Rodzina we Francji
- wtkaczyk
- Kategoria: RODZICIELSTWO

Często porównujemy swoje warunki życia do tych istniejących w innych krajach. Raczej odnosimy się do państw dobrze rozwiniętych, wnioskując, że mieszkanie tam może być po prostu łatwiejsze. W rzeczywistości trudno generalizować, jednak w okresie ostatnich dwóch dziesięcioleci wielu Polaków wyjechało na stałe za granicę, w nadziei na dobrą pracę i lepsze życie. Z ich perspektywy warto przyjrzeć się jak naprawdę wygląda życie w tych krajach.
Wiele ciekawych spostrzeżeń i opinii na temat francuskiego stylu życia, podejścia do małżeństwa i rodziny, wychowania dzieci, edukacji, opieki zdrowotnej i polityki prorodzinnej znaleźć można w wypowiedziach pani Bernadetty Kwaśniak-Sibé, od kilkunastu lat mieszkającej we Francji. Rozmowę z nią przeprowadziła Sylwia Cegieła, a zamieścił ją portal kulturalnerozmowy.pl.
Pani Bernadetta trafiła do Francji jako stypendystka paryskiej Sorbony. Po zakończeniu nauki postanowiła pozostać nad Sekwaną. Wyszła za mąż za Francuza i jest mamą dwójki dzieci. Choć początkowy okres pobytu za granica wspomina jako dość trudny, głównie z powodu skomplikowanych procedur administracyjnych oraz braku znajomych, z czasem jej życie ustabilizowało się, a ona sama przyzwyczaiła do nowych warunków. Oto co sądzi o Francji i Francuzach.
Rodzice i dzieci po francusku

Postępujące od lat zmiany kulturowe oraz obyczajowe wywarły ogromny wpływ na współczesny model francuskiej rodziny.
- Tradycyjny model rodziny jest zaburzony poprzez liczne rozwody czy wychowanie dzieci przez samotnych rodziców. Wiele par żyje razem, nie legalizując swojego związku. Jest ogromna liczba rodzin patchworkowych, po francusku famille repcomposée, czyli dosłownie rodzina zrekonstruowana, ponownie zorganizowana – opowiada Bernadetta Kwaśniak-Sibé. - Od niedawna mamy legalne małżeństwa jednej płci, które mogą adoptować dzieci. Dokonano zmian w dokumentach urzędowych, gdzie nie ma już nazewnictwa Matka i Ojciec, ale Rodzic nr 1 i Rodzic nr 2. Dane, które udało mi się znaleźć, mówią, że 1/4 wszystkich dzieci mieszka z jednym ze swoich rodziców, a 21 proc. dzieci ma tylko jednego rodzica. Rodzina dla Francuzów to osoby mieszkające pod jednym dachem – dodaje.
Urodzić we Francji
Według opinii pani Bernadetty system opieki nad kobietą w ciąży jest we Francji bardzo dobry.
- Bardzo dobrze wspominam opiekę okołoporodową - opowiada. - W moim przypadku ginekolog prowadziła ciążę do trzeciego miesiąca, a następnie zapisałam się do szpitala, w którym miałam rodzić. Jeśli chodzi o sam poród i pobyt w szpitalu, wspominam bardzo dobrze. Za każdym razem miałam osobny pokój z łazienką, znieczulenie jest na żądanie bez dodatkowych opłat.
Sytuacja skomplikowała się, gdy Polka była w ciąży z drugim dzieckiem. Tak opisuje tamten czas:
- Mam wrażenie, że we Francji lekarze boją się niedoinformowań przyszłej matki, która urodziłaby, np. chore lub niepełnosprawne dziecko i nie dokonała aborcji na czas. Taka matka może chyba podać szpital do sądu. Podczas drugiej ciąży podejrzewano u mojej córki jakieś wady wrodzone. Lekarze wręcz namawiali mnie, żebym zrobiła dokładniejsze badania, w celu usunięcia ciąży. W pewnym momencie było to dla mnie bardzo irytujące. Podczas każdej wizyty w szpitalu wpisywali do moich papierów, że odmawiam zrobienia badań. Osobiście jestem przeciwna aborcji, z wyjątkiem skrajnych przypadków zagrożenia życia, dlatego nie brałam takiej ewentualności pod uwagę. Badań ostatecznie nie zrobiłam, córka urodziła się zupełnie zdrowa – wspomina Polka.
Jeśli chodzi o antykoncepcję, to jest ona powszechnie dostępna, zauważa Bernadetta Kwaśniak-Sibé.
- Po porodzie już w szpitalu pytają jaki rodzaj antykoncepcji odpowiadałby nam najbardziej. Kobiety raczej nie mają z tym żadnych problemów – mówi.
