Nie oczekujmy, że małżeńska codzienność będzie zawsze pogodna, jasna, jak z komedii romantycznej, z nami w roli głównej. Ważne, żeby była satysfakcjonująca - żebyśmy byli w niej szczęśliwi, żebyśmy byli w niej razem, żebyśmy nie oddalali się od siebie, żeby ta codzienność nas budowała a nie od siebie odciągała.
 
O małżeńskiej codzienności Aleksandrze IRLA opowiada Kasia ŻÓŁĆ - autorka bloga „Żółć mnie zalewa" oraz książki pt.: „Małżeńskie ABC", która z wykształcenia jest prawnikiem, a z pasji i doświadczenia zawodowego - specjalistką od relacji małżeńskich, prywatnie mamą sześciorga dzieci oraz żoną z ponad dwudziestoletnim stażem małżeńskim.
 
Aleksandra Irla: - Niektórzy mówią, że po 22 wspólnych latach w małżeństwie wieje nudą. Pani głośno przeczy takim teoriom.
 
Kasia Żółć: - My nie nudzimy się ze sobą, a nawet się kochamy. Nie wiem, jak to możliwe, chyba mamy tępe noże, że jeszcze się nie pozabijaliśmy. A mówiąc serio - można ze sobą wytrzymać 22 lata i to bez zaciśniętych zębów, z uśmiechem.
 
A.I.: - Można mieć piękną małżeńską codzienność. Jak Pani myśli, jakie odpowiedzi znajdziemy wpisując w popularną wyszukiwarkę hasło ,,małżeńska codzienność"?
 
Kasia Żółć: - Zgaduję, że znaleźlibyśmy wiele prześmiewczych treści typu: po 15 latach nowy mąż należy się z urzędu, po tylu latach to już kazirodztwo, trzeba wymienić na nowszy model. To jest czarny PR małżeństwa. Nie wiem z czego on wynika. W książce i na blogu piszę o takich opiniach, że małżeństwo zabija miłość, zabija to, co między nami dobrego, że ,,po co nam papierek”. To są opinie mylne i krzywdzące.
 
A.I.: - Opinie, które znalazłam na szczycie wyników wyszukiwania na hasło „małżeńska codzienność" to m.in.: szaruga małżeńska, przyzwyczajenie, rutyna, brak atrakcyjności w oczach swoich i współmałżonka oraz: codzienność przytłacza, męczy, nudzi. Jednocześnie pojawia się sporo materiałów o tym, że codzienność małżeńska jest bardzo ważna, że nie musi być szara.
 
I tu pytanie do Pani. Jakiego koloru jest Pani małżeńska codzienność? Co może nam Pani doradzić, na podstawie doświadczenia własnego oraz wielu żon, które zwracają się do Pani z pytaniami dotyczącymi ich związków. Jak dbać o małżeńską codzienność, żeby nie była szara?
 
Kasia Żółć: - Kluczowe słowo z Pani pytania to: „dbać". Moja małżeńska codzienność nie jest żółta, jest normalna: kolorowa. Czasami szara, czasami żółta, czasami wielobarwna. Małżeńska codzienność, tak jak życie, jest różnorodna, nieprzewidywalna. Czasem jest jak listopad, czasem jak wiosna z kanarkami i skowronkami. Ważne, żeby do małżeństwa podchodzić w sposób twórczy. Najgorsze co mogą zrobić małżonkowie, wcześniej zakochani, to nie zrobić nic.
 
A.I.: - Uznać, że skoro z dobrego punktu, z miłości, wystartowaliśmy, to w tym dobrym punkcie już zawsze zostaniemy?
 
Kasia Żółć: - Tak, to jest taka straszna rzecz, która nam się zdarza - myślenie, że ,,jakoś to będzie". Mamy mnóstwo poradników, aplikacji przygotowujących do różnych sytuacji życiowych. Mój sztandarowy przykład to przygotowanie do kupna chomika. Uczymy się jak z nim postępować, co kupić, co on je itd. A w przypadku małżeństwa uważamy, że nam się samo uda, samo z siebie urośnie, samo z siebie będzie szczęśliwe. Ja będę się angażować w rozwój swojej kariery zawodowej, w różne aktywności, które często są dobre, ale małżeństwo się samo zrobi.
 
A.I.: - Bo przecież się kochamy.
 
Kasia Żółć: - Takie myślenie to pierwszy, podstawowy błąd, podstawowa przyczyna tego, że potem nie jest kolorowo - bo odpuszczamy, bo w sposób naturalny przychodzą nawyki, odruchy. A odruch to np.: piwko, pilocik, hasło ,,ale o co ci chodzi, daj na luz Maleńka". A zamiast tego, w tym samym czasie, być może powinniśmy porozmawiać tak, jak kiedyś rozmawialiśmy, potrzymać się za ręce tak jak kiedyś się trzymaliśmy.
 
