Złote rady warte miliony - czyli o inwestowaniu w małżeństwo
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

Złote rady warte miliony - czyli o inwestowaniu w małżeństwo

Na pewno tak, jak ja uwielbiacie rady. A złote to już w ogóle. Widzę już oczyma wyobraźni was, czytających te słowa. To był sarkazm , oczywiście.


Ale… Zachęcona nagraniami na YouTube Marka Gungora (to ten facet, który opowiada o różnicach w budowie mózgu kobiety i mężczyzny; niektórzy go uwielbiają, inni nienawidzą), sięgnęłam po jego książki. Zamówiłam kilka. A co? Kto bogatemu zabroni (jak mawiał mój były szef)?

 
870 Dzialaj z nami


Małżeńskie porady warte miliony dolarów


Tytuł jednej z nich brzmi „9 małżeńskich porad a każda warta milion dolarów”. Powiedzcie, że nie skusilibyście się na taaaaką okazję? Właśnie. Mieć w kieszeni 9 milionów dolarów, choćby czysto teoretycznie, to jest coś! No, to się skusiłam.

Zakomunikowałam mojemu mężowi, że od dnia zakupu książki, codziennie będziemy czytać jedną radę. Co dzień milion do przodu. A po dziewięciu dniach to już nie tylko będziemy super małżeństwem, ale i stać nas będzie na wiele. Wszak 9 milionów piechotą nie chodzi, a książka nie kosztowała nawet 20 zł, więc czysty zysk (wychodzi ze mnie Poznanianka).
 
870 pexels amina filkins 5427922


Kanapki z sercem z keczupu

Pierwsza rada brzmi…! UWAGA!!!! „Bądźcie dla siebie mili”. Tak. Moi Drodzy! Ta rada jest warta milion dolarów. Wydaje się wam trywialna? Nic z tych rzeczy.
Mały rachunek sumienia. Dla was i dla mnie (po przeczytaniu tego rozdziału). Tak po pierwszym zarobionym właśnie w cudowny sposób milionie. Czy nie było (albo i nadal jest) tak, że przed ślubem to byliście dla siebie mili, uczynni, złego słowa o współmałżonku (wtedy jeszcze narzeczonym albo narzeczonej) nie mówiliście? A teraz? Tak z czystym sercem - nie minęło wam trochę?

Już kanapek z sercem z keczupu nikt nikomu nie robi? Albo rzadko. Nikt nie wita cię słowami: O Kochanie! Masz ochotę na kawę? - gdy ten/ta wrócił/-ła spóźniona z pracy. Szczerze? Pewnie nie. Krew was zalewa, że wy tu w „chacie” cały dzień z chorymi dziećmi, on się spóźnia nawet na kolację a ty nie masz najmniejszej ochoty powitać go miło i z uśmiechem. Jest tak? Na bank jest.

Może nie zawsze ale bywa. Albo mówimy sobie, że przecież ona mnie nie rozumie. Ja tu cały dzień haruję jak wół, wracam późno do domu, bo szefowi się nagle przypomniało, że w tym tygodniu jeszcze nie wezwał mnie na dywanik i właśnie, gdy naciskałem już klamkę, żeby wyjść, zawrócił mnie, a w domu cała rodzina czeka z kolacją. Awantura gotowa.
 
870 couple 7068314 1280


Powiedz mi szczerze, co czujesz

Jaka jest przyczyna tego wszystkiego? Nie jesteśmy dla siebie mili i sympatyczni. A z czego to wynika? Gungor daje jedną odpowiedź: „Źródłem takiego zachowania jest pewne, składające się z pięciu słów zdanie, uważane za wyborną radę dla całych pokoleń małżeństw: POWIEDZ MI SZCZERZE, CO CZUJESZ.

Spośród wszystkich amatorskich, idiotycznych i błędnych porad, których można komuś udzielić, ta na pewno znajduje się na podium. „Powiedz mi szczerze, co czujesz”! Jasny gwint! Nic dziwnego, że jednemu z drugą wydaje się, że mają prawo, a nawet moralny obowiązek, emocjonalnego wymiotowania na siebie nawzajem. Opacznie zrozumieli to zdanie i sądzą, że nie tylko mają prawo do wylewania na siebie jadu, ale że ta czynność przyczyni się do poprawy ich związku.” (1)

Oczywiście nie chodzi o poważne rozmowy, w których trzeba szczerze ze sobą porozmawiać ale, jak pisze Gungor: „Mam na myśli ludzi, którym się wydaje, że sam Bóg dał im prawo do nikczemności i ubliżania innym, tylko dlatego, że są w związku małżeńskim!” (2)
 
870 pexels shvets anna 2626723


Bądźmy dla siebie mili

Wraca więc taki mąż do domu spóźniony, a żona od progu wita go SZCZERYMI słowami (niczego nie owija w bawełnę, niczego nie ukrywa, kawa na ławę): „O! Wrócił nasz pan i władca! A co to się stało, że zaszczyciłeś nas swoją obecnością? Myślisz, że mi jest łatwo (mówienie o sobie bez kierowania oskarżeń – następna prawda, która może być mieczem obosiecznym!) siedzieć cały dzień z chorymi dziećmi, przygotowywać posiłki, na które Ty nie raczysz przyjść na czas?”.

A on na to: „A kto twoim zdaniem na to wszystko zarabia? Czy ty myślisz, że ja w pracy wypoczywam?” Było szczerze, było o swoich odczuciach, a jednak nie zadziałało jak trzeba. Dlaczego? Nie było w tym wszystkim sympatii do drugiej osoby! Nie byli dla siebie mili!

Szczerość tak, ale z wyrozumiałością, miłością i sympatią. Na każde pytanie skierowane do Gungora typu: „Czy muszę pomagać żonie nawet wtedy, gdy wracam zmęczony z pracy?” on odpowiada: „Tak. I bądź przy tym miły!” Albo: „Czy nie mam prawa krytykować mojego męża, kiedy nie składa ubrań tak, jak mu kazałam? – Nie! Zamiast tego bądź miła!”
 
870 pexels katerina holmes 5910833

Proste? Aż za bardzo. A jednocześnie mega trudne, bo już pewnych reakcji musimy się oduczyć!

Ale wierzę w was. Na pewno się uda. Przypomnijcie sobie czasy sprzed ślubu i sprzed dzieci. Z dzióbków sobie piliście… Co się stało później, że już tego nie robicie? Przypomnijcie sobie te czasy i bądźcie dla siebie mili. A wtedy w waszym domu naprawdę będzie lepsza atmosfera. Mężowi będzie się chciało wcześniej z pracy wyrywać, żonie gotować obiady. Będzie pięknie. Chcecie kolejnych rad od Gungora? Mogę je dla Was opowiedzieć, jeśli chcecie w kolejnych odcinkach albo, jeśli jesteście niecierpliwi – sięgnijcie po jego książkę. Naprawdę warto.
 
(1) Mark Gungor „9 małżeńskich porad, a każda warta milion dolarów”, oficyna Wydawnicza Vocatio, Warszawa 2013, s. 10-11.
(2) Tamże, s.11

Autorka z wykształcenia jest kulturoznawcą i fizykiem medycznym. Pracuje z małżeństwami, które pragną mieć dzieci jako instruktor Creighton Model System - głównego narzędzia NaPROTechnology®. Jest mamą pięciorga dzieci i pasjonatką podróżowania.
 
CZYTAJ TAKŻE:

Zdjęcia: Pixabay.com, Pexels.com
 
870 Dzialaj z nami
Fixed Bottom Toolbar