Wolna chata, czyli plan prawie niedoskonały
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

Wolna chata, czyli plan prawie niedoskonały

dr Paulina Michalska

Nie zdarza się to często, powiedziałabym, że nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam w domu sama. Tak bez męża i dzieci. I oto nadszedł ten dzień.


Pełna lista zadań

Starszaki i średniaki pojechały na wycieczki kilkudniowe i zielone szkoły, mąż na kongres do Stolicy, a ja zostałam z najmłodszą latoroślą w domu. Czyli prawie wolna chata! Będzie domowe spa, będzie relaks, czytanie książek, nadrabianie filmów…

Pierwszy dzień – nie chciało mi się nic. Zawiozłam tylko dzieci na miejsce zbiórki, najmłodszą do przedszkola i wróciłam do domu.

A ile miałam planów na ten dzień? W myślach, już nawet w niedzielę, miałam pełną listę zadań „na już” gotową od punktu pierwszego do milionowego. Ale kiedy przekroczyłam próg domu czar prysł. Dopadło mnie zwykłe lenistwo.
 
870 woman 7034374 1280

Nawet obiadu sobie nie zrobiłam, kanapki jadłam byle jak, byle coś zjeść. Leżałam na kanapie w salonie i patrzyłam przed siebie jak w jakimś amoku. W planach (tych już po zmianach) miałam leżenie tak do 14.30 – wtedy musiałam się zebrać w sobie i odebrać najmłodsze dziecię z przedszkola.


Program rozrywkowo-handlowy

Naobiecywałam jej fajerwerków więc skoro słowo się rzekło…. Poszłyśmy do kina, zjadłyśmy wiadro popcornu, opiłyśmy się niezdrowymi, gazowanymi napojami, a po seansie, jak na babskie wyjście przystało – oddałyśmy się zakupom.
 
870 pexels gustavo fring 3985072

Oczywiście, dla siebie - jak zwykle - nie kupiłam nic, za to dla męża i owszem. Zlądowałyśmy w domu grubo po dobranocce. Poszłyśmy od razu spać. A tak marzyło mi się długie nocne czytanie… Nie dałam rady. Cóż. Zmianę planów w ostatniej chwili mam opanowaną do perfekcji. Zawsze wydarzy się coś, co zrujnuje twój plan. Zawsze.


Dyżur z miską

Dzień drugi mojej „prawie wolnej chaty” zapowiadał się iście obiecująco. Mała szybko do przedszkola, po drodze jakieś zaległe zakupy spożywcze, szybko nagram audycję, którą obiecałam nagrać w ramach pewnego projektu, później przegląd poczty, sprawy ważne, a później czytanie…. Nie po to w końcu odeszłam z pracy, by siedzieć przed komputerem od rana do wieczora prawda?

Mój przedszkolak obudził mnie już o 5:40 słowami: „Będę wymiotować”. Coś jeszcze muszę dodać, czy sami się domyślicie, co było dalej? Tak myślałam.
 
870 temperature 5185845 1280

Pominę szczegóły. Dyżur z miską od 5:40 do nie wiem już nawet której. Miliard bajek, bo jednak jakąś pracę musiałam wykonać. Zobowiązania nie będą czekać wiecznie. Było czytanie i owszem, ale bajek w łóżku. Gdy na chwilę wychodziłam do toalety czy kuchni, wtedy przychodziła kolejna fala….


Wujek Grzesiu wita swoje ulubione księżniczki

Nasze dzieci mają już wdrukowane w głowie, że kiedy tata wyjeżdża na kilka dni – zawsze wydarzy się coś takiego, co pokrzyżuje mamie plany. Tym razem obyło się bez szpitala i dyżuru chirurgicznego, bo zwykle któryś z chłopaków rozcina sobie głowę, nogę czy łuk brwiowy.

No, ale chłopcy byli na zielonej szkole więc nie było komu. Mamy takiego znajomego pediatrę, który przyjeżdżał do nas często, gdy mieszkaliśmy jeszcze blisko niego, na osiedlu obok. Mnie witał ze słowami: „To, dokąd twój mąż wyjechał tym razem?” a dzieci jego: „Wujek Grzesiu przyjechał, wujek Grzesiuuuuu”.
 
870 doctor 6497498 1280

Wujek Grzesiu był w wieku, w którym spokojnie mógłby być moim ojcem, całował dziewczynki w rękę na powitanie i mówił do nich: „Witam moje ulubione księżniczki”. I jak go tu nie kochać?

Wujek Grzesiu chodził nam nawet do apteki po leki, bo ja uziemiona z dziećmi w domu, nie miałam, jak zrealizować recept, które nam przepisywał. Śmiałam się z mężem już z tych jego wizyt. Gdyby jakaś wścibska sąsiadka nas obserwowała, mogłaby dojść do ciekawych wniosków. Skoro tylko mąż wyjeżdżał z walizką rano, wieczorem zjawiał się w naszych drzwiach elegancki pan z dość sporą torbą, a dzieci witały go z piskiem i radością: „Wujek Grzesiu przyjechał!!! Huraaaa!!!”. Naprawdę tak było, nie koloryzuję.


Czas na leniuchowanie i czytanie kiedyś przyjdzie

Nadal spotykamy się czasem z Wujkiem Grzesiem w przychodni sportowej podczas badań naszego syna, a jego miejsce zastąpił Wujek Andrzej – nasz przyjaciel i ojciec chrzestny naszej najmłodszej.
 
870 girl 5676779 1280

Historia ostatnich dni nie zniechęciła mnie na tyle, by zrezygnować z marzenia o „wolnej chacie”, czytaniu i odpoczynku. Mój mąż powtarza, że przyjdą takie dni, że będzie mi tych przygód brakować. Zatem cieszę się z tych „wątpliwych niespodzianek” póki mogę. Jeszcze przyjdzie czas na leniuchowanie i czytanie. Teraz jest czas na „kontrolowany chaos”.
 
Autorka z wykształcenia jest kulturoznawcą i fizykiem medycznym. Pracuje z małżeństwami, które pragną mieć dzieci jako instruktor Creighton Model System - głównego narzędzia NaPROTechnology®. Jest mamą pięciorga dzieci i pasjonatką podróżowania.

Zdjęcia: Pixabay.com, Pexels.com
Fixed Bottom Toolbar