Moje dziecko zakochało się – czyli tylko spokój może nas uratować

pexels photo 935789W zeszłym roku w Vancouver wydarzył się wypadek na krzesełkowym wyciągu narciarskim. Piękna pogoda, słoneczny stok, na jednym z krzesełek 8-letni chłopiec ze swoim tatą. Nagle chłopak ześlizguje się z krzesełka i zwisa wysoko nad stokiem trzymany za rękę przez ojca. Na stoku pojawił się czternastoletni chłopak z przyjaciółmi, angażując pobliskie osoby i improwizując bezpieczną „sieć ratunkową” dla chłopca. W jednej chwili ojciec musiał wyjść poza swój lęk i otworzyć się na zaufanie nastoletnim ratownikom. Zrobił to, puścił syna z dużej wysokości. Chłopiec bezpiecznie wylądował w sieci, nic się nie stało. Został uratowany.

„Bezpieczne lądowanie” jest marzeniem każdego rodzica nastoletniego dziecka. Dużo mówi się o intensywnych zmianach, jakie następują u nastolatków, o ich trudnych wyborach. Myślę że jest to niemniej wymagający czas dla nas, rodziców. Musimy podejmować dziesiątki przeróżnych decyzji, które są i będą w przyszłości ważne dla naszych dorastających dzieci, dla naszej relacji z nimi i dla nas samych. Zastanawiamy się, na przykład, jak reagować na pierwsze miłości naszych dzieci. Co powiedzieć, kiedy? Chcemy uchronić je przed błędami, które sami popełniliśmy oraz zagrożeniami dzisiejszego świata. Choć warunki, w których dojrzewają nasze dzieci są nieco inne od tych, w których my dojrzewaliśmy, to „zadania rozwojowe” niemal takie same. Jednym z nich jest właśnie doświadczenie bycia w związku, które przygotuje je do budowania dojrzałych, intymnych relacji w dorosłości.

Na ogół pierwsze zakochanie pojawia się w wieku 13-14 lat, a związki trwają zwykle krótko - od kilku dni do kilku tygodni - ale pojawiające się uczucie jest niezwykle silne. I mimo że taka romantyczna relacja nastolatków ma narcystyczny rys (przez bycie w relacji z dziewczyną/chłopakiem nastolatek podnosi swoją wartość we własnych oczach), a ich istotą nie jest wzajemność i wytrwałość, ale uniesienie, romantyzm - to mimo to pozwala to nastolatkowi zdefiniować własne „ja”, odnaleźć własną tożsamość. Dlatego warto, żebyśmy nie przeszkadzali naszym dzieciom w zakochiwaniu się. Choć to ich zakochanie często nas, rodziców zaskakuje. Wówczas dobrze, żebyśmy szybko podjęli decyzję, czy trzymamy się naszej wizji ich rozwoju, czy rozważając okoliczności odpuszczamy, pozwalając im na własny rozwój.

Jako terapeutka spotykam dorosłe osoby, które przeżywają trudności związane z wchodzeniem w związki, a następnie z ich utrzymaniem. Mają żal do swoich rodziców, od których najczęściej słyszeli komunikaty: „zajmij się nauką, na to przyjdzie czas później”; „nic nie osiągniesz jeśli będziesz teraz biegał za dziewczynami”. Spróbujmy więc spojrzeć na sytuację oczyma nastolatka. Nie wyśmiewajmy jego uczuć, nie umniejszajmy ważności tego, co przeżywa, np. komentarzami typu: „daj sobie spokój, jeszcze niejedną dziewczynę pokochasz”; „nie będzie ten, będzie inny”; „to ma być miłość?”. Zamiast tego spróbujmy uznać ważność tych przeżyć, okażmy nastolatkowi zrozumienie dla pojawiającej się w nim fali uczuć. Zaoferujmy mu wsparcie. Nikt nie rodzi się nastolatkiem, warto więc przygotować zarówno dziecko, jak i siebie na ten czas. Gdy córka wychodzi na randkę wieczorem, nie żegnajmy jej słowami: „tylko się szanuj”; „uważaj na siebie, jesteś porządną dziewczyną”; „jak byłam w twoim wieku, to było nie do pomyślenia, żeby dziewczyna spotykała się z chłopakiem o takiej porze”. Raczej przygotujmy ją na ten czas.

Jak to zrobić? Rozmawiajmy z naszymi dziećmi gdy mają lat 5, 6, 7, 10… 17 lat - w każdym wieku, oczywiście, stosownie do etapu rozwoju, na jakim się znajdują. Mówmy o wartościach, pokazujmy co jest ważne i dlaczego. Opowiedziane przez nas historie mają dużą moc, uczą nasze dzieci, jak ustawiać życiowe priorytety. Młoda osoba, która wcześniej miała możliwość poznawania życiowych priorytetów, na ogół będzie umiała wybrać, odmówić lub szukać pomocy, gdy coś do nich nie pasuje.

Czasem może się również zdarzyć, że nasz nastolatek nie chce się od nas oderwać. Możemy np. usłyszeć od naszego dorastającego syna: „Mamo dziewczyny są takie głupie, nie ma z nimi o czym rozmawiać, wolę rozmawiać z tobą, bo mogę o wszystkim. Świetnie się rozumiemy”. Takie słowa powinny być dla nas sygnałem ostrzegawczym: więź jest za bliska. Nie wychowujemy syna dla siebie. Jak ma się zainteresować dziewczynami, jeżeli najwspanialszą kobietą w jego życiu jest mama? Taka sytuacja wymaga od nas odwagi, aby się przestać we wszystkim zgadzać z naszym dzieckiem, by mógł doświadczyć frustracji w tej relacji i otworzyć się na relacje z rówieśniczkami.

W kryzysie rozwojowym są i nastolatkowie, i ich rodzice. Przechodzenie przez okres dorastania nie łatwe ani dla jednych, ani dla drugich. Chcąc „puścić” nastolatka, pozwolić mu doświadczać, rodzic powinien się uczyć w relacji z nim otwartości. A to przychodzi poprzez wiele rozmów, obserwacji i... otwartość na miłość.


Jolanta Prajs
psycholog


Zdjęcie ilustracyjne/Pexels.com
Fixed Bottom Toolbar