Sylwestrowa noc Matki Polki, czyli skutki otwarcia pewnej furtki
Rysunek: Adam Sochacki

Sylwestrowa noc Matki Polki, czyli skutki otwarcia pewnej furtki

dr Paulina Michalska

Sylwestrowa noc nigdy nie była dla mnie czymś magicznym, jakimś specjalnym wydarzeniem, po którym moje życie miałoby się odmienić. Może w dzieciństwie tak o tym myślałam, ale teraz? Absolutnie nie. Jakieś postanowienia, jakieś rzucanie się sobie na szyję z piskiem i zgiętą do tyłu nogą, koniecznie ubraną w but na wysokim obcasie, z kieliszkiem szampana w ręku, z wężem boa z różowych piór na szyi - to nie dla mnie.


Zdjęcie spod telewizyjnej sceny w Zakopanem

Ale każdy świętuje jak chce i lubi. Może jak będę już babcią, to się skuszę na jakieś wariactwo, jak moja znajoma. Nota bene o tym samym nazwisku, co ja. Jednego roku wysłałam jej życzenia noworoczne (jest już babcią – to istotne) ze znanym aktorem z dwoma zębami i podpisem „Sylwester z dwójką” z dopiskiem, że my też na „białej sali”. Ona na to, że bardzo dziękuje i też wpisuje się w świętowanie Sylwestra z dwójką. Po czym przysłała mi zdjęcie spod sceny w Zakopanem. Takie świętowanie było marzeniem jej męża, więc zrobiła to dla niego.


Przez feralna furtkę do cierpienia

Mój mąż takich marzeń nie ma (na szczęście dla mnie), więc ograniczamy się do goszczenia znajomych u siebie lub goszczenia się u znajomych. A że znajomi wszyscy z dziećmi, więc nasze też mają towarzystwo.

Tak było i w tym roku. Kiecki ani butów szczególnych nie szykowałam, ale głupio było z pustymi rękoma wpraszać się do rodziny, w której głowa domu wyszła zaledwie kilka dni wcześniej ze szpitala. Z michą sałatki pod pachą, oglądając się na męża, który wypakowywał resztę rodziny i sprzętów z samochodu, zadzwoniłam domofonem do furtki. Zabrzęczał sygnał odblokowywania, więc wolną ręką pchnęłam ją i poczułam tak ogromy ból jednego z palców, taki że myślałam, iż poraził mnie prąd. Łzy popłynęły mi same.


Na trzeźwo z sinym palcem na szpitalnym korytarzu

Od razu wyszło na jaw, że mimo iż jestem fizykiem, nie wiem, że w domofonie jest napięcie wynoszące zaledwie 12V, więc to nie mogło być porażenie prądem. Palec z minuty na minutę robił się coraz grubszy i coraz bardziej siny. Zapobiegliwość podpowiadała mi, by od razu zdjąć z niego obrączkę i pierścionek. Wyglądało to naprawdę nieciekawie. Dobrze, że to była sylwestrowa noc. Każdy czekał na północ, więc ze spokojem mogłam zadzwonić do kolegi lekarza z zapytaniem, czy już jechać do szpitala, czy czekać aż palec sam odpadnie. Po obejrzeniu przez niego barwnej fotografii z sinym palcem serdecznym mojej prawej ręki, padła decyzja, by jechać.

No to pojechałam. Wyobrażacie sobie matkę, która w sylwestrową noc opowiada, że nie wie, co tak naprawdę zrobiła i jak to się stało, że palec wygląda, jakby za chwilę miał odpaść? Sinokoperkowy, jak mawia moja koleżanka, a do tego gruby jak parówka z czasów PRL-u? Słabo to wyglądało. Zastanawiałam się przez chwilę, co sobie myślą ci wszyscy pielęgniarze, lekarze i pielęgniarki, gdy widzą takie sytuacje? Nietrudno się domyśleć, skoro pielęgniarz wiozący na wózku inwalidzkim jakąś pacjentkę z zagipsowaną nogą zapytał: „Jest w domu ktoś trzeźwy, czy wezwać Pani taksówkę?” Taka noc. Co zrobić?


Zagadka roku – co się stało, że się złamało?

Naoglądałam się więc złamanych nóg, rozciętych głów i dwóch wybitych oczu (u dwóch panów, na szczęście nie u jednego, choć zdaję sobie sprawę, jak to brzmi), zanim lekarz po obejrzeniu zdjęcia rentgenowskiego mojego palca stwierdził, że jest złamany. Zagadka roku, jak się to stało? Może jednak ból, jaki poczułam to był moment, w którym przytrzasnęła go furtka? Ale jak, skoro furtkę musiałam popchnąć, a nie przyciągnąć do siebie? No nie wiem?!

Tak więc tańce, hulanki, swawola to nie dla mnie. Żeby jeszcze były, to rozumiem. Ale ja to sobie zrobiłam zanim jeszcze przekroczyłam próg ich domu, ba! Posesji. Zdecydowanie Sylwester jest przereklamowany. Bale karnawałowe, to co innego. Z wodzirejem, z polonezem, w wymyślnych przebraniach….
 
W sumie, jakby na to spojrzeć przez pryzmat szkód, jakie mnie jednak nie spotkały, to nie było aż tak tragicznie. Moja koleżanka trafiła po takiej domówce na SOR ze złamanym żebrem. Mąż tak okręcał ją w tańcu, że upadła na stolik i złamała żebro. I to wszystko bez alkoholu, ale kto nam uwierzy?

Autorka z wykształcenia jest kulturoznawcą i fizykiem medycznym. Pracuje z małżeństwami, które pragną mieć dzieci jako instruktor Creighton Model System - głównego narzędzia NaPROTechnology®. Jest mamą pięciorga dzieci i pasjonatką podróżowania.

Rysunek: Adam Sochacki
Fixed Bottom Toolbar