Nakręcić poród z Amerykaninem przy ogórkach
Rysunek: Adam Sochacki

Nakręcić poród z Amerykaninem przy ogórkach

dr Paulina Michalska
 
Mam przyjaciółkę, która mówi na mnie Polka. Trochę od „Matki Polki”, a trochę od mojego imienia. Zdrobniale zwraca się do mnie Poleczko. Więc jako „Matka Polka” i „Matka Poleczka” wpadłam na pomysł, by trochę o tym naszym wielodzietnym życiu opowiedzieć. 
 
Dziś dokończenie porodowych opowieści.
 

Nie chcę widowni nawet zza granicy!

Są kobiety, które naprawdę uwielbiają, by wokół nich dużo się działo, by inni podziwiali je i chwalili, jak sobie dobrze radzą. Czekając na drugi poród, spędziłam wiele dni i tygodni w szpitalu. Przez salę, w której leżałam przeszło naprawdę mnóstwo pacjentek a wśród nich takie, które chciały rodzić właśnie w szpitalu klinicznym, bo czuły się wtedy ważne. Ja natomiast wręcz odwrotnie. Były wakacje, za co dziękowałam Bogu, bo myślałam, że nie będzie wtedy tabunów studentów – gapiów, którzy niestety na kimś muszą się uczyć fachu. Dobrze, że są kobiety, które to lubią. Poród postępował szybko. W pewnym momencie wchodzi jakaś położna i w najmniej odpowiednim momencie pyta mnie: „Czy zgodzi się pani na obecność amerykańskich studentów podczas porodu?”. Ja na to głośno i wyraźnie (z akcentem na głośno) krzyknęłam, że nie. Po dwóch sekundach wraca ta sama pani i pyta: „A chociaż jednego?”. Byłam twarda! Nie zgodziłam się i tym razem. Swoją drogą… czy nie powinno się deklarować takich rzeczy przed porodem? 
 

Wszystko na pokaz przy blaskach fleszy

A oto jedna z opowieści położnych z tego samego szpitala. Leżałam tygodniami, więc się ich nasłuchałam. Ojcowie z drogimi aparatami, ba! kamerami pożyczanymi od znajomych w czasach, gdy telefony komórkowe nie miały jeszcze funkcji foto. Zaczyna rodzić się główka a papparazzi pada jak długi na podłogę. Kamera w drobny mak – nie wiadomo, kogo ratować? Ojca, pomagać rodzić matce, czy zbierać śrubki po „kamerze za miliony”? Ja się pytam, kto to później ogląda? Teściowie na chrzcinach, dzieci czy małżonkowie podczas kolejnej rocznicy ślubu? Raz jedna z moich koleżanek, gdy jedynym medium społecznościowym była „nasza klasa” wrzuciła zdjęcia z porodu pierwszego dziecka i to takie, które spokojnie mogłyby posłużyć jako ilustracja do podręcznika „Podstawy ginekologii” w rozdziale „Postępy porodu a konieczność nacinania krocza”. Naprawdę. Wierzę, że mężczyźni tracą przy tym przytomność. 
 

Maskowanie słoikiem ogórków

Jedną z opowiadanych nam w szkole rodzenia historii była opowieść o mamie, która wstydziła się sytuacji, w której wody płodowe miałyby jej odejść w tramwaju albo w innym miejscu publicznym. Nosiła więc w torebce słoik kiszonych ogórków. Gdyby odeszły jej wody, szybko upuściłaby słoik z ogórkami i po kłopocie. Przecież to woda od ogórków a nie pęknięty pęcherz! Proste? Do wykorzystania, jeśli komuś potrzeba. Bardzo proszę. Można stosować.
Takich historii znam jeszcze kilka, ale lepiej zostawić pewien niedosyt niż zamęczyć kogoś nadmiarem opowieści.
Czekajcie na kolejne historie z serii „Matka Polka”!
 
Autorka z wykształcenia jest kulturoznawcą i fizykiem medycznym. Pracuje z małżeństwami, które pragną mieć dzieci jako instruktor Creighton Model System - głównego narzędzia NaPROTechnology®. Jest mamą pięciorga dzieci i pasjonatką podróżowania.
 
Rysunek: Adam Sochacki
Fixed Bottom Toolbar