Matka Polka kontra fachowcy, czyli „kierowniczka” musi sobie poradzić
Rysunek: Adam Sochacki

Matka Polka kontra fachowcy, czyli „kierowniczka” musi sobie poradzić

dr Paulina Michalska

Na pewno znana jest wam anegdota, w której mąż sam idzie z dzieckiem do lekarza a pediatra pyta o PESEL dziecka, później o wiek, by w końcu zapytać choćby o klasę, do której dziecko chodzi, by choć orientacyjnie określić jego wiek. Mąż odpowiada z dumą, że to akurat wie, bo to pierwsza klasa na lewo, gdy wejdzie się głównym wejściem do szkoły.


Specjalista pojawia się znienacka

Ja się tak czuję, gdy przychodzi do domu jakiś fachowiec. Oczywiście przychodzi ZAWSZE pod nieobecność męża (Zmowa w męskim gronie? Zaczynam to podejrzewać!). Gdy trzeba coś zamontować, wymienić, odebrać, pomalować etc. mąż akurat w ten jeden dzień w miesiącu ma wyjazd. Może tygodniami siedzieć w swojej dziupli, „dziubać" na komputerze, aż tu nagle wpadnie jakiś nagły wyjazd i właśnie WTEDY dzwoni jakiś człowiek zamawiany miesiące temu i mówi, że tylko dzisiaj może to zrobić, na co się umawiał wieki temu, że zrobi za trzy dni. A kto jest zawsze w domu? Żona! Oczywiście!

Nietrudno się domyślić, że mąż umawia się z fachowcem, ale później jest już tak zajęty (delegacja przecież! Tam się dzieją wielkie rzeczy!), że zapomina dać mi znać. No i przychodzi taki fachowiec, myśląc, że wejdzie, załatwi raz dwa swoją sprawę i wyjdzie. Ale trafia na mnie – Matkę Polkę, która nie dość, że nie wie, kto to jest, to oczywiście nie wie też, co, gdzie jest.

- Ja do licznika elektrycznego. Pani mi pokaże, gdzie to jest, a ja już sobie wszystko wymienię, co mam do wymiany.

Sobie pan wymieni, jak zadzwonię do męża, gdzie u nas jest licznik. Mąż ratuje świat, więc nie odbiera. Pan od licznika zaczyna się angażować w poszukiwania. Mija kilka minut i znajdujemy cel wizyty. W ciągu tych kilku minut (gdy delikwent jest rozmowny) wiem czasem wszystko o nim i jego rodzinie do trzeciego pokolenia wstecz. Siedem rowerów w garażu to dobry katalizator do rozmów zaczynających się od słów: „A na co państwu tyle…?” a kończących się czasem „Ja też pochodzę z wielodzietnej rodziny”.


„Kierowniczka” w ogniu zagadek

Zazwyczaj po tych kilku minutach zostaję też „kierowniczką”. Szczególnie, gdy panowie przychodzą w grupie i na dłuższą robotę. Jakieś malowanie, tynkowanie czy brukowanie. Wtedy słyszę najczęściej: „Pani kierowniczko, a bezpiecznik od gniazda przetwornika wajchy od głównego zaworu to, gdzie jest?” No i mam taką zagadkę jak wspomniany ojciec z anegdoty o chorym dziecku i wizycie u pediatry. Ale ja wtedy ZAWSZE odpowiadam: „To ja zadzwonię do męża”.

- My od instalacji, mamy zrobić pomiary.
-To ja zadzwonię do męża.
- Mam wymierzyć dach. Macie państwo drabinę? Bo prosiłem, żeby była drabina.
-To ja zadzwonię do męża.
- Zamawiała pani szambo?
- To ja zadzwonię do męża.

Już nawet nie próbuję udawać, że wiem o co chodzi. Podjeżdża auto – ja za telefon i jak mam szczęście, to udaje mi się dowiedzieć, kto i po co miał przyjechać.


„To ja zadzwonię do męża”

Choć raz spotkała mnie miła niespodzianka. Przyjechała pani fachowiec! Myślałam, że to jakaś pomyłka. Do licznika gazowego. Z narzędziami, krzesełkiem. Full profesjonalizm. Ona już wiedziała co i jak, ale pojawił się problem z otwarciem drzwiczek do licznika. Jedno skrzydło bramy opadało nieco niżej przez niewielkie skrzywienie słupa. Więc fachowcy od bramy naciągnęli ten słup taką taśmą ze specjalną klamrą, żeby przywrócić idealny pion. Pech chciał, że ta taśma przechodziła przed drzwiczkami licznika. Żadna z nas nie potrafiła odpiąć tej klamry, by poluzować taśmę. Wtedy pani fachowo stwierdziła: „To ja zadzwonię do męża”.

Widać, że nie ja jedna zostaję sama w domu, gdy przyjeżdżają fachowcy.

Autorka z wykształcenia jest kulturoznawcą i fizykiem medycznym. Pracuje z małżeństwami, które pragną mieć dzieci jako instruktor Creighton Model System - głównego narzędzia NaPROTechnology®. Jest mamą pięciorga dzieci i pasjonatką podróżowania.

Rysunek: Adam Sochacki
 
 
Fixed Bottom Toolbar