Bajka o Gwiazdce i marzeniach
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

Bajka o Gwiazdce i marzeniach

Agnieszka Dubiel
 
Pierwsza Gwiazdka zabłysła na zimowym niebie. Maleńka była i jeszcze trochę niepewna, bo ledwie co słońce zaszło, a ona już wyruszyła na wędrówkę.
 

Ten wyjątkowy wieczór

Miasto powoli pustoszało, auta ustawiały się w równych rządkach na parkingach, a ludzie wbiegali w bramy i kryli się za ciężkimi drzwiami. Mała Gwiazdka wiedziała, że jest to bardzo ważny wieczór, wyjątkowy. Słyszała o nim od swych starszych sióstr.
 
Od razu zauważyła, że w grudniu wieczory są długie, zimne i ciemne. Zrozumiała, dlaczego ludzie chowają się w ciepłych domach, zasłaniają okna, a na straży swojego królestwa stawiają tysiące lampek. W ten sposób mogą cieszyć się atmosferą i spokojem, mogą otwierać prezenty i słuchać kolęd. Blask małej Gwiazdki jednak nie przedostawał się do środka, poczuła się więc trochę niepotrzebna.
 

Marzenie o zdrowiu i kotku

Wreszcie jednak spotkała właściwą osobę. Mała dziewczynka siedziała w oknie na poddaszu i wpatrywała się w górę.
- Co tu robisz? – spytała ją mieszkanka nieba. – Nie świętujesz?
- Czekam – odparła mała dziewczynka o złotych włosach. – Chciałabym, żeby mama wreszcie wyzdrowiała i usiadła z nami do stołu.
- A gdzie reszta domowników?
- Zaraz przyjdą. Próbują sami wszystko przygotować – zachichotała cichutko.
- Marzysz o czymś?
- Chciałabym kotka. Maleńkiego i puszystego – rozmarzyła się mała.
Gwiazdka zapamiętała dokładnie każde słowo dziewczynki, a potem pocałowała ją w czoło i poleciała dalej.
 

Marzenie o lepszym domu

W jakimś oknie w bloku stała nastolatka, odwrócona tyłem do całego swojego świata.
- Co tu robisz? – spytała ją Gwiazdka.
- Marzę o lepszym domu. Takim, w którym nie ma tylu małych dzieci, w którym rodzice nie gonią do sprzątania i nie trzeba siadać wiecznie z rodziną. Marzę, żeby mieszkać sama wysoko w górach i żeby tylko wiatr hulał wieczorami. Mogłabym całymi dniami robić to, co zechcę i nikt by się nie czepiał.
- Ty tak serio?
- No tak… prawie – westchnęła nastolatka. – Czasem ich nawet lubię. Ale tylko trochę.
Wzruszyła ramionami i odwróciła się, by zniknąć w pokoju. Gwiazdka zdążyła jeszcze musnąć jej czoło, zanim odleciała.
 

Marzenie, by ludzie zmądrzeli

W kolejnym domu spotkała jakiegoś dziadka.
- Co tu robisz? – spytała.
- Czekam na ciebie – uśmiechnął się. – Bez ciebie nie mógłbym zasiąść do Wigilii. Widzisz ich tam wszystkich w środku? Oni już nie pamiętają, że trzeba na ciebie poczekać. Odmierzają czas zegarkami cyfrowymi, a nie gwiazdami. Ale nie wiedzą, że zegarki nie spełniają marzeń…
- A my, gwiazdki – spełniamy?
- W każdym razie je zbieracie i zanosicie, gdzie trzeba. Kiedyś każdy to wiedział.
- O czym marzysz, dziadku?
- Ja? Ja już niewiele mam marzeń. Ale chciałbym, żeby ludzie wreszcie zmądrzeli, żeby przestali się kłócić o rzeczy nieistotne. Żeby doceniali to, co mają. Takie przyziemne pomysły na lepszy świat.
 

Marzenie o locie w kosmos

Dalej Gwiazdka spotkała tatę i jego synka, który patrzyli na nią wprost przez domowy teleskop.
- Co tu robicie? – speszyła się, gdyż nie była przyzwyczajona, by ktoś tak bardzo jej się przyglądał.
- Obserwujemy cię – odpowiedzieli zgodnie.
- Nie jecie? Nie śpiewacie kolęd? Nie otwieracie prezentów?
- To wszystko już zrobiliśmy wcześniej, bo tata za chwilę idzie do pracy. Ale jednym z prezentów był teleskop, więc go testujemy – wykrzyknął chłopczyk jednym tchem.
- O czym więc teraz będziecie marzyć?
- Chcemy polecieć kiedyś razem w kosmos i zobaczyć cię z bliska – odrzekli obaj, machając jej na pożegnanie, bo ona nagle postanowiła uciec w jakieś bezpieczniejsze miejsce.
 

Marzenie, by dzieci nie zgubiły drogi

Zastanawiała się, by już lecieć daleko na południe, ale w ostatnim domu na przedmieściu, w ciemnawym oknie dostrzegła jeszcze mamę w fartuszku ubrudzonym mąką.
- Co tu robisz? – spytała Gwiazdka.
- Wypatruję moich dzieci – padła odpowiedź. – Część już siedzi przy stole, trochę się wiercą ze zniecierpliwienia, ale upewniam się, czy żadne jeszcze nie pojawi się na drodze. Marzę, że kiedyś jeszcze przyjdą wszystkie, że znów będziemy razem świętować. Że w domu okaże się cieplej niż gdziekolwiek na tym świecie.
Gwiazdka zajrzała głębiej do wnętrza.
- Nie marzysz o nowej kuchni? O ładniejszej kanapie?
- O tym też – machnęła ręką mama. – Ale tylko trochę. Bardziej myślę o tym, żeby dzieci nie zgubiły drogi, żeby zawsze szły w dobrym kierunku. I żeby były szczęśliwe…
 

Tam, gdzie niemożliwe spotyka się z możliwym

Gwiazdka zamyśliła się. Złożyła świetlisty pocałunek na czole mamy, a potem poleciała, bo naprawdę był już na nią czas. Przed północą przecież musiała stanąć nad Stajenką, hen, daleko na południu. Miała wskazywać drogę pasterzom i mędrcom. Tymczasem jednak, czekając na właściwą porę, wysypała wszystkie zebrane marzenia u stóp maleńkiego Dzieciątka. Wiedziała przecież, że tutaj właśnie niemożliwe spotyka się z możliwym, a niebiańskie z bardzo przyziemnym. Tutaj objawia się cała nędza tego świata tuż obok największego jego bogactwa.
 
Gwiazdka mogła teraz Dzieciątku zanucić piękną kolędę usłyszaną w zimnym kraju na północy: „Bóg się rodzi, moc truchleje (…) ogień krzepnie, blask ciemnieje”. Spełniła swoją misję. Szczęśliwi, którzy zechcieli na nią poczekać w ten wyjątkowy wieczór. I ci, którzy odważyli się marzyć…
 
Autorka jest mamą pięciorga dzieci, tłumaczką języka angielskiego. Prowadzi bloga panilyzeczka.manifo.com. Jest również współautorką książki ,,Gdy świat jest domem – blog Sosenki. Gdy dom jest światem – blog Pani Łyżeczki”, a także laureatką konkursów literackich.
 
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com
 
Baner790x105 Zakonczenie artykułu WERSJA 4
Fixed Bottom Toolbar