Czy po dzieciach widać, że rodzice zbyt długo pracują?
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

Czy po dzieciach widać, że rodzice zbyt długo pracują?

Agnieszka Isańska

Nie ma wątpliwości, że praca jest nieodzownym elementem życia osób dorosłych, tak jak dla dzieci jest nim chodzenie do przedszkola czy realizowanie obowiązku szkolnego. Należy pamiętać, że realizacja zadań związanych z prowadzeniem domu, a zatem wykonywanie codziennych i powtarzalnych czynności, jest także pracą, bez której nie działa on prawidło. Pogodzenie wszystkich tych ról, by nie ucierpiała żadna ze stron wymaga nie lada elastyczności i jasnego wyznaczenia sobie priorytetów.


Cena dziecięcej samodzielności

Nie ma wątpliwości, że dzieci, które z kluczem na szyi wracają same do pustego domu są bardziej samodzielne, lepiej radzą sobie z rozwiązywaniem problemów, potrafią w razie potrzeby poszukać pomocy, są bardziej odpowiedzialne i lepiej zorganizowane. Szybciej też przejmują na siebie obwiązki związane z samoobsługą, bo muszą zadbać o swój posiłek i przygotować coś dla domowników.

Niestety, pozostawione bez nadzoru robią niekiedy rzeczy, na które normalnie rodzice się nie zgadzają, jak np. długie granie na komputerze, oglądanie filmów, czy odwiedzanie galerii handlowych. Niewiele dzieci wracając po szkole do domu z własnej inicjatywy odrabia samodzielnie zadane lekcje czy uczy się na zapowiedziane sprawdziany. Do lekcji zazwyczaj siadają po ponagleniu przez mamę lub tatę, którzy wracają późno do domu… i to jest chyba zasadniczy koszt aktywności zawodowej rodziców. Ich fizyczna nieobecność niekiedy jest przyczyną wymknięcia się dzieci spod kontroli, która odbywa się zdalnie i na odległość.


Krócej nie znaczy gorzej

Nauczyciele pracujący w przedszkolach i niższych klasach szkoły podstawowych widzą znaczącą zmianę w funkcjonowaniu dzieci, których mamy po okresie urlopów macierzyńskich czy wychowawczych wracają do aktywności zawodowych, bo dzieci często są niewyspane (zmiana organizacji i rytmu dnia), nie mają potrzebnych przyborów i zadań, a także muszą przebywać dłużej w placówce oczekując na rodziców. Nie oznacza to oczywiście, że krótszy czas spędzony z rodzicami jest mało owocny, bo to od motywacji i nastawienia rodzica zależy jakość spędzonego wspólnie czasu.

Od dawna można usłyszeć tezę, że „nie ilość, lecz jakość się liczy” i to w kontekście spędzanego czasu jest bardzo adekwatne. Jeżeli nawet mama jest fizycznie obecna, a formalnie znajduje się poza kontaktem, wpatrzona w monitor lub zajęta inną ważną pracą, to tak, jakby jej nie było. Co z tego, że mama jest cały dzień w domu, ale w tym czasie rozmawia przez telefon albo gotuje obiad, lub sama składa pranie. Jest ona formalnie nieobecna emocjonalnie dla swojego dziecka. Nie chodzi o to, aby nie robić tego wszystkiego, co jest ważne, lub na co mamy ochotę, ale postarajmy się zmienić sposób myślenia o czasie.


Róbmy razem

Najprostszą propozycją wspólnego spędzania ze sobą czasu i godzenie tego z codziennymi obowiązkami jest… robienie tego, co się da razem. Warto poprosić dziecko o pomoc przy szykowaniu posiłku – mycie i krojenie warzyw nie wymaga wysokich kwalifikacji, podzielić się wieszaniem i składaniem prania z synem czy córką, a bieżące odkurzanie czy mycie podłogi wyznaczyć w zestawie obowiązków domowych. Wzmocnimy w ten sposób relacje robiąc coś razem (to dobra okazja do rozmowy), a równocześnie praca dzieci umożliwi realizację obowiązków zawodowych rodziców.


Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko

Ważną zasadą, o której niekiedy zapominają młodzi rodzice, jest „szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko”. O tym powinni dowiadywać się rodzice oczekujący swojego pierwszego maleństwa. Trudno sobie wyobrazić niewyspaną lub sfrustrowaną mamę, będącą w stanie zapewnić dobrostan emocjonalny swojemu dziecku. Ona musi mieć poczucie wsparcia w bliskich, którym może powierzyć opiekę nad swoim maleństwem, by w tym czasie zadbać o swoje potrzeby i spokojnie wyjść do fryzjera, kosmetyczki, na trening, bądź spotkać się z koleżankami. To jest jej konieczne, by normalnie funkcjonować. Niektóre kobiety potrzebują szybkiego powrotu do aktywności zawodowej i skoro to jest ich zasadnicza potrzeba – należy ją uszanować i warto podjąć działania wspierające taką decyzję.


Praca i kariera kosztem malucha

Niestety, aktywność zawodowa bywa usprawiedliwieniem strategii ucieczkowej, kiedy rodzicom nie chce się wracać do domu i dzieci, wolą oddawać się karierze i rozwojowi osobistemu. To rozwiązanie, w którym dzieci tracą. Zdarzyła mi się sytuacja, która doskonale obrazuje ten typ wyboru rozwoju rodzica kosztem dziecka. Byłam bardzo poruszona, kiedy po pięciolatka ubranego w dziurawe rajstopy i niewyprana koszulkę, regularnie przed zamknięciem przedszkola przychodziła mama, która wyglądała jak bizneswoman - ubrana w szpilki i piękną garsonkę. Była tak zadbana, że unikała przytulania syna, który był wybrudzony od kataru wycieranego w rękaw, a na bluzeczce miał cały jadłospis. Robienie kariery pochłonęło mamę bez reszty, czego dowodem było ogromne zaniedbanie emocjonalne i edukacyjne dziecka, co znów powodowało silne napięcie i frustracje matki, która nie kryła się z tym, że ją syn denerwuje… To sytuacja bardzo skrajna, ale podobne zachowania i typy relacji pojawiają się w domach, a prawie wszystko odzwierciedlają dzieci w swoich zachowaniach, nad którymi regularnie pochylają się nauczyciele i specjaliści pracujący w placówkach edukacyjnych.

Jak w każdej sytuacji warto zachować równowagę pomiędzy potrzebami dziecka i rodzica oraz należy wyważyć do jakiego stopnia realizacja własnych ambicji nie odbywa się kosztem rozwoju dziecka. Ten złoty środek jest tu koniecznie potrzebny.

Autorka jest pedagogiem szkolnym, terapeutą pedagogicznym, nauczycielem przedszkola i klas 1-3 oraz oligofrenopedagogiem. Zajmuje się skutecznym wyrównywaniem deficytów i braków rozwojowych u dzieci. Jest mamą trzech córek.
 
Zdjęcie ilustracyjne/Pixabay.com
 
Baner790x105 Zakonczenie artykułu WERSJA 4
Fixed Bottom Toolbar