Etyczne i prawne problemy z in vitro
- In vitro również jest dostępne, ale na razie tylko dla par heteroseksualnych – opowiada pan Bernadetta. - Obecnie trwają dyskusje nad tym, czy przyznać prawo do zapłodnienia in vitro parom homoseksualnym. Pociąga to za sobą instytucje matki zastępczej oraz problemy natury prawnej czy etycznej. W takim przypadku pojawiają się pytania prawne, np. kto jest matką dziecka urodzonego metodą in vitro, ta, która dała jajko, ta, która nosiła ciąże czy ta, która obecnie wychowuje lub może mężczyzna, jeśli dziecko będzie miło dwóch ojców? Taka sytuacja może się zdarzyć i pociąga wiele trudnych do rozstrzygnięcia kwestii – mówi Polka i dodaje:
- Ostatnio słyszałam ciekawą dyskusję w radiu na temat in vitro. Mianowicie, sądy we Francji zalane są prośbami o ujawnienie anonimowego męskiego dawcy dorosłych dzieci urodzonych metodą in vitro. Sytuacja jest patowa, gdyż dawcy obojga płci z jednej strony mają ochronę anonimowości, z drugiej strony każdy człowiek ma prawo do informacji o swoim pochodzeniu, chociażby z takich powodów jak zdrowie. Dzieci z in vitro chcą wiedzieć, jakie choroby genetyczne występowały w rodzinie dawcy lub zwyczajnie znać swoje pochodzenie, zobaczyć twarz swojego biologicznego rodzica. Do tego każdy człowiek ma naturalne prawo. To są tematy, które rzadko podejmuje się, mówiąc o in vitro.
Edukacja nad Sekwaną

Obowiązkowa edukacja we Francji rozpoczyna się bardzo wcześnie, bo od trzeciego roku życia dziecka. Nakaz ten został wprowadzony w 2019 roku. Do tej pory obowiązek szkolny dotyczył sześciolatków. Plan lekcji jest dostosowany bardziej do pracy rodziców.
- Dzieci zaczynają lekcje najczęściej o 8:30 lub 9:00 i uczą się do 12:00, następnie mają przerwę obiadową do 14:00. Młodsze dzieci po obiedzie idą spać. Starsze mają rekreację na powietrzu. O 14:00, czasami 13:30, znów są lekcje do 16.30. – opisuje Bernadetta Kwaśniak-Sibé.
- W czasie przerwy obiadowej można zabrać dziecko do domu na obiad. Taką możliwość mają dzieci niepracujących mam lub rodzin, które wynajmują osobę do zajmowania się dziećmi. Rodzice pracujący mogą przyprowadzać dzieci wcześniej do szkoły, bo już od 7:30 rano i odbierać o 18:00, a czasem nawet 19:00. Rodzice pracujący mogą wysłać dzieci do szkoły także w wakacje szkolne, których w ciągu roku szkolnego jest aż 8 tygodni. W szkole jest personel specjalnie zatrudniony i za taką dodatkową opiekę po szkole się płaci. W szkołach państwowych wysokość opłaty uzależniona jest od dochodu danej rodziny – informuje Polka.
Szkoły katolickie najlepiej oceniane
System szkół we Francji różni się od polskiego. We Francji jest dużo szkół prywatnych, które mają reputację szkół o wyższym poziomie nauczania, i w których większy nacisk kładzie się na wychowanie.
- Najlepszą reputacją cieszą się szkoły katolickie, do których mogą uczęszczać dzieci innych wyznań – mówi pani Bernadetta. - Są też placówki uczące np. metodą Montessori i inne. Moja córka chodzi do prywatnej szkoły katolickiej. Uczą się w niej dzieci wszystkich wyznań - islamu, judaizmu, buddyści, jak również niewierzący. Warunek, jaki muszą spełnić to akceptować katolicki charakter szkoły. Nie ma w nich obowiązkowej katechezy sensu stricto, ale przychodzi ksiądz prowadzić pogadanki na tematy związane z wiarą, zachowaniem, współżyciem w społeczeństwie.
- Katolickich szkół są dwa rodzaje – opisuje Polka. - Pierwsze są całkowicie niezależne od finansowania przez państwo i te są droższe, ponieważ roczna oplata wynosi około 4 tys. euro, natomiast w tych dofinansowywanych przez państwo nie przekracza 2 tys. Oczywiście mówimy o cenie z wyżywieniem i w regionie paryskim.