A.I.: - Bo codzienność może nasze małżeństwo pielęgnować, wzmacniać, rozwijać.
 
Kasia Żółć: - Nie oczekujmy, że ona będzie zawsze pogodna, jasna, jak z komedii romantycznej z nami w roli głównej. Mam wrażenie, że nie musi tak być, żebyśmy byli szczęśliwi. Bądźmy realistami - również w miłości.
 
Ważne, żeby małżeńska codzienność była satysfakcjonująca, żebyśmy byli w niej szczęśliwi, żebyśmy byli w niej razem, żebyśmy nie oddalali się od siebie, żeby ta codzienność nas budowała, a nie od siebie odciągała.
 
Proszę Państwa, sprawa pierwsza i podstawowa, tak banalna, że aż się wstydzę o tym mówić: trzeba spędzać ze sobą czas. Proszę sobie przypomnieć, jak wyglądają Państwa wieczory? A jak wyglądały wcześniej: tuż po ślubie, w okresie narzeczeństwa?
Dziś małżeński wieczór często wygląda tak: godzina 22.00, jedno musi jeszcze odebrać maile, bo odebranie wszystkich maili i odpowiedzenie na większość z nich jest koniecznością, dla drugiego przejrzenie wszystkich social mediów jest po prostu obowiązkiem współczesnego człowieka.
 
Niektóre kobiety muszą przed końcem dnia zmyć wszystkie podłogi na mokro, bo nie zasną. Później jeszcze coś wstawić, coś zrobić, sprawdzić wiadomości i obejrzeć ukochany serialik. Wiem i rozumiem, że każdy potrzebuje wieczorem się odprężyć. Ale róbmy to razem! Uważam, że przeciętna rodzina może wygospodarować minimum jedną godzinę, jeśli wieczorem odłoży ,,zabawki", obowiązki, które może nie są na teraz.
 
O którejś godzinie trzeba już zacząć być razem. A jak się razem położymy do łóżka, zaczniemy rozmawiać, to może wyjdzie z tego jeszcze coś romantycznego – coś, co się nie wydarzy, jeśli on jest przy komputerze, a ona ogląda serial. Po co oglądać cudze miłości, pasjonować się tym czy się spotkali, czy się nie spotkali? Przez cały dzień brak czasu na bycie z własnym mężem - dlaczego pozbawiamy się go jeszcze wieczorem?
 
Dodałabym też, że w małżeństwie potrzebny jest spryt w znajdowaniu wspólnego czasu. Jeśli np. mojemu mężowi zdarza się, że musi coś zawieźć na oddaloną pocztę, to ja w kapciach, w dresie jadę z nim. I mamy 15 minut rozmowy w każdą stronę. Może uda się spędzić wspólnie przerwę obiadową? Jeśli nam zależy - to coś zrobimy.
 
Druga ważna sprawa to nierezygnowanie z rozmawiania. Jak słyszę, że jakieś małżeństwo twierdzi, że rozumie się bez słów, włącza mi się czerwona lampka. W takich sytuacjach myślę, że może któreś z nich rozmawia z kimś innym, może płacze w nocy w poduszkę, może już nie mają ze sobą o czym rozmawiać, może już im się nie chce. Nierozmawianie ze sobą w małżeństwie może znaczyć różne rzeczy.
Na pewno bez słów nic się nie zbuduje. Specjaliści od budowania więzi, relacji, bliskości, powiedzą Państwu, że z kim przebywasz, z kim rozmawiasz, z kim dzielisz się swoim życiem - z tym budujesz relację.
 
A.I.: - Bywają niebezpieczne sytuacje, gdy tym powiernikiem jest koleżanka lub kolega z pracy - ktoś, kto słyszy od nas więcej niż współmałżonek.
 
Kasia Żółć: - A co nas do siebie najbardziej zbliża? Bardzo często zaczyna się od zwierzeń. To jest zwykłą fizykalność życia - o co dbasz to wzrasta, co pielęgnujesz to rośnie. Jeśli nic nie wkładasz w relację z mężem, to ta relacja nie rozwija się, umiera.
To nie jest tak, że jeśli było nam fajnie wczoraj to będzie nam fajnie pojutrze.
 
A.I.: - Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Aleksandra IRLA
 
Na podstawie rozmowy spisała Aleksandra IRLA.
 

Powyższy tekst jest fragmentem jednego z trzech wywiadów z Kasią Żółć, które można w całości obejrzeć tutaj:
 
 
 
 
 
CZYTAJ TAKŻE INNE ROZMOWY

Zdjęcie: IWORIS-Family
 
OK Baner 790x105 Zakonczenie artykułu 2022 2x
Fixed Bottom Toolbar