365 dni w spódnicy? Czyli o wychowywaniu córek...

pexels photo 1140907Agnieszka Dubiel

Dziś będzie o Pannach. Tych dużych: Pannie T. i Pannie Ł. To dlatego, że w rodzinie wypada nam wychować nie tylko człowieka, ale także i kobietę. W procesie tym czasem trzeba działać, a czasem należy tylko lekko sugerować lub… cicho przyklaskiwać. Żeby nie spłoszyć.

Kilkanaście lat temu, gdy zaczynałam o nich pisać, były małymi dziewczynkami biegającymi w sukienkach i powtarzającymi z głowy dziecięce wierszyki. Czytały książeczki, lepiły z plasteliny i chodziły po wyimaginowanych górach związane dla bezpieczeństwa zupełnie prawdziwą skakanką. A wieczorami, gdy należało iść spać, słuchały bajek albo piosenek z płyty. Jedną z ulubionych była ta zespołu Dzieci z Brodą, a na niej piosenka, która mówiła, że „dziewczyna wtedy jest piękna, kiedy chodzi w sukience”.

Być może to był pierwszy powód, dla którego nauczyły się płynięcia pod prąd obowiązującym trendom. A może drugi? Pierwszym mógł być jednak fakt, że zwyczajnie nie miały tych wszystkich najmodniejszych ubrań z prestiżowymi metkami. Nie wydawały się specjalnie cierpieć z tego powodu, po prostu życie dostarczało im mnóstwa innych ciekawych spraw do przemyślenia. Przy okazji zaś nauczyły się pewnego dystansu do szkolnej presji społecznej.

Potem jednak weszły w wiek nastoletni, więc siłą rzeczy zainteresowanie własnym wyglądem wzrosło pięciokrotnie. I tu wpadły w szpony Facebooka, gdzie w krótkim czasie znalazły grupę o nazwie „365 dni w spódnicy”. I przepadły. Zaczął się festiwal sukienek, rajstop i różnych ocieplaczy na zimę. Nastała era płaszczyków i kozaczków na obcasie (a także kultowych glanów do krótkiej spódniczki). Oraz era spotkań towarzyskich w gronie jakby nieco starszym od naszych córek. Czy byłam z tego zadowolona? Bardzo.

Po pierwsze, zobaczyły, jak piękne jest chodzenie w spódnicy. Jak można zawsze ładnie wyglądać, nawet przy najmniej wymagającej okazji. Po drugie, wpadły w towarzystwo osób, które umieją kreować własny styl z dala od obowiązujących trendów. Zobaczyły, że nie one jedne ubierają się inaczej – i uznały to za wartość. Zaczęły z dumą nosić swoje nietypowe kreacje. Po trzecie, poznały różne stopnie zaradności. Od wyszukiwania wyprzedaży w Internecie, przez polowanie na wyjątkowe okazy w „lumpeksach”, aż po szycie i szydełkowanie. I tutaj mój zachwyt urasta do poziomu wymarzonego. Panna T. umie posługiwać się szydełkiem, za pomocą którego próbuje wyczarować elegancki sweterek. Panna Ł. skupiła się na maszynie do szycia. Zaczęła od maseczek i kapeluszy w jabłuszka, ale już w kolejce leżą następne wykroje. Każdej twórczości przyklaskuję. Umiejętność zrobienia czegoś własnymi rękami, na dodatek tak, żeby pasowało na twórczynię, cenię wyżej niż umiejętność dostosowania się do wymagań dyktatorów mody.

Przy okazji tej zaradności Panny widzą, że czasem nadchodzi też czas rozstania z jakąś ulubioną rzeczą. Można ją wtedy oddać, by zyskała drugie życie. Dużo satysfakcji przynosi widok ulubionej sukienki noszonej z radością przez młodszą kuzynkę. A jeszcze więcej powrót tejże sukienki do domu, dla najmłodszej siostrzyczki. Wtedy też mama trochę się rozczula, gdy ubierając Pannę H. mruczy sobie pod nosem: „kiedyś Panna Ł. pięknie w tej kreacji wyglądała…”.

Tak się szczęśliwie składa, że chodzenie w spódnicy uczy je kobiecości. Tej zdrowej i pięknej, niekoniecznie wojującej. W dzisiejszym świecie młoda dziewczyna nie ma zbyt wielu takich okazji. Jedynie w rodzinie wychowanie obejmuje też naukę bycia kobietą. Jeśli ktoś zechce w tym pomagać, mogę tylko się ucieszyć.

Jednak w całej mojej matczynej dumie z pięknych córek jest jedna uciążliwość. Otóż młode damy, poznawszy smak i wartość piękna, odkryły, że wychowanie czasem działa w dwie strony i próbują teraz pouczać i mnie. Ileż to już razy słyszałam od tych mądrych panienek pełne wyrzutu zdanie: „znowu biegasz w spodniach!”. No cóż. Przyznaję, na co dzień biegam w spodniach, często nawet zazdroszcząc kobietom, które potrafią inaczej. Panna T. i Panna Ł. nadal więc mają nad czym pracować.


Autorka jest mamą pięciorga dzieci, tłumaczką języka angielskiego. Prowadzi bloga panilyzeczka.manifo.com. Jest również współautorką książki Gdy świat jest domem – blog Sosenki. Gdy dom jest światem – blog Pani Łyżeczki, a także laureatką konkursów literackich.


Zdjęcie ilustracyjne/Pexels.com
 
banner rodzina na antenie
Fixed Bottom Toolbar