Ojcostwo - przywilej i przygoda, czyli to co mężczyźni lubią najbardziej

tatoprof. Michał A. Michalski

Nie będzie to laurka na Dzień Ojca, chociaż na pewno dobrze, że taki dzień jest w kalendarzu... I dobrze też, że o ojcostwie napisano już sporo książek i wciąż pojawiają się następne, co tylko pokazuje, że jest o czym mówić. Gdyby jednak spróbować odpowiedzieć na pytanie „czym jest ojcostwo?” przez pryzmat naszych czasów, to być może rysująca się odpowiedź nie byłaby zbyt imponująca. Można wręcz odnieść wrażenie, że bycie ojcem nie jest w modzie, nie ma dobrej prasy, a na dodatek w dyskusjach o demografii główny akcent kładzie się na dzietność… kobiet. Choć od tysiącleci nie jest już tajemnicą, że do tanga trzeba dwojga…

Dla niektórych ten kiepski PR ojcostwa może być argumentem przemawiającym za tym, że może faktycznie jesteśmy świadkami schyłku ojcostwa jako interesującej drogi życiowej. Dla mnie jednak to oznacza tylko tyle, że nasza epoka nie zdołała jeszcze odkryć w pełni sensu i smaku ojcostwa. Dlaczego tak sądzę? Ano dlatego, że mam okazję sam być ojcem i znać wielu ojców, którzy każdego dnia stają do walki o to, by zmagać się ze swoim lenistwem czy samolubstwem i iść pod prąd tych czasów, w których całkiem niewielkim wysiłkiem można sobie urządzić wygodne życie bez zobowiązań i problemów. Dlaczego więc wciąż są i skąd się biorą mężczyźni, którzy nie boją się rezygnować z siebie i oddawać każdego dnia życie dla swojej rodziny? Myślę że wielu z nich miało szczęście zafascynować się ojcostwem swojego taty i po prostu postanowili iść w jego ślady, ale wiem, że są też tacy, którzy do ojcostwa szli inną, trudniejszą drogą – pomimo, nienajlepszego przykładu jaki mieli w domu. Wiem też, że wśród jednych i drugich jest wielu takich, którzy widzą swoje bycie tatą jako przedłużenie stwórczej misji Boga na ziemi, który obdarzając mężczyznę przywilejem zostania ojcem, jednocześnie sam rusza z nim w tę - za każdym razem inną i niepowtarzalną – przygodę.

To, co łączy ojców, którzy widzą swoje powołanie jako zaszczyt, to na pewno determinacja, by dawać z siebie jak najwięcej i zwyciężać siebie, bo to zwycięstwo – za każdym razem – ma niesamowity smak. Dlatego ten, kto naprawdę zakosztował ojcostwa wie, że już nigdy nie przestanie chcieć być ojcem, gdyż to przywilej uczestniczenia w tworzeniu nowego człowieka, którego nigdy wcześniej na ziemi nie było. I nie mam tu na myśli wyłącznie wymiaru biologicznego, ale szczególnie ten psychiczno-duchowy, w którym ojciec nadaje kształt emocjom, myślom, pragnieniom, wyobrażeniom i wyborom swoich dzieci.

Myślę że szczególnie dziś – w czasach, gdy coraz wyraźniej odczuwamy skutki tego, że od ponad pół wieku postać ojca w naszej cywilizacji była przedmiotem ataków bądź lekceważenia – potrzeba nam wszystkim silnych i odważnych mężczyzn, którzy nie będą uciekać przed najważniejszą (po małżeństwie) karierą swojego życia. Tak, nie obawiam się nazwać ojcostwa karierą i to o wiele ważniejszą niż wszystkie nasze aktywności, starania i sukcesy na polu zawodowym, których oczywiście wszyscy sobie życzymy.

Dlaczego bycie tatą ma być ważniejsze…? Dlatego, że u schyłku naszego życia bardziej będziemy żałować tego, że nie daliśmy z siebie więcej naszym dzieciom, niż tego, że nie spędziliśmy więcej życia w pracy. I bez wątpienia większym źródłem satysfakcji dla nas będzie widok naszych dorosłych dzieci i szczęśliwych rodzin, które zbudowały, niż przykurzone dyplomy i medale, na które zapracowaliśmy.


Zdjęcie ilustracyjne/fot. Anna Makowska
Fixed Bottom Toolbar