92670618 568145137153427 1679828693775548416 nSzkoły będą zamknięte do Świąt Wielkanocnych. Nauka w domu zostaje przedłużona i my, rodzice musimy sobie z tym poradzić czy chcemy, czy nie chcemy. Ponieważ tak się zdarzyło, że jako rodzina prowadziliśmy domowe nauczanie przez sześć lat, chciałabym podzielić się kilkoma spostrzeżeniami, które mogą przydać się w obecnej sytuacji.

Rozpoczynając domowe nauczanie, miałam z tyłu głowy zdanie mojej przyjaciółki ze Stanów Zjednoczonych, gdzie ta forma nauki ma już długą historię, że
homeschooling może być zarówno prowadzony bardzo źle, jak i bardzo dobrze.

Na początku warto sobie uświadomić, że zdobywanie wiedzy wymaga wysiłku zarówno ze strony dziecka, jak i osoby dorosłej. Oczywiście, warto się starać przekazywać wiedzę w najbardziej przystępny, atrakcyjny, zrozumiały sposób, ale i tak mogą przyjść momenty, kiedy trzeba będzie pokonać zniechęcenie, znużenie, lenistwo i po prostu się przemóc, aby uczyć. Rodzic będzie zmuszony postawiać wymagania, granice i je egzekwować. Ja mówiłam do swojego dziecka: „Kochanie, rozumiem, to nie jest dla ciebie proste, dla mnie też. Tak się jednak stało, że teraz ja stałam się dla ciebie panią nauczycielką, dlatego ustalam, kiedy jest początek lekcji, kiedy koniec, czy dobrze zrobiłeś, czy trzeba jeszcze daną rzecz poprawić”. Z dobrze wykonanego zadania jest radość przede wszystkim dziecka, które czuje się sprawcą dobrze wykonanej pracy. Przy czym warto pamiętać, że dziecko w domu pracuje krócej, bo bardziej intensywnie. Oczywiście, zależy to od wieku dziecka i jego zdolności, ale dla klas 1-3 szkoły podstawowej wystarczy 2-3 godziny dziennie.

Oto kilka praktycznych spostrzeżeń:

Po pierwsze, warto sobie zdać sprawę, że w nauce domowej pomaga organizacja pracy. Bardzo trudno prowadzić ją ot tak, kiedy dziecko ma ochotę albo wenę twórczą. Dobrze wyznaczyć dzieciom czas i miejsce do nauki. Jeśli dzieci jest więcej niż jedno, dobrze, aby w tym samym czasie wszystkie pracowały, robiąc swoje zadania. Dlatego wstajemy o określonej godzinie. Super, jakby nam się jeszcze udało zrobić wcześniej pięcio-dziesięciominutową gimnastykę. Ranne ogarnięcie, ubieranie, ścielenie łóżka, śniadanie itd. Jesteśmy gotowi do pracy.

Warto poprzedniego dnia wieczorem ustalić z każdym dzieckiem, czego będzie się uczyło następnego dnia. Dobrze razem zapisać, w jakiej kolejności i zrobić plan godzinowy. I pamiętać o przerwach. Może potrzebne są pięciominutówki co dwadzieścia minut, a po godzinie czy półtorej dłuższa przerwa - piętnaście minut. Wszystko zależy od wieku dziecka i jego zdolności koncentracji uwagi.

Dobrze również wieczorem zobaczyć, które rzeczy wymagają pomocy rodzica, wytłumaczenia, przepytania i zaplanować wspólny czas z dzieckiem. Wtedy i dziecko, i my wiemy, że to jest czas na wspólną pracę. Na przykład, kiedy była nauka nowych angielskich słówek, córka lubiła grać w memory, dlatego robiliśmy razem karteczki, później już ona sama i grałyśmy.

Dobrze też jest sprawdzić, co dziecko zrobiło, czego się nauczyło. Pochwalić, ucieszyć się, docenić szczególnie wysiłek, jaki włożyło. Trzeba również pokazać dziecku, co jest zrobione źle, gdzie są błędy, które trzeba poprawić (choć teraz to może się okazać niepopularne i dla niektórych rodziców może wydawać się radą nie na miejscu – ale nie o trendach wychowawczych teraz mówimy, bo to temat na kolejny artykuł). Uświadomić, że dopiero się uczy i to normalne, że robi błędy, że czegoś nie wie. Nie bać się grymasów czy złości ze strony dziecka. Przytulić i zmobilizować do pokonywania trudności.

Ponieważ przy nauce dzieci w domu czas rodziców się kurczy, dlatego angażujmy dzieci w prace domowe. Wspólnie przygotowujmy posiłki, sprzątajmy z nimi. Wycieranie stołu, mycie podłogi, wycieranie kurzu, podlewanie kwiatków, obieranie warzyw itp. - to wszystko są rzeczy, które dzieci mogą robić. Najlepiej wspólnie. Na początku może będzie to trwało trochę dłużej, ale dobrze mieć na uwadze perspektywę przyszłościową. Swoim dzieciom często mówiłam: wiedza, jak zbudowany jest pantofelek, może ci się w życiu dorosłym nie przydać, ale umiejętność gotowania, sprzątania na pewno kiedyś tak.

Wiem, że tematu nie wyczerpałam, ponieważ każda rodzina ma swoje własne uwarunkowania, ale tych kilka wskazówek mam nadzieję okażą się  pomocne. Nauka w domu może stać się katastrofą dla dziecka lub wielką szansą. Z perspektywy widzę, że nam domowe nauczanie dało przede wszystkim możliwość poznania swoich dzieci i nawiązania szczególnych relacji. I to z każdym dzieckiem. A moja koleżanka, mama 15-latki, po kilku tygodniach domowego nauczania powiedziała: odzyskałam dziecko. Życzę tego wszystkim rodzicom, aby w tym czasie udało nam się nawiązać głębokie relacje z naszymi dziećmi.


dr n. społ. Magdalena Witkowska

Zdjęcie ilustracyjne/ fot. Agnieszka Podgórska