Opowieści o Świętym Mikołaju
- wtkaczyk
- Kategoria: OKIEM MAMY

Agnieszka Dubiel
Pamiętam, że było ciemno. W tamtych czasach przez cały Adwent było ciemno i cicho, a jasne światła miały prawo pojawić się dopiero po zabłyśnięciu pierwszej gwiazdki. Mama zabrała mnie nagle do kuchni, a tata gmerał coś w szafie w przedpokoju. Wtedy właśnie zorientowałam się, że coś tu nie gra. Byłam jeszcze przedszkolakiem, ale potrafiłam dociekać prawdy.
- Jak to jest z tym Gwiazdorem? – zapytałam wprost.
- Jak to jest z tym Gwiazdorem? – zapytałam wprost.
Święty biskup od pomagania
Wtedy usłyszałam przepiękną opowieść, którą pamiętam do dziś. O tym, że był kiedyś taki święty biskup, który pomagał ludziom. Podrzucał im w nocy rzeczy, których bardzo potrzebowali, ale tak, żeby nikt się nie zorientował i nie wiedział, kto im pomógł. Teraz święty Mikołaj jest w niebie, a my na jego pamiątkę też robimy sobie nawzajem prezenty. Po cichu, żeby była niespodzianka.
Bardzo mnie ucieszyła ta perspektywa. Przez kolejne lata uczyłam się nie tylko sprawiać drobne podarunki najbliższym, ale także nie szperać po szafach i nie wyszukiwać prezentów przed czasem. Wiedziałam, że warto poczekać na właściwy moment i że szkoda odbierać sobie tę radość wcześniejszym odkryciem. To była jedna z ważniejszych i piękniejszych lekcji życiowych.
Jakoś nie żałowałam worka, który wcześniej pojawiał się za drzwiami domu, nie wiadomo skąd. Był płócienny i miał nadrukowaną amerykańską gwiazdę – w zupełnie takim samym kilka miesięcy wcześniej dostaliśmy mąkę z darów. (Tak przy okazji: kto jeszcze pamięta dary żywnościowe z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych?).
Nie żałowałam spotkań z dużym czerwonym panem, który dawał dzieciom prezenty i brał je na kolana. Ani długich wieczorów spędzonych na wspólnym z siostrą czyszczeniem butów, żeby święty Mikołaj się nie przeraził, gdy będzie zostawiał prezenty.
Prezenty w butach i w worku
U nas w Wielkopolsce było tak: 5 grudnia wieczorem ustawialiśmy buty na parapecie okna, a rano znajdowaliśmy w nich różne drobiazgi podrzucone tam w nocy. W Wigilię wieczorem natomiast przychodził Gwiazdor z wielkim workiem, trochę przypominający przerośniętego krasnala. Chyba, że akurat niepostrzeżenie stawiał worek pod choinką lub za drzwiami, naciskał dzwonek i uciekał jak uczniak, zanim otworzyliśmy.
I to było proste. Niestety, nie cały świat jest Wielkopolską i z własnymi dziećmi miałam już większy kłopot. Tradycje trzeba zachować, buty 5 grudnia wieczorem trzeba wyczyścić i postawić przy oknie, ale co z resztą? Na Śląsku prezenty pod choinkę przynosi Dzieciątko albo Aniołek (różnie mówią). Na tak zwanym „Śląsku Małopolskim” prezenty przynosi Gwiazdka. U rodziny pod Warszawą – Święty Mikołaj. Ten sam, który był u nas 6 grudnia… Jeśli święta spędzamy w różnych częściach Polski, trudno jest pogodzić wszystkie tradycje.
Dlatego w przypadku naszych dzieci przeszliśmy od razu do pięknej opowieści o świętym biskupie Mikołaju, który wiele wieków temu potajemnie pomagał ludziom. A my na pamiątkę robimy sobie nawzajem niespodzianki. 6 grudnia przypominamy sobie świętego Mikołaja, dostajemy też prezenty pod choinkę.
Głębia przekazu świętego z Miry
Przy okazji świat zmienił się na tyle, że trudno jest się w nim połapać. Jeśli na kilka tygodni przed świętami na każdym rogu można spotkać czerwoną postać z brodą, jeśli do tego wszędzie roi się od śnieżynek i reniferów, to trudno wmawiać dzieciom, że jest to jeden jedyny Święty Mikołaj, który przyjechał specjalnie do nich. Całe to przedświąteczne zamieszanie raczej mnie zniechęca do biegania po sklepach, ale tak zupełnie go uniknąć, niestety, nie sposób.
Nie chciałabym jednak, żeby dzieci nabrały przekonania, że każda nasza opowieść to tak naprawdę tylko komercyjne gadanie, które nie ma przełożenia na rzeczywistość. Że Mikołaj jest tak samo wymyślony jak jego renifery, jak Kubuś Puchatek i Kevin sam w domu. Chciałabym, żeby poznały prawdziwą postać człowieka, który naprawdę pomagał innym i robił to w wyjątkowy sposób – dyskretny, bez rozgłosu, nie upokarzając obdarowanych. Przykro mi, gdy widzę, jak nowoczesność odbiera dzieciom całą tę głębię przekazu. Wolę skromniej i prawdziwiej. Mam nadzieję, że dobry przykład świętego z Miry nadal może być pociągający.
Autorka jest mamą pięciorga dzieci, tłumaczką języka angielskiego. Prowadzi bloga panilyzeczka.manifo.com. Jest również współautorką książki ,,Gdy świat jest domem – blog Sosenki. Gdy dom jest światem – blog Pani Łyżeczki”, a także laureatką konkursów literackich.
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com
