Cieszmy się tym, co nas różni - rozmowa z Elżbietą Bielnicką-Moc
Zdjęcie: archiwum Elżbiety Bielnickiej-Moc

Cieszmy się tym, co nas różni - rozmowa z Elżbietą Bielnicką-Moc

Jak po wyfrunięciu" z różnych gniazd zbudować wspólne gniazdo, w którym każdy będzie czuł, że jest „u siebie”?
 
Ona i on wyszli z różnych rodzin, w których panowały różne zwyczaje, nawyki, tradycje. Jako małżeństwo mają stworzyć wspólny dom, co, w pewnych kwestiach, wymaga jednomyślności. Począwszy od drobiazgów, jak wybór koloru kanapy w salonie, przez uzgodnienie miejsca, w którym będą odpoczywali w czasie wakacji, po decyzję o miejscu do wspólnego życia.

Na pytanie: jak po „wyfrunięciu" z różnych gniazd zbudować wspólne gniazdo, w którym każdy będzie czuł, że jest „u siebie” - odpowiada Elżbieta BIELNICKA-MOC, która, w ramach Wspólnoty Trudnych Małżeństw SYCHAR, od 15 lat wspiera pary chcące uratować swoje małżeństwo, w rozmowie z Aleksandrą IRLĄ.

Elżbieta Bielnicka-Moc: - No właśnie, jak to zrobić, żeby było dobrze? Gdy bardzo młodzi ludzie zawierają związek małżeński, to wspólnie wzrastają, wspólnie dojrzewają, ścierają się. Natomiast jeżeli w związek małżeński wchodzą ludzie już dorośli, to myślę, że powinni mieć pewną wiedzę, powinni być świadomi tego, że są między nimi różnice.
 
870 covenant love 2645189 1280
 
Aleksandra Irla: - Bardzo podobne zdanie usłyszałam od Pana Marka Miotk (psycholog ze Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich w Poznaniu). Mówił o tym, że im później ludzie wchodzą w związek małżeński tym silniejsze są w nich ich własne schematy reagowania, przyzwyczajenia, nawyki - są już ukształtowani i trudno im dostosować się do siebie nawzajem.
 
E.B.M.: - Zastanawiam się, czy to nie lepiej, gdy to wszystko dzieje się zgodnie ze schematami rozwojowymi człowieka, że to młodzi ludzie zawierają związek małżeński i w tej relacji uczą się siebie nawzajem, uczą się akceptacji. Natomiast gdy biorą ślub ludzie starsi to muszą posiadać pewną wiedzę. Na przykład taką, że różnią się między sobą, pochodzą z różnych środowisk, posiadają różne temperamenty, mają zbliżone, ale jednak różne systemy wartości. Kobieta jest inna od mężczyzny - mamy różne emocje, uczucia. Mamy prawo mieć je różne - to jest świetne! Jeżeli chcę być z kimś w związku, to muszę być świadomy, że ten człowiek jest inny i coś innego wniesie do tego naszego wspólnego domu.
 
A.I.: - To, że nie widzimy świata tak samo jest normalne, dobre i wręcz wzbogacające małżeństwo. Spotkałam się z takim ładnym hasłem: cieszmy się tym co nas różni!

E.B.M.: - Różnice między nami to nie jest katastrofa, tylko wyzwanie i ubogacenie siebie nawzajem. Dobrze, żeby ludzie wchodzili w małżeństwo ze świadomością, że mają różne zachowania, myśli, osobowości, sposoby przeżywane emocji. Najtrudniej jest, gdy po ślubie panikują, np.: skoro Ty lubisz kolor niebieski a ja różowy to razem nie damy rady! Takie podchodzenie do sprawy jest zabójcze dla małżeństwa i dla związku. Gdy jedna osoba mówi, że ona nigdy w życiu nie zgodzi się na różowe poduszki, bo chce tylko niebieskie, nie przyjmuje naturalnych różnic, nie akceptuje inności tylko traktuje ją jak katastrofę - wtedy każdy problem będzie urastał do rangi strasznie dużego.

A.I.: - Myśli Pani, że jest możliwe, żeby ktoś rzeczywiście pokłócił się o kolor poduszki?
 
couple 4641033 1280
 
E.B.M.: - Tak - oczywiście! Jeśli jedna strona mówi zdecydowane „nie” - nie przyjmuję różnic, nie akceptuje faktu, że ten drugi człowiek ma prawo i do wolności i do różności - to będzie awantura nawet o kolor poduszki. Potrzebna jest akceptacja. Przyjmujesz człowieka takim, jakim jest - jego mocne strony, to że jest świetny, że zakochałeś się czy zakochałaś, bo przystojny, wesoły. Przyjmij również to, że on ma swoje niedoskonałości. Gdy brakuje akceptacji – problemy się mnożą. Na początku znajomości, w sytuacji zakochania, zazwyczaj nie widzimy wad.
 
A.I.: - Podobno częste jest też podejście, że zmienię współmałżonka po ślubie, że wychowam sobie żonę albo męża.
 
E.B.M.: - Z perspektywy mojej pracy, obserwacji - mrozi mnie, gdy słyszę coś takiego. Najgorzej, gdy ktoś rzeczywiście ostro zabiera się za wychowanie dorosłego współmałżonka. Nie ma świadomości, że dorosłego człowieka raczej już nie zmieni. Na przykład, gdy jedno z narzeczonych zauważa, że to drugie nadużywa alkoholu i stwierdza: nie przejmuję się, bo ja ją / jego zmienię. To zresztą nie musi być kwestia nałogów, ale nawet błahostki, np..: on lubi spać po lewej stronie a ja chcę, żeby spał po prawej więc go nauczę, zmienię. Z takiego podejścia będą kryzysy.
 
A.I.: - Opierając się na Pani doświadczeniu zawodowym - jakie kwestie są szczególnie trudne do ustalenia na początku życia małżeńskiego?
 
E.B.M.: - Tak naprawdę nie ma reguł. Czasami na przykład bardzo dużym problemem jest to, czy będziemy żyli w bliskości ze swoimi rodzicami, czy będziemy ich codziennie odwiedzać albo czy mamusia będzie z nami mieszkała. Bywa, że taka sytuacja jest zabójcza dla małżeństwa, jest nie do przejścia, a bywa, że to jest żaden problem. Jeżeli małżonkowie podchodzą do takich sytuacji jako do wspólnego zadania, które trzeba razem przepracować, uzgodnić - wtedy dojdą do porozumienia nawet w bardzo trudnych sprawach. Potrzebna jest elastyczność, zrozumienie, akceptacja, życzliwość.
 
A.I.: - Dziękuję za rozmowę.
 
Rozmawiała: Aleksandra IRLA
 
Tekst powstał na podstawie rozmowy, której nagrania W CAŁOŚCI można wysłuchać tutaj:
 
 

 

Elżbieta Bielnicka-Moc jest z wykształcenia pedagogiem szkolnym. Prawie 20 lat pełniła funkcję kuratora społecznego oraz pracowała w świetlicy socjoterapeutycznej z dziećmi i młodzieżą z rodzin dysfunkcyjnych. Od 15 lat, w ramach Wspólnoty Trudnych Małżeństw Sychar, pomaga osobom w kryzysie małżeńskim. Prywatnie jest żoną, mamą dwojga dorosłych dzieci, babcią dwójki wnuków.

CZYTAJ TAKŻE INNE ROZMOWY

Zdjęcia: Pixabay.com, Pexels.com, Zdjęcie: archiwum Elżbiety Bielnickiej-Moc
 
OK Baner 790x105 Zakonczenie artykułu 2022 2x
Fixed Bottom Toolbar