Młody wie lepiej, czyli rodzinny kompromis
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

Młody wie lepiej, czyli rodzinny kompromis

Witold Tkaczyk
 
Zachowania dorastających dzieci nie przestają mnie zadziwiać. Próbuję sobie przypomnieć, czy w tym wieku postępowałem podobnie, czy może ich reakcje są znakiem zmieniającego się czasu.
 

Kto ma rację?

Do takich „zadziwień” zaliczam sytuacje, kiedy dziecko poucza rodzica lub stara się udowodnić, że to ono ma rację. Nie przeczę, że wiedza współczesnych dzieci jest w niektórych dziedzinach większa i bardziej aktualna niż ta, którą ma poprzednie pokolenie. Dotyczy to zwłaszcza nowych urządzeń i rozwiązań technologicznych, informacji na temat popularnych blogerów i gwiazd dziecięcej i młodzieżowej społeczności czy mody.
 
Jestem osobą dość tolerancyjną, co w starciu z dziećmi bywa czasem dużym kłopotem, dopuszczam też stwierdzenie, że mogę się na czymś nie znać, nie mieć lub nie pamiętać pewnych informacji albo mieć wiedzę nieaktualną.
 

Zasadnicza różnica zdań

Pół biedy, gdy chodzi o przewagę informacyjną. Gorzej, gdy sprawy dotyczą zachowania i postępowania. By dopiąć swego – dziecko potrafi uruchomić cały arsenał argumentów i zasypać dorosłego „przekonującymi” dowodami na temat słuszności swego wyboru. Inwencja młodych zdaje się nie mieć tu granic.

Do sytuacji zapalnych przy różnicy zdań dziecka i rodzica dochodzi dlatego, że pierwsze najczęściej kieruje się emocjami i używa właściwych sobie argumentów (czasem są one całkiem słuszne), a drugie włącza swoje doświadczenie i wiedzę. Dojść w takiej sytuacji do kompromisu – to jest dopiero wyzwanie!
 

Basen pełen ryzyka

Ostatnio 12-letni syn postanowił udać się z kolegami na termy. Poinformował nas wcześniej, że zawiezie ich któreś z rodziców kolegi. Jednak wybuch nastąpił w przeddzień wyprawy, gdy okazało się, że mama kolegi nie wejdzie z nimi do obiektu, przez co nie będą mieli opieki osoby dorosłej. To skomplikowało sytuację, bo w myśl przepisów kupić bilety wstępu na termy i przebywać tam bez opiekuna mogą dzieci w wieku od 13 lat, co skrupulatnie sprawdziliśmy na stronie informacyjnej placówki.
 
Ryzyko było więc takie, że po pierwsze syn zostanie poproszony o dokument tożsamości, a gdy okaże się, że nie ma 13 lat nie będzie mógł wejść, a po drugie – o wiele ważniejsze – że brak opieki osoby dorosłej może go narazić na brak pomocy w razie niebezpieczeństwa.

Dla syna te okoliczności nie stanowiły argumentów przeciwko planowanemu wyjściu. Upierał się, że o dokument nikt go nie poprosi, bilet kupi, a w grupie kolegów będzie bezpieczny.
 
Pewnie tak właśnie by było, ale jako dorosłe i odpowiedzialne osoby, w trosce o bezpieczeństwo dziecka, nie możemy dopuszczać do sytuacji ryzykownych. Jednocześnie taki zakaz zburzyłby dziecku plan atrakcyjnego spędzenia czasu. I ono patrzy właśnie przez taki pryzmat – a nie przez rozsądny punkt widzenia rodziców. Być może rozumie sytuację, ale nie dopuszcza argumentów do świadomości.

Sprawa na szczęście skończyła się dobrze, bo mama kolegi jednak spędziła z chłopcami czas na basenie. Zadowoleni wrócili wieczorem.
 

W wakacje wolno więcej?

Innym polem nieustannych zmagań jest czas spędzany przez dziecko przy komputerze i z telefonem komórkowym. Nie trafiają argumenty o szkodliwości długiego kontaktu z ekranem dla młodego mózgu, narażaniu się na wady postawy czy spadek kondycji fizycznej – wyraźnie odczuwalny podczas wakacyjnego wyjazdu turystycznego. Dziecko wie swoje – są wakacje, można dłużej posiedzieć i pograć z kolegami w gry; bo co tu robić, kiedy nie ma pogody albo najlepsi koledzy akurat gdzieś wyjechali?
 
Rodzice na ogół nie mają dwóch miesięcy wakacji; wspólne wyjazdy czy pobyty dzieci na obozach i koloniach też nie wypełnią w całości tego czasu. Dodatkowo – pracując – nie są w stanie ciągle kontrolować potomków. Pozostają rozmowy, cierpliwe tłumaczenie, omawianie tych samych tematów, przestrogi i rady dawane w nadziei, że trafią do kiełkującego rozsądku młodego człowieka.
 

Moda i niezgoda

W przypadku dziewcząt problemy są innego rodzaju. Tutaj różnica zdań pojawia się w sprawach mody. Córka niby kieruje się w tych kwestiach poradami mamy, jednak nie zawsze...
 
Dorosły może uważać, że dany krój i kolor ubioru pasuje do dziecka, ono jednak kieruje się własnym gustem i opiniami koleżanek, co utrudnia porozumienie, a zakupy kończą się zwrotem rzeczy do sklepu. Młoda dziewczyna dopiero buduje swoje spojrzenie na siebie, dobiera stroje metodą prób i błędów, więc czasem trudno coś na to poradzić. Gusta nie podlegają dyskusji, a to co dla jednego jest ładne i atrakcyjne, dla drugiego będzie dowodem braku gustu i smaku.
 

Waga podejmowanych samodzielnie postanowień

Na ogół po momentach zwątpienia i frustracji u młodych przychodzi refleksja i końcowa decyzja, co świadczy o rosnącym zmyśle samokontroli i odpowiedzialności za swoje wybory, istotne w procesie wychowawczym, kiedy młody człowiek coraz częściej czuje wagę podejmowanych samodzielnie postanowień.
 
To dobrze, gdy dziecko ma własne zdanie i potrafi uzasadnić swoje racje. Czy są one naprawdę słuszne – to inna sprawa. Rodzice na pewno powinni wysłuchać tych argumentów, podjąć dyskusję, przedstawić swoje racje. A dzieci trzeba wychować, żeby doceniali autorytet starszych, wynikający z ich wiedzy i doświadczenia (nie szkodzi, że z poprzedniej epoki).

Gdy jednak tematu nie da się ,,odpuścić”, a dziecko upiera się przy swoim – pozostaje zastosowanie sankcji w postaci ograniczeń na rozrywki, przyjemności, spotkania czy zakupy. To jednak o wiele gorsze wyjście niż uzyskanie rodzinnego kompromisu.
 
Autor jest dziennikarzem i grafikiem, od wielu lat związanym ze środowiskiem twórców komiksu. Pisze scenariusze komiksów historycznych, jest również ich wydawcą. Pracuje na stanowisku sekretarza redakcji portalu Polskie Forum Rodziców. Prywatnie ojciec dwójki nastolatków.
 
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com
 
Baner790x105 Zakonczenie artykułu WERSJA 4
Fixed Bottom Toolbar