kwarantannaTak, wiem nieco to przewrotne pytanie (to zadane w tytule), bo jakie mogą być dobre strony tego, że wirus szaleje, że niektórzy z nas boją się o zdrowie czy życie najbliższych, inni czują się jak w więzieniu, a jeszcze innych przeraża niepewność jutra… A mimo to, z sondażu przeprowadzonego wśród młodzieży przez Instytut Profilaktyki Zintegrowanej wynika, że czas epidemii przyniósł „pozytywne zmiany w funkcjonowaniu rodzin” u 53% badanych, np. zaczęli „spędzać ze sobą znacznie więcej czasu - częściej rozmawiać i podejmować wspólnie różne aktywności". Mowa również o „zwiększeniu się między nimi poczucia bliskości”. W raporcie podsumowującym sondaż cytowane są wypowiedzi młodzieży, np.: „Poprawił się nasz kontakt, mamy lepsze relacje, zbliżyliśmy się do siebie, dogadujemy się, mniej się kłócimy” lub: „Razem z mamą pogadałyśmy o rzeczach dla nas obu ważnych a wcześniej nie było na nie czasu”, albo: „Ja i moje rodzeństwo jesteśmy bardziej zaangażowani we wspólne dbanie o dom”.

To by się raczej zgadzało z głosami, jakie napływają do naszej redakcji. Otóż - o dziwo! - nie są to głosy rodziców, którzy narzekają na zamknięcie w domu z dziećmi, na trudności związane z nauczaniem na odległość czy zdalną pracą, ale zadowolenie, że w końcu nie trzeba się spieszyć. Że nie ma presji związanej z wieczornym zaganianiem dzieci do łóżek czy porannej gonitwy. Że można tak po prostu pobyć razem i robić rzeczy, na które na ogół nie miało się czasu. Docierają do nas również głosy, że niektórzy rozważają nawet przejście na edukację domową na stałe. A Agata Gramacka w artykule opublikowanym na naszym portalu napisała, że „wejście w tryb stuprocentowo rodzinny, kiedy ma się na to całkowitą zgodę, zajęło (...) niedużo czasu" i że "szybko przypomniało [im] się, że siebie po prostu lubią i lubią razem spędzać czas”. 

„Przede wszystkim nie ma takiej gonitwy, więc jest i mniej stresu z tym związanego – tłumaczy Donata Styczeń, mama dwóch nastolatków i rocznej córki. - Ja też jestem mniej nerwowa. Mam lepszy kontakt z synami. Może dlatego, że ten przymusowy pobyt w domu daje nam możliwość poznania się na nowo. Gdy jest szkoła, praca, codzienne zabieganie nie ma na to czasu. A teraz np. gram z dziećmi w Scrabble, a nie robiłam tego od niepamiętnych czasów. Starsi synowie zaczęli spędzać czas z młodszą córką, bawić się z nią. Kiedy chodzą do szkoły, nie mają takiej możliwości. Można powiedzieć, że dopiero teraz mają okazję naprawdę nawiązać z nią więź”. Na mniejszy stres zwraca też uwagę Celina Mierkiewicz-Wawro, mama jedynaczki: „Jest zdecydowanie mniej stresu związanego m.in. ze szkolną codziennością. Moja córka sama teraz decyduje o tym, czego i kiedy się uczy, w jakiej kolejności. A że jest zdecydowanie bardziej wypoczęta (ma więcej czasu na spanie), to i nauka lepiej jej idzie. Jest też mniej marudna”. Potwierdza to również Milena Gliwa, mama dwóch córek: "Mam mniej stresu związanego z gonitwą, szkołą, zajęciami dodatkowymi, zadaniami domowymi itp. Przyznam szczerze, że jeszcze nigdy nie byłam na takim długim urlopie i nawet mi się podoba. Mimo że bardzo lubię swoją pracę, to będę do niej wracać z lekkim żalem, bo jakoś tak przywykłam to tej kwarantanny, a nawet ją polubiłam. Codziennie ciepły obiad w porze obiadowej, moje córki dopilnowane, w domu ogarnięte, czas na poczytanie książek, no i rano można się wyspać... Jest czas na zabawy, rozmowy, wspólne prace domowe, np. gotowanie, za którym nie przepadałam, a teraz okazało się, że jest całkiem fajne. No i budzik nie dzwoni o szóstej rano!". A Krzysztof Jaworski, ojciec trojga dzieci, mówi wprost: „To dobry czas dla nas. Odpoczywamy. Nagle wszystko się uspokoiło. Mamy czas wytchnienia, nie ma tej gonitwy. Okazuje się, że człowiekowi do życia niewiele potrzeba.”

Czyż to nie wydaje się jednak dość nieoczekiwanym efektem epidemii..? Choć z drugiej strony, biorąc pod uwagę fakt, że wielu z nas zdarzyło się marzyć, żeby życie tak nie goniło, żeby był czas na zatrzymanie się bez wyrzutów sumienia, na pobycie w domu z dziećmi – może nie powinno aż tak dziwić? Życie wielu rodzin wyraźnie zwolniło. I choć nie są to wymarzone warunki, warto jednak dostrzec w tym również dobre strony. I niektórym rodzicom się to udaje. 

Dla wielu z nas, rodziców jednym z najtrudniejszych wyzwań jest złapanie równowagi między pracą zawodową a życiem rodzinnym. Tymczasem teraz - kiedy już minął pierwszy szok związany z zamknięciem szkół i przedszkoli - niektórzy o wiele lepiej sobie z tym radzą. I mimo stresu (m.in. lęku o zdrowie czy finanse), mimo wielorakich trudności organizacyjnych – mamy okazję nadrabiać zaległości np. w budowaniu więzi z dziećmi. A z badania psychologicznego Harvard Grant Study (trwającego 75 lat) wynika, że nie sukces zawodowy, nie status materialny, nawet nie dobre zdrowie czyni nas szczęśliwymi, ale właśnie głębokie i trwałe więzi z najbliższymi.

No tak… warunki do budowania więzi mamy, jeszcze tylko umiejętność wyłapywania nawet najdrobniejszych pozytywów w nawet najbardziej krytycznych sytuacjach i będziemy prawie idealnymi rodzicami. 


Małgorzata Tadrzak-Mazurek


Zdjęcie ilustracyjne