- Duży plusem prywatnych szkół jest brak strajków – zauważa pani Bernadetta. - Nauczyciele we Francji strajkują co roku i bardzo dużo. Czasami dzieci nie uczą się efektywnie nawet przez 2 miesiące, dlatego też nie przerabiają całego programu szkolnego. Moja córka chodzi drugi rok do szkoły. Nauczyciele w pierwszych latach skupiają się na wypracowaniu dyscypliny, słuchania, współżycia w grupie, ubierania się, samodzielnego radzenia sobie, ale w prywatnych szkołach też się dużo uczą. Oprócz wielu zajęć plastycznych moja czteroletnia córka zna już cały alfabet na pamięć i umie rozpoznać każdą literę. Wymogiem jest umiejętność liczenia do 20. Dzieci mają zajęcia z teatru, tańca, lekcje angielskiego. Uważam, że to dość wymagający program dla tak małych dzieci, zwłaszcza tak długi pobyt w szkole.
Francuskie wychowanie domowe
Zapytana o kwestie wychowania we francuskich domach, Bernadetta Kwaśniak-Sibé odpowiada:
- Jak miałabym określić wychowanie dzieci we Francji bardzo ogólnie, to powiedziałabym, że jest mniej skoncentrowane na dziecku. To dziecko dostosowuje się do trybu życia rodziców, a nie odwrotnie. Przyjście na świat dziecka nie wywraca całkowicie życia par. Kobieta nadal ma czas dla siebie. Wychodzi z koleżankami. Dba o siebie. Bardzo wiele kobiet wraca do pracy po trzech miesiącach od urodzenia dziecka. Nie przegrzewa się dzieci. Jako młodą matkę uczono minie, że dziecko ma być ubrane tak jak ja się ubieram wychodząc na dwór. Jest duża swoboda, jeśli chodzi o karmienie piersią, a jeśli już kobieta karmi, to nie ma większego problemu z robieniem tego w miejscach publicznych. Z dziećmi chodzi się wszędzie, nie tylko do parków i miejsc przeznaczonych dla dzieci. Niestety mało jest restauracji z miejscem wyznaczonym dla dzieci.
A jacy są francuscy rodzice? Na co zwracają szczególna uwagę w procesie wychowania dzieci?
- Trudno jest generalizować – mówi pani Bernadetta. - Każda rodzina jest inna, ale mam wrażenie, że rodzice największą uwagę zwracają na uprzejmość, czyli mówienie „dzień dobry”, „przepraszam”, „dziękuję” i „proszę”. Zachowanie przy stole też jest bardzo ważne. Nie biega się za dzieckiem po całym domu z talerzem i nie wciska co dwie godziny jedzenia. Nie spełnia się jego zachcianek. Dziecko ma jeść to, co jest przygotowane. Dzieci tak jak rodzice zachowują godziny posiłków. Z dziećmi rozmawia się przy stole. W ten sposób uczą się zachowania podczas posiłków i dyskutowania.
- Nikt też nie rozczula się nad przeziębieniami – zauważa Polka. - Katar czy gorączka nie jest powodem do opuszczenia szkoły. Bardzo niedawno byłam na wizycie lekarskiej i doktor stwierdziła, że moja córka z zapaleniem ucha może chodzić do szkoły i jak mi powiedziała „to nie dzieci decydują”. W innym względzie dzieci mają więcej swobody. Dzieciom we Francji nie mówi się ciągle, żeby się nie ubrudziły, niczego nie dotykały, nie krzyczały.
Czas poświęcony dziecku jest inwestycją w przyszłość
Wychowanie dzieci we Francji spoczywa głównie na barkach matek, podobnie jak w Polsce, choć mężczyźni starają się aktywnie uczestniczyć w tym procesie i pomagać. Po urodzeniu dziecka kobiety mają do wyboru kilka wariantów, w zależności od tego jak szybko chcą wrócić do pracy czy też pozostać w domu i skupić się na opiece i wychowaniu potomstwa.
- Wbrew pozorom jest tutaj dużo matek, które zajmują się dziećmi i to na różnych szczeblach społeczeństwa – dzieli się swoimi obserwacjami pani Bernadetta. - Zaszokowała mnie kiedyś rozmowa z pewną starszą panią, matką trojga dzieci. Wyznała, że nigdy nie pracowała, a dziećmi zajmowała się raz w tygodniu. Z drugiej strony dużo kobiet podejmuje pracę bardzo szybko po porodzie, czyli po trzech miesiącach. Niektóre, nawet czteromiesięczne dzieci trafiają do żłobków.
- Normalnie kobieta ma do wyboru podjęcie pracy po trzech miesiącach lub wzięcie tak zwanego urlopu macierzyńskiego do roku dziecka płaconego w wysokości około 450 euro miesięcznie. Jeśli chodzi o mnie, to był świadomy wybór. Stwierdziłam, że czas poświęcony dla dziecka jest inwestycją w przyszłość, a 3- czy 4-letnia przerwa w karierze zawodowej to niewiele przy założeniu, że nie zamierzam przestać pracować w wieku 60 lat. Szczerze mówiąc, osobiście nie spotkałam się z jakiś negatywnym odbiorem, ale trudno się domyślać, co sądzą inni – mówi Bernadetta Kwaśniak-Sibé.
