Daleko od miasta, blisko do kultury
Zdjęcie: Pexels.com

Daleko od miasta, blisko do kultury

dr Paulina Michalska

Mieszkaliśmy kiedyś w dużym mieście. Takim z teatrami, kinami, basenami i wszystkim tym, co ma się na myśli, gdy ktoś mówi „duże miasto”. Kiedy wyprowadzaliśmy się na wieś, niektórzy mówili nam: „A co z kulturą? Wszędzie daleko? Tutaj macie na wyciągnięcie ręki kina, teatry…”. Chcieli nas jednym słowem zniechęcić do tego, żebyśmy mogli wstawać rano i wsłuchiwać się w śpiew ptaków a nie w szum porannych korków ulicznych. Nie udało im się.


Wiejski zapachy kultury

Wynieśliśmy się za miasto, na taką prawdziwą wioskę – czuć tu obornikiem (och…, dziś ponadprzeciętnie), rolnicy jeżdżą traktorami, uprawiają rzepak i kukurydzę, świnie kwiczą, a krowy muczą. Zdarza się i mnie pójść w kaloszach do sklepu w czasie deszczu.

Wielkie miasto zostało gdzieś tam, a mi się wydaje, że z kulturą mamy teraz częściej do czynienia, niż gdy mieszkaliśmy kilka przystanków tramwajowych od tego wszystkiego. Naprawdę. Jakoś tak, gdy ma się pod ręką wszystkie te dobroci, nie chce Ci się ruszać z domu. Ja przynajmniej tak miałam.


Czy kilkulatek przetrwa spektakl?

Odkąd zamieszkaliśmy na wsi byliśmy już na tylu koncertach, występach kabaretowych, w kinie i w teatrze, że sama nie wierzę. To niesamowita okazja, by wyjść dokądś z mężem na randkę albo na wspólne wyjście całą rodziną. Robi się z tego prawdziwe wydarzenie.
 
870 KADR people 6970273 1280

Piszę to pod wpływem moich ostatnich doświadczeń z wyjścia do teatru z dziećmi. Spektakl nie był z tych „dziecięcych”. Normalne przedstawienie, które jednak opowiadało historię człowieka, który zmienił losy Polski. Trochę bałam się, że najmłodsi nie dadzą rady. Sto siedemdziesiąt minut z przerwą? Proszę? Sześciolatek? Nie damy rady. W głowie gonitwa myśli. Bo wiadomo – znudzony kilkulatek potrafi narobić wstydu. Bałam się, ale poszłam. Bez męża, niestety, bo wyjechał ze starszym synem na wyjazd ojców i synów.


Batonik mniejszym złem

O dziwo! Byliśmy na miejscu przed czasem. To pierwszy sukces, który był dla mnie jak światełko w tunelu, że jednak dadzą radę. Znalazłam miejsce parkingowe! To był jeszcze większy cud. Nikt się nie oblał piciem, było mnóstwo czasu, żeby pójść do toalety przed spektaklem. W duchu dziękowałam pani w kasie, że dała nam miejsca na końcu rzędu – w razie awarii można wyjść z delikwentem i nikomu nie przeszkadzać. Jeszcze w szatni dali nam takie wysokie poduchy do siedzenia dla maluchów.
 
870 KADR pexels cottonbro 4720414

No, mówię wam – bajka. Tylko po piętnastu minutach dzieciaki zgłodniały, więc po kryjomu, nachylając się najniżej jak się da, wyciągnęłampo batoniku dla każdego i dałam im „po gryzie”. Takie trochę mniejsze zło – lepiej dać im kawałek batona, niż żeby przeszkadzali ciągłym jękiem, że „głoooodny jestem”. Ale proszę, nie mówcie nikomu, że Michalska daje dzieciom batoniki podczas trwania spektaklu w teatrze, bo nas więcej nie wpuszczą.


Taki dzień, to jest dzień!

Najmłodsi dali radę wysiedzieć do końca spektaklu. Drugi akt oglądali już z otwartymi ustami. A ja z otwartymi ustami patrzyłam na nich – jak przeżywają każdą piosenkę, każdy taniec, każdą scenę. Serio! Nie koloryzuję. Wyszli w podskokach, śpiewając na głos piosenkę – główny motyw spektaklu. Później poszliśmy na obiad, bo jednak batonik to za mało, no i obowiązkowo lody. Taki dzień, to jest dzień. Mówię Wam – dajcie sobie szansę, zabierajcie dzieci do teatru, kina, do restauracji. I to jak najczęściej. Niech tam sobie dom będzie nieposprzątany. My tak zrobiliśmy i nie żałujemy.
 
870 KADR pexels daisy anderson 5581149

Myślę, że wspomnienia, jakie dzieci będą miały z takich wydarzeń zostaną w nich na długo, bo przecież nie to, czy podłogi były wtedy umyte, czy nie.

Autorka z wykształcenia jest kulturoznawcą i fizykiem medycznym. Pracuje z małżeństwami, które pragną mieć dzieci jako instruktor Creighton Model System - głównego narzędzia NaPROTechnology®. Jest mamą pięciorga dzieci i pasjonatką podróżowania.

Zdjęcia: Pixabay.com, Pexels.com
Fixed Bottom Toolbar