O byciu razem - ważne życiowe doświadczenie

93620807 524262194925776 958762422749888512 nTakie chwile trzeba łapać, szczególnie, gdy są nieliczne. Panna T. przyszła na górę z lekkim niepokojem w oczach.
   - Mamuuuuś, bo to ciasto jest chyba za rzadkie.

Mamuś jeszcze przed chwilą była szczęśliwą posiadaczką prawie dorosłej córki, która w swej niezależności postanowiła upiec całej rodzinie ciepłe świąteczne bułeczki. I można było oddawać się błogiej myśli, że resztę kolacji przyszykuje młodsze rodzeństwo, a mamuś zajmie się... no chyba rozpaczaniem, że nie wie, czym w takiej sytuacji się zająć.

W każdym razie niemal dorosła Panna T. przyszła i poprosiła, więc można było znów stać się komandoską oraz ostoją bezpieczeństwa w jednej osobie.

A taka wspólna izolacja tylko we dwie, w kuchni oddalonej od całego tornada rodzinnego o długość schodów, korytarza i remontowanego pokoju – taka izolacja naprawdę daje poczucie oderwania się od wszystkich. I wtedy można spokojnie oddawać się tym magicznym kuchennym czynnościom, które w jakiś niepojęty sposób od wieków służą uspokajaniu serc i wprowadzaniu miłej atmosfery pomiędzy zwaśnionych ludzi. Bo przy ratowaniu ciasta i zgodnym kulaniu bułeczek nie da się strzelać fochów oraz buntować przeciw całemu światu. Nie bardzo też da się sztorcować córkę, że znów leży i nic nie robi – albo z dowolnego innego powodu. Tutaj nagle udaje się osiągnąć stan zgodnego działania oraz wzajemnej życzliwości. A na koniec pozostaje tylko ukucnąć przed gorącym piekarnikiem, w którym pięknie rumienią się uratowane owoce ciężkiej pracy i można nawet po cichu położyć mamie głowę na ramieniu, ciesząc się, że jest się razem.

Uczymy się łapać takie chwile. Kiedyś, gdy dzieci były mniejsze, urządzaliśmy im raz do roku „dzień dziecka i rodzica”, wówczas każdy mógł indywidualnie, z jednym z rodziców, pojechać na dowolnie wybraną jednodniową wycieczkę. Później, wraz z pojawieniem się najmłodszej, trochę organizacja się nam posypała, ale udało się utrzymać zwyczaj pojedynczego wychodzenia do kawiarni z wybranym rodzicem z okazji imienin dziecka. Wyjątkiem okazała się tu Pana Ł., która ostatnio wolała wyjście z mamą do lumpeksu, ale generalna idea została zachowana. Chodzi o to, żeby spędzić wspólnie trochę czasu, i to sam na sam. Mieć tę mamę (albo tego tatę) choć przez chwilę tylko dla siebie.

Teraz też pozostało nam tylko łapanie drobnych chwil. Powoli przestajemy liczyć czas, nie ma już znaczenia, czy ta kwarantanna trwa tydzień czy miesiąc. Nie wyglądamy już końca, nie zerkamy z utęsknieniem na kalendarz. Po prostu trwamy w tym dziwnym zawieszeniu, staramy się nie zadeptać i nie pozjadać żywcem – oraz wciąż uczymy się łapać te drobiazgi, które nas ratują.

I nadchodzi taki wieczór, gdy dwie nastolatki, które cały dzień narzekały, że muszą dzielić przestrzeń jednego pokoju, nagle korzystają wspólnie z jednej łazienki. Bo w towarzystwie znacznie ciekawiej jest nakładać na twarz różne mikstury, a potem zmywać je innymi miksturami. Zdarzają się takie popołudnia, gdy gramy w kości z Chłopczykiem J., raz za razem, do znudzenia. Kości toczą się po stole, zapisujemy wyniki, emocje rosną i wyciszają się. Nic w zasadzie się nie dzieje poza tym, że chłopczyk zdobywa ważne życiowe doświadczenie o wygrywaniu i przegrywaniu. I byciu po prostu razem.

Teraz wiemy już, że trampolina może służyć do oderwania się nie tyle od ziemi, ile od rodziny. Do niesłyszenia i niemówienia oraz niepatrzenia na innych. Ale za chwilę służy już tylko wspólnemu skakaniu, bo razem jest jakby ciekawiej. A w mikroskopijnej piaskownicy mieści się jednak dwoje dzieci. Okazuje się też, że śmigus-dyngus nie jest zabawą tylko dla dzieciaków. Nawet nastolatka może schować swój honor do kieszeni i poszaleć z nimi na trawie.

Tylu rzeczy uczymy się zupełnie od nowa, że czasu zaczyna brakować. I wcale nie mam na myśli realizacji podstawy programowej.


Pani Łyżeczka

(Agnieszka Dubiel)


Zdjęcie ilustracyjne/fot. Agnieszka Podgórska


Rodzicielstwo jest niezwykłą przygodą. Dla każdego z nas ma ono inny wymiar, ale w wielu kwestiach codzienność nas rodziców jest bardzo podobna. I właśnie taką swoją „codziennością”, subiektywnym spojrzeniem na różne aspekty „bycia mamą” w kąciku OKIEM MAMY dzieli się z nami jedna z nas - mama - Agnieszka Dubiel, znanna niektórym pod nickiem Pani Łyżeczka. (red.)




Fixed Bottom Toolbar