Doświadczenia cudu narodzin
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

Doświadczenia cudu narodzin

Dr Krzysztof Szwarc

Mam trójkę dzieci, dwójce z nich towarzyszyłem przy przyjściu na świat - jedno z dzieci urodziło się przez cesarskie cięcie. I emocji, których wówczas doświadczyłem nigdy nie zapomnę. Te przeżycia potwierdzają, że narodziny dziecka to cud, prawdziwy cud.


Oczekiwanie, niepokój i troska

Towarzyszyłem małżonce przez cały czas długiego porodu, od momentu zawiezienia do szpitala, poprzez izbę przyjęć, oczekiwanie na rozwiązanie, aż po radość z przyjścia na świat naszego potomka. Obydwa porody, w których uczestniczyłem były dość długie, trwały po kilka godzin. Z każdą upływającą chwilą narastał niepokój, ale też i troska o żonę i o dziecko. Czy wszystko przebiega jak powinno? Lekarze uspokajali, że tak… I nadszedł kulminacyjny moment. Obserwowałem ból i cierpienie małżonki. Czułem się bezradny, nie miałem możliwości wspomóc jej fizycznie w tym momencie. Jedyne co mi pozostawało to wsparcie mentalne, trzymanie za rękę, nawilżanie ust i modlitwa. Wierzyłem, że da radę, że razem (we trójkę) damy radę. Kompletnie nie pamiętam zachowania lekarzy, pielęgniarek, nie wiem, ile ich było, ale wiem, że czuwali nad wszystkim i w razie jakichkolwiek problemów można było liczyć na ich wiedzę i pomoc. Poród zbliżał się do końca, a ja czułem, że chwila, której doświadczam jest jednym z ważniejszych przeżyć w moim życiu. To odczucie z każdą sekundą stawało się coraz wyraźniejsze. Za moment zobaczę swoją córkę/syna (nie znaliśmy płci dziecka przed porodem). Mieszały się we mnie najróżniejsze uczucia: od współczucia dla żony z powodu cierpienia, jakie w tym momencie doświadcza, poprzez nerwowość spowodowaną rangą wydarzenia, w którym uczestniczę oraz zniecierpliwienie trwającym już kilka godzin porodem, po radość z faktu, że za chwilę po raz kolejny zostanę ojcem i pozytywny strach przed zderzeniem się z prawdziwym cudem narodzin.


Witaj na świecie!

W szczytowym momencie porodu, gdy dziecko się urodziło, poczułem dostojeństwo tej chwili. To było niesamowite wrażenie. Byłem przeszczęśliwy widząc własne dziecko, owoc naszej miłości. Czułem olbrzymią radość widząc maleństwo, jednocześnie mając świadomość własnej małości w porównaniu z potęgą natury: przecież przed chwilą tego człowieka nie było na świecie (mimo, iż był w łonie matki). A teraz jest! Widzę Go! Czuję! Słyszę! I ta wątpliwość: czy wolno mi dotknąć dziecko? Dokładnie to pamiętam. Nie chodziło mi o to, że mogę zrobić mu jakąś krzywdę, tylko czy jestem tego godzien, ja, który właśnie sobie uświadomiłem, że naprawdę jestem mały. Do tego należy dodać wrażliwość na to co przeżyła żona. Na Jej twarzy wyraźnie widoczna była ulga z zakończonego porodu oraz potworne zmęczenie. Ale mimo to Ona też była przeszczęśliwa. Razem byliśmy niesamowicie szczęśliwi, we trójkę. Dziecko też - zapewne również niesamowicie zmęczone, obolałe. Emocje były potężne, największa ich dawka trwała kilka minut. Potem doszło jeszcze przecięcie pępowiny, które było moim małym wkładem w to, by dziecko zaczęło się usamodzielniać. „Witaj na świecie kochana córko/kochany synu!”


Majestat z niczym innym nieporównywalny

Przeżycia, których doświadczyłem podczas narodzin naszych dzieci są nieporównywalne z niczym innym. Wiele radosnych i wyjątkowych chwil miałem w swoim życiu: obroniłem pracę doktorską, miałem przyjemność odbyć interesujące podróże w różne zakątki świata (między innymi przez kilka tygodni mieszkałem wśród Eskimosów w Arktyce), widziałem na własne oczy całkowite zaćmienie słońca, miałem przyjemność spotkać się i porozmawiać z Ojcem Świętym Janem Pawłem II. Ale to wszystko jest niczym w porównaniu z narodzinami dziecka. Chwile związane z towarzyszeniem żonie podczas porodu i przywitanie dziecka to coś majestatycznego. To prawdziwy cud! Cud narodzin!

Mimo, że od tych chwil minęło już niemal 20 lat to mam je świeżo w pamięci. I nadal na ich wspomnienie czuję potęgę stworzenia, majestat życia. Jestem przekonany, że w takim momencie nawet najwięksi twardziele okazują swoją wrażliwość. To coś przepięknego. I pamiętajmy, że mimo, iż dziecko wzrasta, rozwija się, czasem też dokucza to nadal jest to ten sam cud, CUD NARODZIN!
 
Autor jest demografem, pracownikiem Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, członkiem Sekcji Demografii Historycznej Polskiego Komitetu Demograficznego PAN, członkiem Polskiego Towarzystwa Statystycznego, redaktorem statystycznym Zeszytów Naukowych Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, członkiem Rady Rodziny przy Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej, a także Rady Rodziny przy Wojewodzie Wielkopolskim. Tata trojga dzieci.
 
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com
Fixed Bottom Toolbar