Księżyc nad blokowiskiem albo raczej zaklęcie otwierające

chlopcy    – Zobacz, księżyc wygląda, jakby położył się spać – mówię, wskazując na cieniutki rogalik.
     Jest wczesny ranek, właśnie zbiorowo podążamy do samochodu, który rozwiezie chłopców do szkół. Niektórzy są jeszcze mocno zaspani, a więc i rozdrażnieni.
     – Eee tam, bajki – odpowiada Chłopczyk J. z wyraźnym zniecierpliwieniem. – Za stary jestem już na takie rzeczy. We wszystkich bajkach zawsze rysują księżyc jako kawałek sera z dziurami. Co za bzdury! – I odwraca głowę, żeby już nie patrzeć. W końcu umysł ośmiolatka potrzebuje już prawdziwych wyzwań, a nie uruchamiania wyobraźni przez matkę.
     Tymczasem Kawaler S. oczyszcza szyby z porannego szronu.
     – Popatrz – zwraca uwagę, gdy tylko podchodzimy bliżej – widać nie tylko ten cienki rogalik, ale także cały obrys księżyca z drugiej strony.
     Rzeczywiście, nie zauważyłam. Postanawiam sprawdzić, czy dwanaście lat to też już za późno na bajki o żółtym serze:
     – Wygląda, jakby księżyc położył się spać, prawda?
     – Zazdro – odpowiada lakonicznie nastolatek, tym dziwacznym nastoletnim językiem bez końcówek. Ale jednak kontynuuje swoje zastanowienie nad istotą tego, co widzi.  – Ten rogalik jest jak lustrzane odbicie logo DreamWorksa.
     – Czego??? – pytam zadziwiona.
     – DreamWorks, wytwórnia, która wyprodukowała Shreka. I Madagaskar.
     – Aha – nawet nie udaję, że od początku wiedziałam.
     
     Dlatego uwielbiam z nimi rozmawiać. Rzucam wyzwanie i czekam, co z nim zrobią. Wyniku wciąż nie udaje mi się przewidzieć, więc pewnie jeszcze wiele niespodzianek przede mną. A może właśnie coraz więcej? Może każda kolejna rozmowa jest jak otwieranie następnej puszki z nieoczekiwanym. I te puszki rosną razem z dziećmi, i razem z nimi stają się coraz bardziej skomplikowane. Wypadają z nich labirynty skojarzeń, doświadczenia pozbierane gdzieś poza domem i przetworzone w skomplikowanym internetowym świecie, w którym oni czują zupełnie swobodnie. Tymczasem matce pozostaje tylko wypowiedzieć krótkie zaklęcie otwierające, a potem zwyczajnie słuchać i obserwować, bo przecież ani przewidywać ani sterować już nie da rady. Nawiasem mówiąc, taka rola życiowa bardzo mi odpowiada. Lubię słuchać.


Pani Łyżeczka
(Agnieszka Dubiel)

Zdjęcie ilustracyjne/fot. Anna Makowska

Rodzicielstwo jest niezwykłą przygodą. Dla każdego z nas ma ono inny wymiar, ale w wielu kwestiach codzienność nas rodziców jest bardzo podobna. I właśnie taką swoją „codziennością”, subiektywnym spojrzeniem na różne aspekty „bycia mamą” w kąciku OKIEM MAMY dzieli się z nami jedna z nas - mama - Agnieszka Dubiel, znanna niektórym pod nickiem Pani Łyżeczka. (red.)



Fixed Bottom Toolbar