Matka Polka i sprzątanie
Zdjęcie: Pixabay.com

Matka Polka i sprzątanie

dr Paulina Michalska
 
Jest sobota. Taka sobota, kiedy śniadanie mam podane do łóżka, leniuchuję, popijam kawkę z cukrem i mlekiem, ptaki za oknem ćwierkają, wszystko jest w idealnym porządku... I, jak mawiają moje dzieci, „I wtedy się obudziłam”. Prawie każda sobota przebiega u nas w takim tempie, że kawę to mogę wypić i owszem, ale na jakiś imieninach u teściowej albo znajomych. Bo sobota to, wiadomo, w co najmniej połowie polskich domów, jeśli nie we wszystkich SPRZĄTANIEEEEE!!!! 
 

Taniec z odkurzaczem

Jak ja to kocham. Uwielbiam po prostu. Można się wreszcie wyżyć z odkurzaczem, w pralni, w kuchni, na gródku, na strychu, w łazience. Można nareszcie poprzesuwać meble, odkurzyć samochód, zmienić pościel, wywietrzyć kołdry, wyprać tapicerkę w salonie, umyć okna i powiesić czyste, pachnące firanki. Można wyszorować wszystkie zaległe kąty, umyć szafki w kuchni w środku i na zewnątrz, wszystkie kieliszki i całe szkło, jakie jest w domu odświeżyć, poukładać ciuchy w szafach, wyprasować tony zalegających koszul i bluzek… Ale się rozmarzyłam. 
 
A! Przecież za chwilę będą święta, wiosna, nareszcie będę mogła się wykazać! Czujecie mam nadzieję ten sarkazm? Nie, żebym nie lubiła sprzątania, ale to, co się czasem dzieje w mojej głowie to jest istny Armagedon! I ja to funduję własnemu mężowi i dzieciom na dodatek! Jakby ich tak przycisnąć, to wyśpiewają, że to prawda. A nie daj Boże, żeby jeszcze goście przyjeżdżali w sobotę wieczorem, albo w niedzielę po południu! To dopiero jest mobilizacja! Wszystkie ręce, mopy, odkurzacze na pokład! Nikt nie może leżeć i odpoczywać! Musi być czysto! Musi pachnieć świeżo upieczonym ciastem, pysznym obiadem i koniecznie kwiaty w wazonie na stole! 
 

Kwiaty i straty

Jak to kwiaty? Kto przyjmuje gości bez kwiatów na stole? Nikt! (oprócz Matek Polek). Wszystkie dizajnerskie magazyny o tym huczą! Więc świńskim truchtem, gdy wszystko już błyszczy, lśni i pachnie biegnę po kwiaty do kwiaciarni, a jeśli nie mam czasu na te wyrafinowane układanie bukietów, to po prostu do pobliskiego marketu, kupuję paczkę tulipanów, czy innych róż i zrobione. 
 
Można wracać do domu. A tam już czasem wygląda jak po bitwie. Uwierzcie! Bo któreś z dzieci chciało pomóc i wyjęło blaszkę ciasta z piekarnika, ale niestety rękawica miała dziurę, przez którą blaszka parzyła w palec, odruchowo cofnięta ręka i placek na podłodze. Ale przecież teraz takie ciasta, które wyglądają jak pieczone przez pięciolatków na zajęciach są w modzie! Zawsze można powiedzieć, że nasza najmłodsza upiekła a my tylko pomagałyśmy. 
Wracając jednak do sprzątania. Miałyście takie sytuacje w życiu, że prosiłyście o coś męża, żeby naprawił, a i nie miałyście już siły mu o tym przypominać co pół roku? Ja też. Wspominamy sobie czasem sytuację sprzed lat właśnie w takim stylu. 
 

On nie odetka, a ja nie wyrzucę

 
Prosiłam męża przez kilka dni o przetkanie wanny. Woda nie chciała spływać. Mąż obiecał, że zajmie się tym po powrocie z pracy. Tylko nie powiedział w jaki dzień. Wściekła już na tę całą sytuację, kupiłam w sklepie preparat do udrażniania rur i wsypałam do odpływu. Oczywiście właśnie tego dnia mąż przypomniał sobie o obietnicy! Kiedy ja już zadziałałam! Bałam się przyznać, że weszłam w jego kompetencje i słowem nie pisnęłam o płynie wlanym do odpływu.
 
A próbowałyście robić porządki w szafie z ciuchami męża? Ja, niestety, też kiedyś podjęłam taką próbę. Wyrzuciłam jego kamizelkę, którą wstydziłabym się nawet oddać potrzebującym. Oczywiście nie nosił jej od lat, ale kiedy już się jej pozbyłam, to kilka dni później wpadł na pomysł, by ubrać ją na jakąś wyprawę do lasu z chłopakami, czy dokądś indziej! Już mam nauczkę, by nie dotykać takich tematów. 
 

Wielki wybuch w kuchni

 
Jednak szczytem sprzątania, zakończonym malowaniem kuchni, było robienie przeze mnie domowego przecieru pomidorowego. Wstawiłam kilka słoików w garnku z wodą i poszłam na plac zabaw z córeczką. Myślałam, że wrócę i wyłączę ze spokojem za pół godziny, góra godzinkę. Woda się jednak wygotowała, słoiki pękły, mąż, który pracował w pokoju przed komputerem poczuł zapach spalenizny i kiedy wparował do kuchni, uchylił pokrywkę i odruchowo wlał zimną wodę. 
 
Pozostałe słoiki wybuchły, rozbryzgując przecier na całą kuchnię. Mąż zadzwonił po mnie i powiedział, że czeka mnie niezłe sprzątanie. Wtedy mnie olśniło! Przecier! Jeszcze podczas wyprowadzki pięć lat później znajdowałam niedomyte ślady za kuchennymi szafkami.
 
Eh… Dobrze tak powspominać, ale czas planować porządki. W weekend przyjeżdżają goście, czas już najwyższy brać się za sprzątanie.
 
Autorka z wykształcenia jest kulturoznawcą i fizykiem medycznym. Pracuje z małżeństwami, które pragną mieć dzieci jako instruktor Creighton Model System - głównego narzędzia NaPROTechnology®. Jest mamą pięciorga dzieci i pasjonatką podróżowania.
 
Zdjęcie: Pixabay.com
Fixed Bottom Toolbar