- Z moich obserwacji wynika, że mężczyźni we Francji dużo angażują się w wychowanie dzieci, w prace domowe. Wielu z nich często gotuje. Jest duże równouprawnienie, jeśli chodzi o tę kwestię – dodaje.
Francuska polityka prorodzinna
Jak opisuje Polka, polityka prorodzinna jest bardzo rozbudowana. Największymi ulgami cieszą się rodziny wielodzietne, a za takie uważa się rodziny z trójką dzieci. Rodziny takie, w zależności od dochodu, otrzymują dofinansowanie opłat za mieszkanie, pieniądze na wyprawki do szkoły, dopłatę do wyjazdów na wakacje, zwolnione są z opłat podatku mieszkaniowego. Posiadają kartę dużej rodziny, która uprawnia do wielu ulg. Rodziny o niskich dochodach nie płacą podatku dochodowego lub płacą mniejszą stawkę.
- Istnieją też ulgi związane z opłatami za szkołę, obiady, i wiele innych, o których zapewne nie mam pojęcia – mówi pani Bernadetta. - Nie wiem, jakie są warunki, ale matki posiadające troje małych dzieci mają prawo do pomocy opłacanej lub przynajmniej dofinansowanej przez państwo. Mogą skorzystać z rocznego urlopu wychowawczego, a przy bliźniętach trwa on dwa lata. Otrzymują około 450 euro miesięcznie, jednak po tym okresie nie należy im się nic. Kobieta, która urodziła i wychowała troje dzieci, ma prawo do najniższej emerytury, osiągając wiek emerytalny.
Osoby, które zaprzestały pracę z powodu zajmowania się niepełnosprawnym dzieckiem, także mają prawo do emerytury. Są tutaj oczywiście inne warunki do spełnienia.
- Jeśli chodzi o L4, to dużo zależy od pracodawcy i firmy, w jakiej jesteśmy zatrudnieni – zauważa Bernadetta Kwaśniak-Sibé. - Trochę inne są zasady w dużych firmach, a inne w mniejszych, ale wielu Francuzów unika brania wolnych dni. Często dzieci chore, nawet z antybiotykiem przychodzą do szkoły. Niestety, żaden pracodawca nie patrzy przychylnym okiem na pracownika biorącego ciągle chorobowe.
Emigracja dawniej i dziś
Emigranci są we Francji, podobnie jak w innych krajach zachodnioeuropejskich, coraz liczniejszą grupą, a regulacje sposobu ich funkcjonowania stanowią wielkie wyzwanie dla rządzących.
- Notuję nagminne uskarżanie się Francuzów na nieintegrowanie się imigrantów ze społeczeństwem i łamanie francuskich praw – mówi pani Bernadetta. - Jednak, kiedy rozmawiam ze starszymi osobami słyszę, że wcześniejsi imigranci integrowali się bardziej i przystosowywali do francuskiego sposobu życia. Uczyli się języka. Nie podkreślali na każdym kroku swojej odrębności kulturowej i religijnej. Przestrzegali prawa, sumiennie traktowali pracę. Dziś niestety to się zmieniło.
- Prawdziwą bolączką jest część młodego pokolenia urodzona już we Francji, ale pochodzenia imigranckiego – zauważa Polka. - Zarzucają rządzącym brak zainteresowania, spychanie do getta. Prawda jednak leży pośrodku. Z jednej strony dużo z tych osób nie daje z siebie nic. Nie uczy się. Nie chcą pracować. Z drugiej strony prawdą jest też, że o otrzymaniu dobrej pracy decyduje niestety pochodzenie i miejsce zamieszkania. I tu wychodzi brak równości. Są jednak też osoby, które udowodniły, że można skończyć dobre studia i otrzymać dobrą pracę będąc emigrantem we Francji np. Najat Wallaud-Belkacem – była minister edukacji pochodząca z Maroka – dodaje Bernadetta Kwaśniak-Sibé.
14 lipca obchodzone jest we Francji najważniejsze święto narodowe. Ustanowione zostało na pamiątkę szturmu na Bastylię, wówczas pełniącą funkcję więzienia, który 14 lipca 1789 roku rozpoczął Wielką Rewolucję Francuską.
Pełen tekst rozmowy TUTAJ.
Źródło: kulturalnerozmowy.pl, oprac. wt
Zdjęcia: Pixabay.com
Zdjęcia: Pixabay.com