Jak nie być tylko rodzicem, ale również żoną i mężem

background 4013039 1280dr Paulina Michalska

O pandemii, nauczaniu na odległość, wychowaniu, gospodarce, ekonomii i przestrzeganiu zasad sanitarnych w obecnych czasach napisano już chyba tyle, że każdy z nas czuje się zaopiekowany i wie, gdzie zajrzeć, gdyby działo się coś nieprzewidzianego.

A co z nami – małżonkami? Od rana ogarniamy swoją pracę, naukę dzieci (drukowanie materiałów, ratowanie zawieszonego komputera…), dom, zakupy, sprzątanie, gotowanie, pranie, prasowanie, zaległe wizyty u specjalistów, przeglądy aut, płacenie rachunków, porządki w ogrodzie, nieprzewidziane wypadki etc. Można by wymieniać bez końca… Ciągle śledzimy nowe doniesienia, martwimy się o zarobki, o to, co przed nami i zdaje się w tym wszystkim zapominamy o sobie. O siebie z osobna i razem jako o małżeństwie.

Kiedy już mamy wszystkiego dość, zamykamy się w łazience, robimy sobie kąpiel z bąbelkami (myślę, że głównie kobiety ale kto wie?) lub włączamy muzykę w aucie na cały regulator i krzyczymy, przepraszam śpiewamy, nasze ulubione szlagiery na całe gardło (pewnie częściej mężczyźni, ale mnie się to zdarza częściej niż kąpiel z bąbelkami). I może to wszystko, na co nas obecnie stać? Może tylko tyle przychodzi nam do głowy? Byle do wieczora, a potem już tylko odpoczynek. Brzmi znajomo?

Tylko czy rzeczywiście to nam wystarcza? A co ze wspólnym czasem? Nawet, jeśli mamy już dość bycia ze sobą dwadzieścia cztery godziny na dobę, to jednak warto w tym całym chaosie wygospodarować wieczór we dwoje. Podejrzewam, że marzą o tym nie tylko żony, ale i mężowie. Żeby tak usiąść w towarzystwie kogoś dorosłego, niekoniecznie współpracownika, porozmawiać o wszystkim, tylko nie o pracy, chorobach i dzieciach, zjeść coś pysznego i napić się wreszcie w spokoju ciepłej herbaty… A może posiedzieć i pomilczeć we dwoje? Nic prostszego! Chcieć to móc!

Robi się coraz cieplej, więc może warto odkurzyć stary stolik, krzesła balkonowe czy tarasowe, położyć czysty obrus, zapalić świeczki, zrobić jakąś pyszną, szybką kolację (nie mówię o jakichś fajerwerkach – sałatka, tosty z masłem albo oliwą, jakaś deska serów… kto, co lubi...), otworzyć butelkę wina lub dla abstynentów – zaparzyć herbatę, ubrać się w elegancką sukienkę, zrobić sobie makijaż, fryzurę, pomalować paznokcie, ubrać dawno nienoszoną z racji „siedzenia w domu” koszulę (niekoniecznie z krawatem), eleganckie spodnie, ogolić się, odłożyć telefony jak najdalej od nas, włączyć ulubioną muzykę - jednym słowem - przygotować się jak do „prawdziwej” randki. A na chłodne wieczory można się przecież przenieść do salonu. Może dla odmiany kino domowe z filmem takim dla nas, a nie w kółko kreskówki? Możliwości jest masa. Granicą jest tylko nasza wyobraźnia.

Zapomnijmy na chwilę o naszych obowiązkach, dzieciach, domu i przenieśmy się znowu w czasy, gdy umawialiśmy się na randki... To naprawdę działa. Daje siłę, by przetrwać ciężki czas izolacji. Daje możliwość poczucia, że jest się dla kogoś ważnym, że komuś na mnie ciągle zależy. I tak, może się to wydawać trudne do zorganizowania ale przetestowałam – działa. Wystarczy tylko przezwyciężyć w sobie ten głos, który mówi, że nie warto i nie chce mi się.

Powodzenia!



Fixed Bottom Toolbar