Kalendarzowe planowanie dnia - czyli i tak zawsze coś gruchnie
Zdjęcie: Pixabay.com

Kalendarzowe planowanie dnia - czyli i tak zawsze coś gruchnie

dr Paulina Michalska

No to sobie poplanowałam. Kalendarz w pracy, kalendarz rodzinny, a do tego agendy dzieci. Czy jest jakiś program, który to wszystko zepnie? I każda data wymieniona w mailu ze szkoły od razu wskoczy do mojej „rozpiski”? Albo powiadomienia z gabinetów lekarskich? Jest? Niech mnie ktoś oświeci. Błagam!!!


Zawsze coś gruchnie

Powiem wam szczerze, ku waszemu pokrzepieniu, że generalnie to ja tego nie ogarniam. Ile bym tego nie miała, zawsze wyskoczy jakiś „kwiatek”. Jeśli coś nie gruchnie w poniedziałek, to na bank w piątek. Tak było i w zeszłym tygodniu i w tym już też.

Siedzisz sobie spokojnie w domu, koniec tygodnia, planujesz „kino bambino” z maluchami, chipsy, „zakazane” napoje (wiem, ale raz na miesiąc można prawda?) aż tu NAGLE przychodzi wiadomość – przypominajka od życzliwej ci osoby (jak ja jej dziękuję za tę wiadomość!), czy pamiętasz, że masz wykład o 20:00 u nich?
 
870 bulletin board 3233643 1280

Oczywiście, że… nie pamiętam. Zapomniałam wpisać do kalendarza. A nie! Wpisałam sobie do służbowego, a w piątek pod wieczór, to ja już nie patrzę na służbowy kalendarz. A tu, jak na złość, wszyscy, którzy mogliby zostać z maluchami są poza domem! Ba! Nawet ktoś z nich zajmuje się właśnie cudzymi dziećmi, by zarobić parę groszy! Trudno! Biorę maluchy ze sobą, włączam im „kino bambino” w sali obok i jakoś „rzeźbię” ten chaos.


Restart w poniedziałek

To było w zeszły piątek. A w tym tygodniu zaczęło się sypać już w poniedziałek. A poniedziałek, jak wiadomo, to rozruch po weekendowym szaleństwie – nikomu nic się nie chce. No, może mi się chce.
Chce mi się, żeby dzieci poszły do szkoły i tam zamieniały swoją energię potencjalną w kinetyczną (fizykiem jestem z wykształcenia, to mam skojarzenia, jakie mam). Więc poranek był z tych, o których chciałoby się zapomnieć. Nie wiem, jakim cudem namówiłam najmłodszą na pójście do szkoły w ogóle?
 
870 pexels andrea piacquadio 3890619

Wtedy usiadłam do komputera i odkryłam ze zgrozą, że właśnie ta najmłodsza ma wizytę u ortodonty na godzinę (jak dla rodziny wielodzietnej!) z kosmosu czyli o 10:45. Kto by się tam martwił, że to środek dnia, że ktoś ma pracę, a dzieci lekcje w szkole. Taki termin i nie poradzisz.


Mama sam na sam z Królową

Odpisałam na najpilniejsze maile, zebrałam się w sobie i pojechałam po naszą Królową (nosi imię jak jedna sławna królowa, więc czasem tak na nią mówimy). Zrobiło się z tej wizyty tzw. „wyjście” czyli dzień sam na sam z mamą.

Najpierw zakupy, z których wyszłyśmy z kilkoma „najpotrzebniejszymi” rzeczami (czytaj opaska na włosy z rogiem jednorożca, do tego świecąca w ciemności, stojak na szczoteczki do zębów i nowiutkie okulary przeciwsłoneczne, bo przecież już takie słoneczne dni nadchodzą), później obiad na mieście, zgarnięcie po drodze najstarszej córki, która źle się poczuła i już był czas na popołudniową „objazdówkę” po placówkach szkolnych.
 
870 pexels gustavo fring 3985095
 
Hej? Jesteście gotowi na pozostałe dni? Po takim poniedziałku zapowiadał się iście ekscytujący tydzień. I tak jest. Około środy gruchnęło już na dobre. Najmłodsza po naszych niedzielnych wojażach rowerowych w wiosennych tenisóweczkach ( „Mamo! Zobacz! Słońce świecie, ciepło jest”) dostała kataru, kaszlu i gorączki na to wszystko.

W czwartek dołączyła reszta z podobnymi objawami, w pakiecie z przemęczeniem, które sprawiło, że nikt nie wstał do szkoły i zostałam z całą piątką sama w domu, próbując przy okazji pracować. A tego dnia mieliśmy z mężem w planie przeprowadzenie warsztatów w liceum dla uczniów. Nie uwierzycie, ale to był już piąty termin! Może za szóstym razem się uda?


Co robi mąż?

A mój mąż? Cóż… Mój mąż ma pracę, która wymaga od niego czasem wyjścia z domu, pójścia na uczelnię czy do biura. Większość czasu pracuje z domu.

Wyszedł więc normalnie, zabrał jeden z obiadów, który dzieci miały wziąć do szkoły, kanapki przygotowane z pietyzmem przez małżonkę swą ukochaną i wróci jak już minie prawie cały dzień. On to ma wszystko bardzo dobrze zaplanowane! Mówię wam.
 
870 time 7783494 1280
 
Większość naszych kłótni dotyczy tego, że nie planujemy. Głownie, że ja nie planuję. „Musisz sobie to zapisać! Musisz prowadzić kalendarz! I musisz do niego zaglądać regularnie! To naprawdę ułatwia życie!”
No raczej… Widzę, jak to fantastycznie działa, ile daje mi planowanie. Jestem oszołomiona! Dobrze. Może jestem trochę sarkastyczna. Mam kalendarze, mam planery, ale mam też z tyłu głowy, że to wszystko można czasem między bajki włożyć, gdy ma się dzieci.

Więc głowa do góry! Jak coś ma gruchnąć, to i tak gruchnie. Planujcie, ale bądźcie otwarci na nieprzewidziane wyzwania.
 
Autorka z wykształcenia jest kulturoznawcą i fizykiem medycznym. Pracuje z małżeństwami, które pragną mieć dzieci jako instruktor Creighton Model System - głównego narzędzia NaPROTechnology®. Jest mamą pięciorga dzieci i pasjonatką podróżowania.
 
CZYTAJ TAKŻE:

Zdjęcia: Pixabay.com, Pexels.com
Fixed Bottom Toolbar