Odchudzanie, czyli jak się pochwalić osiągnięciami kilometrowymi i nie dać się wymówkom
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

Odchudzanie, czyli jak się pochwalić osiągnięciami kilometrowymi i nie dać się wymówkom

dr Paulina Michalska
 
Dobrze, przyszła i pora na mnie. Zaczynam odchudzanie! Po pięciu ciążach, unieruchomieniu na jakiś czas z powodu operacji kręgosłupa, nazbierało się tu i ówdzie. 
 

„Trzy miechy do wakacji”

Widziałyście na pewno tego mema, na którym dość pulchne kobiety 40+ z lat siedemdziesiątych stoją na jakimś podwórku w sweterkach, przedpotopowych dresach, powyginane w jakiś gimnastycznych pozach, a pod spodem napis „Trzy miechy do wakacji”. Oj, jak ja się z tego śmiałam. 
 
A później okazało się, że sama mogłabym tam stać.
 
Do wakacji pozostało już niewiele czasu, a ja ciągle mam jakieś wymówki. Myślę, że każda Matka Polka, która zaczynała odchudzanie, przechodziła przez ten etap.
 
870 KADR pexels ron lach 7927956
 

Ale gdzie ja mam ćwiczyć?

Postanowione, ale jest milion „ale”. Największe „ale” ze wszystkich to oczywiście „ale gdzie ja mam ćwiczyć?”. Dookoła milion osób biega, jeździ rowerem, chodzi z kijkami… a ja? 
 
Dla mnie już po prostu miejsca brakuje! W tłumie mam biegać? Zdrowe to jest w ogóle? A kiedy ja mam niby znaleźć czas na sport? 
 

Dziś tylko 14 kilometrów…

Rano to ja zmartwychwstaję. Później - budzenie dzieci, śniadanie, szykowanie obiadu do szkoły, praca, zakupy, przedzieranie się przez miasto… 
 
Jak już trafiam do domu, to z nosem przy ziemi czołgam się za próg! Przecież gdybym jeszcze poszła biegać, to bym chyba zeszła z tego świata! Matko z córką!? Czy widział kto matkę wielodzietną, która na FB lub Instagramie chwaliłaby się codziennie swoimi osiągnięciami kilometrowymi? Ja nie! 
 
870 KADR pexels koolshooters 8520627
 
Ale może ja mam jakieś dziwne znajome matki wielodzietne? Samotne znajome to i owszem. Patrzę i zazdroszczę. Siedzi sobie taka na kamieniu w otoczeniu pięknego lasu, buzia uśmiechnięta, chudziutka jak modelka i pisze: „Dziś tylko 14 km, bo zmęczona coś jestem”. Gdybym ja pobiegła 14 kilometrów, to znalazłabym się w sąsiedniej wsi. Później to już noga za nogą, ale jakoś bym do domu wróciła.
 

Rowerem „wkoło komina” bez użycia cukru

No dobrze, zazdroszczę im uporu i konsekwencji. Przyznaję. Dlatego zaczęłam jeździć rowerem. Na początek „wkoło komina”, jak to mawiał mój tato. Nawet nie wiem, ile to metrów, kilometrów czy mil. Ruszyłam się, kolana dały radę, nie dyszę jak koń po westernie, więc chyba nie jest tak źle. 
 
870 girl 4364902 1280
 
Jeszcze tylko dieta. Wiem, że to wszystko jest w głowie, że jak się zaprę, to dam radę. Pożegnałam cukier. Wiem…. Ciężko jest. Mam chyba syndrom „odstawienny”, czy jak się to tam nazywa? Wszędzie widzę słodycze i cukier. A w sklepach to po prostu batoniki same się rwą na taśmę przy kasie. Czy to nie powinno być karane? Słodycze przy kasie? A co z tymi wszystkimi matkami na diecie? Ja się pytam? 
 

Motywujące spojrzenie w głąb szafy

Uwielbiam wszystkie te koktajle z selera, szpinaku i wszystkiego, co zdrowe. Naprawdę. Muszę tylko pamiętać, żeby kupić wszystkie składniki. Lekko nie jest, ale trzymajcie za mnie kciuki. Łączę się z wami – odchudzającymi się mamami. „Czy damy radę? Tak! Damy radę”, jak to pewnie często słyszycie w znanej kreskówce. Bo kto, jak nie my? 
 
600 girl 5654651 1280
 
Psssst… I zerknijcie do szafy! Tyle pięknych sukienek czeka, byście znowu się w nie zmieściły. A nowe to dodatkowe koszty. Także ten… Jakąś motywację trzeba mieć.
 
Autorka z wykształcenia jest kulturoznawcą i fizykiem medycznym. Pracuje z małżeństwami, które pragną mieć dzieci jako instruktor Creighton Model System - głównego narzędzia NaPROTechnology®. Jest mamą pięciorga dzieci i pasjonatką podróżowania.
 
Zdjęcia: Pixabay.com, Pexels.com
Fixed Bottom Toolbar