Wakacje, znowu wakacje…

71105005 955073281508197 8739430407730102272 ndr Paulina Michalska

Nieważne, że koronawirus, że od września niepewna przyszłość w szkołach... Ważne, że są WAKACJEEEEEEE!!!

Pamiętam z dzieciństwa, że najbardziej dłużyły mi się ostatnie dni szkoły. Pamiętam paprotki zabierane do domu, bo na chomika to moi rodzice się nigdy nie zgodzili. Pamiętam nawet ten zapach w powietrzu, który zwiastował najlepsze dni w roku. I ten smak beztroski pierwszego dnia po rozdaniu świadectw, gdy żaden budzik nie dzwonił, mama nie wołała na śniadanie, plecak nie łypał z kąta, przypominając o obowiązkach, a w telewizji zaczynali przed południem emitować „Niebieskie lato” i „Niebezpieczną zatokę”. To oznaczało tylko jedno: dolce far niente.

Oczywiście nadal byłam córką moich rodziców, więc w wakacje nie przestawałam pielić grządek, zrywać truskawek (również zarobkowo u rolnika), kisić kapusty, zaprawiać kompotów, zbierać cebuli, sprzątać w domu etc. Ale komu to przeszkadzało? I tak było całe mnóstwo czasu na jazdę na rowerze, budowanie namiotów z koców na balkonie, wycieczki nad jezioro, leżenie na hamaku i na zabawę, zabawę i jeszcze raz zabawę.

A dziś? Dziś patrzę na nasze dzieci i cieszę się razem z nimi. Dali z siebie wszystko! Zdali wszystkie możliwe egzaminy z życia ucznia, jakie tylko były do zdania. Jestem z nich taka dumna! Pokonywali samych siebie, walczyli ze swoimi słabościami, brali odpowiedzialność za swoje czyny, podejmowali trudne decyzje. Brawo! Należy im się nagroda!

Właśnie tak spróbujmy patrzeć na nasze dzieci. Ciężka praca, jaką wykonały wymaga nagrody, pochwały, uznania. Ważne, żeby dziecko poczuło się dumne i wiedziało jak smakuje sukces. Nieważne oceny, pasek na świadectwie lub jego brak. To nie oceny świadczą o dziecku, to zmiany, jakie w nim widzimy. Jest o krok dalej, doszło do czegoś, zdobyło nowe umiejętności – to się liczy.

A teraz nagroda. Tak nagroda! W pracy zawodowej też są premie, nagrody, awanse. Dla dzieci niech to będą niezapomniane wakacje. Zasłużyły na nie. Cała rodzina zasłużyła. To co, że jest epidemia. Czy udane wakacje muszą oznaczać wyjazd w tropiki, podróż dookoła świata czy egzotykę? Wszyscy wiemy dobrze, że nie. I może będę się powtarzać, ale po raz kolejny powiem: czas. Czas z dziećmi. I czy to będą Mazury (skądinąd fantastyczne miejsce) czy góry albo wieś, czy wielkie miasto, to tak naprawdę dzieci zapamiętają to, co wtedy czuły, czego doświadczyły i kto z nimi był. Niech to nawet będzie wieś kilka kilometrów od domu. Namiot, ognisko, kajaki, rower wodny i w drogę. A może z powodu epidemii nie będziemy mogli wziąć urlopu w tym roku? Lato w mieście też może być wspaniałe. Rowery, rolki, parki… Nie każdy ma dom z ogródkiem, żeby rozbić namiot, zdaję sobie z tego sprawę, ale czy ktoś zabronił nam dobrze bawić się w bloku? W swoim szkolnym życiu byłam dwa razy na kolonii i raz na obozie harcerskim. Poza tym wakacje spędzałam w rodzinnym miasteczku. Koleżanki i koledzy z ulicy wystarczali mi wtedy za wszystko. Wspominam ten czas z nostalgią. Tak niewiele nam było wtedy do szczęścia potrzebne.

A przecież dzieci zawsze pozostaną dziećmi, nawet jeśli czasy się zmieniły. Zawsze będą chciały po prostu miło spędzić czas z najbliższymi. A czy to będzie Majorka, Egipt czy Kołobrzeg nie ma dla nich najmniejszego znaczenia. Tylko nam dorosłym wydaje się, że jeśli pojedziemy gdzieś daleko, zobaczymy coś, czego jeszcze w życiu nie widzieliśmy, to wtedy będziemy się mogli poczuć jak na wakacjach. Mało tego, wydaje nam się czasem, że właśnie tego pragną nasze dzieci… Tymczasem epidemia daje nam szansę, by pokazać coś, co jest blisko, a mimo to jest fascynujące. Pokażmy naszym dzieciom Polskę. Miejsca, które znają tylko z lekcji geografii czy historii. Polecam gorąco!


Zdięcie ilustracyjne/fot. Milena Gliwa
Fixed Bottom Toolbar