Chłopcy też płaczą
- wtkaczyk
- Kategoria: RODZICIELSTWO

„Nie płacz, bądź twardy!”, „Daj spokój, to tylko stłuczenie”, „Nie zachowuj się jak dziewczynka!”, „Ale byłeś dzielny, w ogóle nie płakałeś”. Któż z nas choć raz nie słyszał takich wypowiedzi, a to tylko jedne z wielu zdań wypowiadanych nazbyt często w stronę małych chłopców. Nie ważne czy jest to 3-latek z rozbitym kolanem czy 10-latek ze złamaną ręką, przekaz jest jasny – chłopaki nie płaczą! Nie dziwi już dziewczynka uczęszczająca na judo, ale już chłopiec na zajęciach baletowych dla niektórych osób jest zjawiskiem co najmniej dziwnym. I choć wydaje się, że w kwestii wychowania dominuje podejście równościowe, to jednak stereotypy na temat zachowań i emocji u chłopców wciąż mają się dobrze.
Niewiele jest rzeczy w naszym życiu, które odgrywałyby tak istotną rolę jak emocje. Niestety, od najmłodszych lat chłopcy sukcesywnie są odwodzeni od życia emocjonalnego, zupełnie jakby nie przeżywali swoich problemów. Ich sfera emocjonalna nadal jest pomijana bądź traktowana w sposób nie dość poważny, dlatego chłopcy, a co za tym idzie później dorośli mężczyźni, płacą wysoką cenę. Dlaczego? Trudno im odnaleźć się i poruszać w świecie emocji, nazywać je, zaakceptować i wyrażać w sposób konstruktywny i adekwatny. Takie odcięcie emocjonalne powoduje, iż nie potrafią zrozumieć siebie i zbudować dojrzałych relacji z innymi. Bardzo często boimy się, że chłopiec może stać się zbyt emocjonalny, a tymczasem bycie w stałym kontakcie ze swoimi emocjami i przede wszystkim umiejętność ich wyrażania to trudna sztuka, która wymaga doświadczania różnych uczuć i ich akceptacji ze strony najbliższych.
Tymczasem chłopcom nie poświęca się tyle uwagi w tym zakresie, ile faktycznie potrzebują. Oni także zmagają się z poczuciem porażki, odrzucenia czy niedopasowania do grupy. Większość chłopców, niestety, nie jest odpowiednio przygotowana na trudności, z jakimi będą musieli zmierzyć się zanim staną się zdrowymi emocjonalnie mężczyznami. Wciąż funkcjonujący stereotyp twardego i niewzruszonego mężczyzny sugeruje, że bycie wrażliwym jest czymś u chłopców nieodpowiednim, a taki tok myślenia pozbawia ich możliwości wykształcenia pełnej gamy emocji.
Od najmłodszych lat bagatelizujemy uczucia chłopców, podsuwamy gotowe strategie na wyrażanie uczuć („Pograj w piłkę, to ci przejdzie”) oraz umniejszamy wartość ich emocji. Rozwiązaniem na odczuwane emocje stają się wszelkie czynności rozładowujące napięcie, wyzwalające agresję i siłę, brak za to konstruktywnej i szczerzej rozmowy o tym, co chłopiec w danym momencie przeżywa. To sprawia, że chłopcy bardzo często mogą czuć się bardzo zagubieni i osamotnieni. Pozbawieni możliwości wyrażania własnych uczuć zamykają się w sobie i stają się coraz bardziej samotni i odseparowani od emocji. Uczą się, że prawdziwy mężczyzna nie płacze i nie mówi o emocjach, a z każdym problemem musi radzić sobie sam. Przekazywanym wzorcem mężczyzny jest tzw. „typ twardziela” - silny fizycznie, stanowczy i nie mówiący o uczuciach, co skutecznie determinuje życie chłopców, a później mężczyzn. Takie wychowanie sprawia, że zupełnie pomijamy indywidualne cechy chłopców, a co za tym idzie bagatelizujemy je i nie pozwalamy w pełni rozwinąć się ich wyjątkowym predyspozycjom. Od przedszkola słyszą, że chłopcy nie chodzą na balet, nie malują, nie szyją, etc. W tej sytuacji nie mogą realizować się w pełni, obawiając się oceny i braku akceptacji. Chłopcy, tak samo jak dziewczynki, potrzebują pełnej akceptacji ich wrażliwości i życia emocjonalnego. Nie są stworzeniami oderwanymi od tej sfery życia i my, dorośli, musimy pomóc im zrozumieć, nazywać i okazywać emocje.
Uczucia chłopców nie są mniej ważne od tych, które odczuwają dziewczynki. Chłopcy pozbawieni od dzieciństwa możliwości przeżywania całego wachlarza emocji stają się zamkniętymi w sobie dorosłymi, którzy mają trudności w zbudowaniu głębokich relacji. Mały chłopiec w końcu staje się mężczyzną i taką samą hardość charakteru pokazuje w budowanej przez siebie rodzinie, co przejawia się w sposobie wychowania i traktowania najbliższych. Cytując autorów książki „Wychowując Kaina” pomyślmy o tym, że „Dorośli powinni zadać sobie pytanie, czy rzeczywiście chłopcy muszą się rozpłakać – lub uciec z domu, doprowadzić do wypadku samochodowego, popełnić zabójstwo czy nawet samobójstwo – abyśmy zrozumieli, że coś jest nie w porządku, że coś sprawia im ból”. No właśnie, czy faktycznie potrzeba tragedii jednostki, aby ogół dostrzegł, że chłopcy mają takie sama prawa do odczuwania i wyrażania emocji jak dziewczynki? Choć obraz, który dość często widzę w społeczeństwie nie napawa optymizmem, to głęboko wierzę, że jednak nie…
Autorka jest pedagogiem resocjalizacyjnym oraz opiekuńczo-wychowawczym, bajkoterapeutką, muzykoterapeutką, trenerką umiejętności społecznych. Zajmuje się również tematyką autoagresji i samobójstw wśród dzieci i młodzieży, a także profilaktyką zachowań autodestrukcyjnych oraz szkoleniem dorosłych w tym zakresie.
Zdjęcie ilustracyjne; Pixabay.com