Zagadki detektywistyczne – czyli nic nie ginie ani w przyrodzie ani w domu
Zdjęcie: Pixabay.com

Zagadki detektywistyczne – czyli nic nie ginie ani w przyrodzie ani w domu

dr Paulina Michalska

W ubiegły weekend przymusowo robiliśmy porządki w pokoju chłopaków. Bo jak zwykle podczas pakowania na wyjazd, starszy nie mógł czegoś znaleźć. Wiadomo – jak mama nie znajdzie, to znaczy, że przepadło. Zatem biuro detektywistyczne zaczęło swoje kolejne zlecenie.


Kiedy wkracza etatowy detektyw

Tajemnicze zniknięcia to w naszym domu prawie codzienność. Jest wprawdzie kilka nierozwiązanych spraw, ale w większości poszukiwania kończą się sukcesem.

Znacie to? Idę o zakład, że w każdym domu takie biuro działa non stop przez 24 godziny na dobę. Zaczyna się rano, kiedy ktoś staje przed lodówką (zazwyczaj mąż) i mówiąc do niej rzuca: - A gdzie ten jogurt, który wczoraj kupiłaś? A gdzie masło? Czy ktoś widział ser?
 
870 pexels cottonbro studio 4113947

I wtedy wkraczasz ty – etatowy detektyw! Znajdziesz wszystko, choćby było zakopane pod ziemią. Lodówka do pryszcz! Z zamkniętymi oczami znalazłabyś w półśnie wszystko, czego potrzebujesz.


Wystarczy postraszyć

Co innego mąż… Czasem, gdy tak przemawia do lodówki, a ja jestem na przykład w salonie, straszę go mówiąc: - Mam wstać? Tego chcesz?

I on wtedy cudownie wszystko znajduje. Okazuje się, że moja pomoc wcale nie była potrzebna. Podobnie, jak z lodówką, jest u mojego męża z zegarkiem, telefonem, słuchawkami. W porannej bieganinie zawsze pada jedno z pytań: - Widziałaś mój zegarek? Czy ktoś widział mój telefon? Nie pożyczał nikt moich słuchawek?

A ja jakoś zawsze wpadam na te jego zguby przypadkiem, na przykład myjąc zęby (zegarek na półce nad umywalką) czy ścieląc łóżko (słuchawki na stoliku). Z dumą wtedy „szpanuję” i niby to od niechcenia, popijając poranną herbatę rzucam: - Widziałam.
 
870 KADR search 768328 1280

Chyba dlatego wszyscy zawsze mnie najpierw pytają, czy czegoś nie widziałam. Niby wadę wzroku mam, ale wszystko widzę, kiedy trzeba. No chyba, że szukam swoich rzeczy. Ostatnio szukałam telefonu w aucie i świeciłam sobie latarką z telefonu. Ale to się chyba nazywa zmęczenie.


Niechciane odkrycia

Są też tajemnicze odkrycia rzeczy, których nikt nie szuka i raczej nikt nie życzy sobie, by były znalezione. Tak było właśnie w ubiegły weekend. Przy okazji szukania czegoś na wyjazd, znalazłam w pokoju chłopców kilka zagubionych talerzyków, miseczek i łyżeczek.

Nie bez powodu ktoś powiedział kiedyś, że pokój nastolatków jest jak IKEA – wchodzisz po koc, a wychodzisz z tuzinem kubków, talerzyków i sztućców. Znalazłam też niestety kanapki sprzed… nie wiem nawet ilu dni, ale były w takim stanie, że trudno nawet było rozpoznać, jakie miały skład. Szczelnie zamknięte w torebce na zip miały już zielone wąsy z pleśni.
 
870 pexels cottonbro studio 4778343

Nie wspomnę o brudnych skarpetach pod łóżkiem i szafą, bo to nawet początkujący detektyw znajdzie bez trudu. Wystarczy się pochylić i jak mawiał poeta, tam sięgać, gdzie wzrok nie sięga.


