Kuchenne ewolucje - czyli sztuka gotowania z dziećmi
Zdjęcie: Pexels.com

Kuchenne ewolucje - czyli sztuka gotowania z dziećmi

dr Paulina Michalska

Założę się, że każda z was widziała te słodkie reklamy, w których mama gotuje z dziećmi jakieś smakołyki, dzieci są ubrane w fartuszki i fikuśne czapki kucharskie na głowach, mama w pełnym makijażu, eleganckiej sukience, w butach na obcasach. Wszędzie czysto, zlew pusty bez naczyń, nic nie kipi i nic nie jest rozlane na podłodze. Wygląda to tak nieprawdopodobnie, że aż śmiesznie. Już widzę was na kanapie oglądające tę scenę i mówiące: „Taaaak. Jasne”.
 
870 Dzialaj z nami
 
 

 

 
Obiad sam się nie zrobi

Gotowanie z dziećmi. Na pewno znasz z autopsji. I jestem prawie stuprocentowo pewna, że nie wygląda to, jak we wspomnianych reklamach. Czasem więc gotujesz z dzieckiem z musu – dziecko jest małe, ciągle płacze, uspokaja się tylko na rękach, więc nosisz je wszędzie ze sobą na biodrze albo w chuście. Do toalety, do furtki otworzyć listonoszowi, no i rzecz jasna do kuchni. Obiad sam się nie zrobi, a jeść trzeba. Nawet ziemniaki nauczyłaś się już jedną ręką obiecać.
 
870 pexels gustavo fring 4149018

Ale z czasem dzieci podrastają i wtedy gotujesz z nimi bardziej świadomie, lub przynajmniej tak ci się wydaje. Pieczesz pierniczki, dajesz kawałek ciasta dziecku, ono je miętoli, zgniata, robi w nim dziury, smakuje, czasem spadnie mu na podłogę, podnosi i znowu ugniata, miażdży i tak w kółko. Potem taką glutowatą masę wkładasz do piekarnika i chwalisz (koniecznie!) dziecko, jak to dobrze, że tak ci pomagało przy wypiekach i jeszcze, że jesteś z niego dumna. Sprzątasz później cały ten bałagan ze trzy godziny, ale warto było. I nie piszę tego z przekąsem. Naprawdę WARTO!

Opowiem ci pewną historię. Ale to za chwilę.


Najlepsi pomocnicy

Moje dzieci uczyły się gotować od kiedy potrafiły same stać, siedzieć i trzymać coś pewnie w obu rączkach. Najlepsi pomocnicy od rozbijania jajek (niekoniecznie do miski, zazwyczaj były już rozbite w połowie drogi z lodówki do blatu), wsypywania mąki (najlepiej na siebie i na podłogę), ugniatania, dekorowania, rozsmarowywania i oblizywania łyżek (najchętniej po mieszaniu rozpuszczonej czekolady).

Zawsze pozwalałam im pomagać. Teraz gotują już samodzielnie obiady dla całej rodziny, a nawet pieką ciasta, przygotowują desery i inne wymyślne dania. Licytują się, kto w ten weekend będzie odpowiedzialny za obiad, a kto za ciasto. Mają już nawet swoje „popisowe numery”. Duma mnie po prostu rozpiera!
 
870 pexels rodnae productions 5593621

Od razu dementuję wszelkie podejrzenia: Nie! Nie mamy TEGO urządzenia i nigdy go nie kupię. Z prostej przyczyny: chcę, żeby moje dzieci (podkreślam dzieci, nie tylko córki!) wyszły z domu umiejąc gotować. Będą wiedziały, że bezpośrednio na drożdże nie można sypać soli, że do domowego makaronu to tylko jajka i mąka są potrzebne i że najlepsze ciasto to takie z przepisu z babcinego zeszytu. Proste.


Córka zarządza, mama pęka z dumy

A teraz obiecana anegdotka, która mam nadzieję przekona was, że warto, by dzieci w domu gotowały same, lub pomagały w gotowaniu.

Kilka lat temu, nasza najstarsza córka (była wtedy w siódmej klasie) wraz z koleżankami pojechały (bo była to żeńska szkoła) z wychowawczynią na wycieczkę, na której same miały przygotowywać posiłki. Żadnych restauracji, żadnych cateringów, fast foodów, nic.

Po powrocie rozmawiałam z wychowawczynią, że mam już pomysł, dokąd w następnym roku dziewczęta mogłyby pojechać. Super miejscówka, z dużą kuchnią. Mogłyby świetnie spędzić czas. Również przy gotowaniu.\
 
870 pexels polesie toys 4487869

Na co wychowawczyni, co było dla mnie wielkim szokiem, odpowiedziała, że nigdy więcej nie zabierze dziewczyn na wyjazd, na którym będą musiały same gotować. „Jedynie wasza córka wiedziała, jak przygotować makaron z sosem. Reszta nic. Wasza córka wydawała polecenia, pilnowała, czy wszystko jest zrobione jak trzeba, a reszta bez jej instrukcji nie potrafiła zrobić nic”.
Nie powiem… Połechtało to moje ego i to bardzo! Myślałam, że z dumy pęknę. Serio! Lata nauki nie poszły na marne. Huraaaaa!!! To naprawdę działa! Dziecko rzucone na „głęboką wodę” samodzielności kuchennej, że tak to nazwę, zdało egzamin śpiewająco! Nic, tylko medal dla córki (i dla matki przy okazji też) za wzorową postawę.


Mikser prosi o umycie

Cieszę się, że nie zabiłam w niej (i pozostałych dzieciach też) chęci do eksperymentowania w kuchni. Czasem zdarzało mi się skomentować coś podczas wspólnego gotowania, teraz już się rzadko wtrącam, tylko czasem piszę karteczki w stylu: „Umyj mnie” i przyklejam na mikser, patelnię, czy inny sprzęt, którego oczywiście nikt nie chce posprzątać po gotowaniu.

Gdy trwa to zbyt długo – oczywiście się wściekam i czasem zdarza mi się rzucić: „Jak będziesz mieć swoją restaurację, to będziesz mieć ludzi od zmywania. Na razie nie masz, więc do roboty”.
 
870 pexels polesie toys 4487868


Nie liczcie nas krasnoludki

Wiem. Średnio motywujące, ale przecież muszę im powiedzieć, że po pracy trzeba posprzątać. Bajka, że jakoby u nas w domu mieszkają krasnoludki, które w nocy wszystko za nas sprzątają, już dawno została zdementowana, a ja nie wyglądam, jakbym była jednym z nich, więc, niestety, gorzka prawda musiała ujrzeć światło dzienne – jeśli ty tego nie posprzątasz, prawdopodobnie spadnie to na mnie, a ja i bez tego mam pracy „po kokardkę”.
 
870 pexels gustavo fring 4149029

Podsumowując. Będzie brud, pot i łzy ale WARTO!! Warto pozwolić dzieciom na samodzielność w kuchni. Warto, by próbowały nowości, warto, by czuły, że one też tworzą ten dom i rodzinę. Kiedyś ci za to podziękują. Przyznaj, że warto na to poczekać? Warto. Wiedziałam.

Autorka z wykształcenia jest kulturoznawcą i fizykiem medycznym. Pracuje z małżeństwami, które pragną mieć dzieci jako instruktor Creighton Model System - głównego narzędzia NaPROTechnology®. Jest mamą pięciorga dzieci i pasjonatką podróżowania.
 
CZYTAJ TAKŻE:

Zdjęcia: Pixabay.com, Pexels.com
 
870 Dzialaj z nami
Fixed Bottom Toolbar