O powrotach

image2Agata Gramacka
podróżniczka

Powoli wracamy do normalności... Budzi to moje wspomnienia z powrotu do domu po półrocznej podróży dookoła świata. Wówczas też mieliśmy wrażenie powrotu do normalności. Szybko okazało się jednak, że nie ma czegoś takiego jak powroty, a normalność - taka jaką zapisaliśmy w swojej pamięci - nie istnieje.

Upływający czas zmienia wszystkich i wszystko. Każdy przeżywa go na swój sposób, zdobywając nowe doświadczenia. Nasza rodzinna, podróżnicza przygoda może i była czymś wyjątkowym, ale przecież świat i mała społeczność, do której wracaliśmy też nie stały w miejscu. Wszystko (i każdy) w pewien sposób uległo zmianie.

Największym pragnieniem po tak długiej nieobecności w domu był powrót do czegoś znanego i „oswojonego” - gdzie codzienna troska o nocleg i wyżywienie nie będzie już nieustannym niepokojącym wyzwaniem. Ale tutaj także spotkało nas… małe rozczarowanie. Coś, co było już kiedyś poskromione, nie oznacza, że teraz nie będzie już wymagało działania i wysiłku. Tak bardzo nastawiliśmy się na to, że w domu będzie „łatwiej", że ostatecznie wyszło na to, że wcale nie potrafiliśmy okiełznać codzienności. Zakupy się same przecież nie robiły, obiad nie powstawał z niczego - codzienność też wymagała organizacji i zaplanowania. Długo trwało zanim tę naszą, niby znaną, rzeczywistość na nowo poznaliśmy i uporządkowaliśmy.

Wówczas dotarło do nas kolejne spostrzeżenie. Sposób życia, który znaliśmy był przecież dostosowany do tego, kim byliśmy przed podróżą. A czas spędzony poza domem zmienił nas jako rodzinę. I to mocno. Częściowo zmieniły się priorytety, poszerzył światopogląd, zachwianiu uległy wcześniej ustalone i przyjęte normy. Najbardziej zauważalne jednak były zmiany w relacjach między nami, a także z rodziną i przyjaciółmi. Wróciliśmy zdawałoby się ogołoceni z wszelkich naleciałości i przymusów nadawanych przez świat zewnętrzny i mogliśmy stanąć przed sobą w prawdzie i spróbować na nowo odpowiedzieć na pytanie: kim dla siebie jesteśmy?

Powroty wcale nie są łatwe. Nastawiamy się, że będzie „jak dawniej", a tak już nigdy nie będzie. Jest inaczej i my jesteśmy inni. Być może łatwiej by było nastawić się, że to nie jest powrót, tylko… dalszy etap życia, dalszy etap podróży, kolejny krok... Wymagający od nas poznania i okiełznania zupełnie tak samo, jak wcześniejsze etapy.

Czy ten „powrót do nowej normalności" może być podobny? Pod niektórymi względami z pewnością. Bo to przecież wcale nie powrót, tylko otwierająca się przed nami nowa rzeczywistość. Nie jesteśmy już tacy sami, nasze życie wzbogaciło się o nowe doświadczenia. A normalność? Może wcale nie ma czegoś takiego jak normalność, a każdy dany nam dzień po prostu trzeba przeżyć jak najgodniej. Z podróży wyciągnęliśmy wiele lekcji. Do tej pory procentują w naszym rodzinnym życiu. Powoli zaczynamy też zauważać lekcje, jakie wynosimy z czasu pandemii. Jak na razie na myśl przychodzi najważniejsza, trafnie niegdyś ujęta przez Wisławę Szymborską: „tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono".


Autorka jest podróżniczką, mamą trojga dzieci; razem z mężem Maciejem i dziećmi – Tomkiem, Igą i Jankiem - odbyła półroczną podróż dookoła świata, z której wrócili w marcu 2019 r.


Na zdjęciu Autorka razem z rodziną na peronie w rodzinnej miejscowości w dniu powrotu z podróży dookoła świata
Fixed Bottom Toolbar