Ostrożność przed szafą nastolatka

Jeśli macie ciężki dzień, to lepiej nie bawcie się w detektywa w pokoju nastolatków. Nawet, jeśli was o to proszą. Lepiej zapytać ich, czy naprawdę tego chcą? Ja zawsze pytam, a wtedy okazuje się nagle, że jednak sami sobie poradzą.

Kiedy wściekła zanoszę kolejne ciuchy pozostawione w łazience do pokoju właścicieli (głównie właścicielek), chcę otworzyć szafę i po prostu wrzucić im to na półkę, zawsze pytam: - Czy ja chcę ją otworzyć? A dziecko odpowiada: - Zaręczam cię, że nie. Więc jeśli dostaniecie „zlecenie” na odnalezienie bluzy, ulubionej koszulki, czy hipsterskich skarpetek, to zapytajcie, czy zleceniodawca jest świadomy konsekwencji. Zaoszczędzi wam to mnóstwo czasu i nerwów.
 
870 pexels ketut subiyanto 4545965


Zmowa łakomczuchów

Są też niewyjaśnione sprawy, niestety. Czarna plama na moim detektywistycznym honorze. Są to sprawy z gruntu skazane na niepowodzenie, chyba, że masz dzieci w młodszym wieku, które nie potrafią dochować tajemnicy. Już wyjaśniam w czym rzecz.

Dostałam kiedyś z jakieś okazji naprawdę duże pudełko czekoladek. Poczęstowałam wtedy wszystkich, a resztę schowałam na inną okazję. Jakby ktoś niezapowiedziany wpadł z wizytą, a ja nie miałabym niczego słodkiego do kawy.

No i taka okazja się nadarzyła, ale w barku (kiedyś tam chowaliśmy słodkości) było tylko puste pudełko. Pomyślałam, że wypadły i gdzieś się rozsypały. Pudło! Nawet zapachu po nich już nie było. Jedyne, co mi pozostało, to pudełko. Do dziś nikt nie przyznał się do „zbrodni”. Taką sztamę trzymają! A minęły już chyba ze trzy lata. Naprawdę podziwiam ich solidarność. Mam na myśli dzieci, oczywiście. Zakładam, że jedna osoba tego nie zjadła. Na bank by się pochorowała. Musieli to uknuć razem.


Niewygodna pamięć męża

Czasem mój mąż zamienia się w detektywa. I to w najmniej oczekiwanym momencie. Znacie te chwile, gdy wydałyście dla bezdomnych jakiś jego sweter, marynarkę albo parę jego butów? I ZAWSZE następnego dnia (no, może nie następnego, ale trwa to zazwyczaj krócej niż tydzień) zapyta cię, czy nie widziałaś tej rzeczy! Zawsze!
 
870 magnifying 5965372 1280

Choć nie nosił jej już ze dwa lata i myślałaś, że o tym zapomniał. Wtedy masz dwa wyjścia - powiedzieć prawdę i znieść jego zły humor co najmniej przez kolejnych kilka dni, albo pozwolić mu jeszcze trochę poszukać. Ten drugi sposób i tak jest skazany na niepowodzenie, ale odwleczesz trochę w czasie jego wściekłość. Bo wiadomo, jeśli ty czegoś nie jesteś w stanie znaleźć, to na bank przepadło!

Swoją drogą – nie zastanawiałyście się, drogie mamy, nad założeniem profesjonalnej agencji detektywistycznej? Czy to nie byłby dobry sposób na dodatkowy zarobek? Bo kto, jeśli nie my? Mamy przecież mają tyle talentów!
 
Autorka z wykształcenia jest kulturoznawcą i fizykiem medycznym. Pracuje z małżeństwami, które pragną mieć dzieci jako instruktor Creighton Model System - głównego narzędzia NaPROTechnology®. Jest mamą pięciorga dzieci i pasjonatką podróżowania.
 
CZYTAJ TAKŻE:

Zdjęcia: Pixabay.com, Pexels.com
Fixed Bottom Toolbar