30 lipca – Międzynarodowy Dzień Przyjaźni
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

30 lipca – Międzynarodowy Dzień Przyjaźni

Agnieszka Dubiel
 
Siedzimy na kocyku nad brzegiem jeziora. Trochę nam chłodno, bo schowałyśmy się w cieniu, a słońce grzeje już tylko taflę wody. Dzieci chlapią się, krzyczą, bawią i wygłupiają. Jak to dzieci. My dzięki temu mamy dwie godziny na spokojną (w miarę możliwości) rozmowę. W końcu nie widziałyśmy się od roku. A wcześniej? Pewnie ze dwa lata? Jeszcze wcześniej? To bez znaczenia.
 

Nie powiem, że cię rozumiem…

Najważniejsze jest to, że nie możemy się nagadać. Każde dwie godziny, które dodałybyśmy do już zdobytego czasu i tak okazałyby się zbyt krótkie. Tak samo jak wtedy, gdy wracałyśmy razem ze szkoły, gdy pojechałyśmy na wakacje do Szwecji, gdy była świadkiem na naszym ślubie, gdy wspólnie pracowałyśmy nad książką (ja tekst – ona obrazki).
 
– Nie powiem, że cię rozumiem, bo mogę sobie tylko wyobrazić, co przeżywasz – mówi ta, która przyzwyczaiła się już do przebywania sama ze sobą i swoim psem. Do swojej niezależności, własnego czasu i popołudniowej ciszy w cieniu ogródka. – Początkowo było mi może trudno, musiałam się pogodzić z takim życiem, ale teraz je doceniam.
 
To nic, że nie zrozumie. Słucha. Życzliwie komentuje. Wynajduje podobne sytuacje w otoczeniu. Patrząc nieco z boku, może ocenić bardziej obiektywnie, podpowiedzieć, podsumować. Zawsze z uwagą i wyczuciem. To, dlatego pewnie wcale nie czuję się niezrozumiana. I jakoś nadal nie mam dość tych spotkań i rozmów, nawet jeśli siłą rzeczy dość sporadycznych.
 

O kilka kroków do przodu

Siedzimy przy stoliku pod orzechem. Nasz ogródek powolutku zapada w mrok – nie wiadomo, czy bardziej wieczorny, czy burzowy. Oni – na wspólnej ławeczce, my tuż obok. Dzieciom pozwoliliśmy obejrzeć bajkę, bo przecież mamy sobie przez chwilę porozmawiać. Jak wtedy, gdy to oni mieli maluchy, a my dopiero szykowaliśmy się do ślubu. Jak wtedy, gdy zatrzymaliśmy się u nich wracając z wakacji, gdy był świadkiem na naszym ślubie, gdy odwiedzali nas w coraz ludniejszym domu. I znów jeden wieczór okazuje się za krótki. Poprzednio widzieliśmy się dwa lata temu, przedtem kolejne dwa lata.
 
Oni zawsze są o kilka kroków do przodu. Mogę obserwować i domyślać się, co mnie czeka już niedługo. Najpierw małe dzieci, potem większe. Potem te zbuntowane, z problemami. Dzieci wychodzące za mąż, Wnuki… Bardzo to pouczające. Powoli dochodzimy do tego punktu, gdy zaczynam ich coraz lepiej rozumieć: taką rodzicielską bezradność, gdy patrzą na wybory swoich córek, a jednocześnie ufność, że ostatecznie wszystko zmierza ku dobremu.
 

Popatrzeć w przyszłość z większą dawką nadziei

Mogę jeszcze długo tak pisać. O tych, którzy jeszcze niedawno mieszkali blisko nas i zawsze mogliśmy na nich liczyć. A teraz mieszkają dalej, ale i tak możemy liczyć właśnie na nich. I o tych, którzy są pod ręką, wspierają i ratują w trudnościach życia codziennego, w chorobach i kwarantannach. O tych, do których można zadzwonić tylko po to, żeby porozmawiać, żeby stanąć na nogi popatrzeć w przyszłość z większą dawką nadziei. Jednych widujemy rzadko, innych często, ale wszystkich łączy jedno – zawsze mamy o czym porozmawiać.
 
To wszystko jest zwyczajne i normalne. Tak właśnie układają się przecież międzyludzkie relacje. Pytanie tylko, jakie znaczenie mają nasze przyjaźnie dla życia rodzinnego i wychowania dzieci? Dzieci przecież patrzą, słuchają, chłoną niemal przez skórę. Chwytają w przelocie strzępki zdań albo z uwagą analizują nasze słowa gdzieś zza pleców. Cichutko, żeby nie spłoszyć dorosłych, którzy zaczynają omawiać coraz ciekawsze tematy. Tak czy inaczej – obserwują.
 

Nauka przyjacielskiej wierności

Spotkania z przyjaciółmi, wspólne zmaganie się z codziennością, to świetny sposób na wychowanie „przy okazji”. W końcu wyznajemy podobne wartości, rozmawiamy na podobne tematy. Nawet jeśli interesują nas inne rzeczy, czy różnimy się poglądami – możemy dyskutować i uczyć się od siebie nawzajem. A dzieciom w ten sposób dajemy środowisko do bezpiecznego wzrastania, do poznawania świata w sposób, na jakim nam zależy. Uczymy, jak ważna i potrzebna (i naprawdę możliwa!) jest zwykła ludzka życzliwość. Dbamy o to, żeby w domu nie stykały się z treściami szkodliwymi, a jednocześnie pokazujemy, że nie jesteśmy dziwakami i dinozaurami. Naprawdę ludzie tak żyją. Jeśli nie wszyscy, to na pewno ci, z którymi rozmawiamy przy stole.
 
I jeszcze jedno. Ludzkie przyjaźnie to także nauka wierności, tej wartości, która dziś jest lekceważona i odrzucana, a która nadaje smak naszym relacjom. Z jednej strony musimy posiąść sztukę mądrego wybierania, bo nie wszystkie znajomości udaje się utrzymać wraz z upływem czasu i przyrostem kilometrów. Z drugiej strony są takie, które powinny pozostać na zawsze. Choćby po to, żeby za kilka lat przyjaciółka mogła zadzwonić ze słowami: „muszę zapytać ciebie, bo ty znasz mnie najdłużej…”
 
A dzieci widzą, słyszą i chłoną. To jest ich kapitał na przyszłość.
 
Autorka jest mamą pięciorga dzieci, tłumaczką języka angielskiego. Prowadzi bloga panilyzeczka.manifo.com. Jest również współautorką książki ,,Gdy świat jest domem – blog Sosenki. Gdy dom jest światem – blog Pani Łyżeczki”, a także laureatką konkursów literackich.
 
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com
 
Baner790x105 Zakonczenie artykułu WERSJA 4
Fixed Bottom Toolbar