Być mamą Leonarda

thomas and friends 2435542 1280 - Mamo, jestem genialny - oświadczył Kawaler S., wkraczając pewnym krokiem do pokoju. - Popełniłem ten sam błąd konstrukcyjny, co Leonardo da Vinci.
   - Słucham? - chciałam się tylko upewnić, czy dobrze usłyszałam nazwisko.
   - Da Vinci. Ten, który wymyślił prototyp roweru i maszyny latającej.
   - Oraz twojego pojazdu z Lego Technic
   - Właśnie. Budując pojazd z napędem na cztery koła, wstawił kółko zębate z tej samej strony osi, co sprawiło, że koła przednie i tylne kręciły się w przeciwnych kierunkach. A wystarczyło wstawić je po drugiej stronie i wtedy wszystkie koła kręciłyby się w jedną stronę, pojazd więc mógłby jeździć - wyjaśnił mi z dumą.

Nie udało nam się ustalić, czy mistrz Leonardo poprawił swój błąd (jak wiadomo, większość jego fantastycznych pomysłów nigdy nie została dopracowana), za to Kawaler S. owszem, swój poprawił. I teraz jego pojazd jeździ, nawet po schodach zjeżdża samodzielnie, obracając się na każdym schodku o sto osiemdziesiąt stopni.

   - No to naprawdę jesteś genialny - zachwyciłam się szczerze.

Muszę przyznać, że to samo stwierdziłabym o człowieku, który wymyślił klocki Lego dla nastolatków. Nie tylko dlatego, że pozwalają urodzonym inżynierom rozwinąć skrzydła, zgłębiać tajniki konstruowania maszyn i eksperymentować z napędami. Również dlatego, że wyrywają nastolatków z ich ciasnego kokonu "nie chce mi się" oraz a "po co?" i przywracają ich do świata ludzi z pomysłem. Do tego jeszcze dają matkom pole do wnikliwej obserwacji różnic charakteru. Bo taki na przykład Kawaler S., będąc jeszcze Chłopczykiem studiował uważnie każdą instrukcję budowy kolejnej maszyny i dokładnie, krok po kroku ją odwzorowywał. Ładnych kilka lat trwało, zanim rozpoczął własne eksperymenty, a i te są w głównej mierze skupione na kolejnych rozwiązaniach z dziedziny mechaniki i przenoszenia napędu. Oraz pozyskiwania i gromadzenia energii, które to zagadnienie zresztą spędza sen z oka wielu prawdziwym inżynierom.

Tymczasem Chłopczyk J., jako natura niespokojna, ale uwielbiająca nowatorskie podejście do zasad, od początku zajmował się głównie tworzeniem własnych projektów. Przy tym ich techniczne rozwiązania niespecjalnie były zaawansowane, liczył się głównie nietuzinkowy design. I tak mieliśmy wysyp różnych dziwacznych pojazdów budowanych na bazie najprostszego prostokątnego podwozia o czterech kółkach. Oczywiście popychanego małą rączką w sposób zupełnie tradycyjny. Do tego jeszcze Chłopczyk J. ma całą armię ludzików, które składa w dowolnych konfiguracjach i którymi odgrywa różne bitwy oraz inne historyczne wydarzenia (przy czym preferuje on wersję historii, którą sam ma w głowie).

Jeśli więc akurat dwaj młodzi panowie się nie czubią (co w zasadzie się nie zdarza, bo czubią się stale), możemy doświadczać przenikania się dwóch światów: tego na stole, złożonego z armii wojowników zajmujących dziwaczne pojazdy, oraz tego pod stołem, gdzie akurat testowana jest kolejna genialna konstrukcja. Od dwóch dni na przykład mamy pod stołem wehikuł, który dzięki drugiemu silniczkowi skręca koła i zajeżdża pod zmywarkę, a czasem nawet do garażu w kawalerskim pokoju.

Tylko najstarsza siostra rwie włosy z głowy, bo bez względu na różnice w zabawach, wszystkie mają jedną cechę wspólną: generują nieznośny hałas. Czy to bitewny, czy też ryk silników, to bez znaczenia. Genialna siostra, roztrząsająca wszelkie zawiłości języka polskiego, naprawdę nie ma czasu ani okazji, by docenić swych braci. Zwłaszcza, że jej równie zdolna młodsza siostra wytrwale ostatnio poznaje tajniki gry na gitarze (choć podobno to jeden z najcichszych instrumentów), a ta zupełnie najmłodsza biega między nimi wszystkimi, z piankowym mieczem w dłoni, usiłując zaprowadzić porządek.

Powiem więc otwarcie: nie nudzę się. Mając w domu tyle wybitnych postaci, trudno się nudzić. Pewnie dlatego mam przekonanie, że szybko znalazłabym nić porozumienia z matką Leonarda da Vinci - syna od genialnych pomyłek.


Pani Łyżeczka
(Agnieszka Dubiel)


Zdjęcie ilustracyjne/fot. Pixabay.com

Rodzicielstwo jest niezwykłą przygodą. Dla każdego z nas ma ono inny wymiar, ale w wielu kwestiach codzienność nas rodziców jest bardzo podobna. I właśnie taką swoją „codziennością”, subiektywnym spojrzeniem na różne aspekty „bycia mamą” dzieli się z nami w kąciku OKIEMM MAMY jedna z nas - mama - Agnieszka Dubiel, znanna niektórym pod nickiem Pani Łyżeczka. (red.)


Fixed Bottom Toolbar