Gdyby rodzice odmówili opieki nad dziećmi, poziom życia wszystkich obniżyłby się o połowę

pexels photo 973970prof. Michał A. Michalski

Rzadko kto dziś pamięta o tym, że słowo ekonomia wywodzi się od greckich słów oikos i nomos, które razem można przetłumaczyć jako "prawo zarządzania domem". Tysiące lat temu, gdy rodziła się refleksja nad tym, jak gospodarować, nie było ani fabryk, ani przedsiębiorstw, a wszystko było produkowane w warsztatach i gospodarstwach, które stanowiły integralną część domów, w których żyły rodziny. Warto przypomnieć jeszcze jeden istotny aspekt tej historii ekonomii – otóż od samego początku nie było żadnych wątpliwości, że zasadniczą częścią myślenia o gospodarowaniu jest wymiar moralny. Oznacza to, że w swym pierwotnym wydaniu ekonomia była rozumiana jako etyka życia rodzinnego, stanowiąc zestaw zasad i norm, które miały sprzyjać dobremu funkcjonowaniu gospodarstwa domowego i jego mieszkańców.

Z biegiem czasu myśl ekonomiczna zasadniczo oddaliła się od tych źródeł i dziś rzadko kto kojarzy tę dyscyplinę w ten sposób. Współcześnie to nie dom rodzinny, ale przedsiębiorstwo, fabryka czy bank utożsamiane są z gospodarką, którą ma opisywać ekonomia.

Warto jednak postawić pytanie, jak to jest w rzeczywistości? Czy naprawdę gospodarka zaczyna się w rodzinie?

Należy zacząć od sprawy podstawowej, czyli od tego, że chcąc w ogóle mówić o gospodarowaniu, najpierw musi pojawić się jego podmiot, czyli człowiek. A człowiek rodzi się nie gdzie indziej, tylko w rodzinie. Oczywiście sam biologiczny fakt pojawienia się na świecie nowego członka społeczeństwa nie wyczerpuje tematu, bo tego przyszłego księgowego, murarza, stolarza, przedsiębiorcę, badacza, handlowca, lekarza… trzeba przygotować do pełnienia tych ról zawodowych. Robią to, oczywiście, w znacznej mierze szkoły i uczelnie. Wcześniej jednak, ci kandydaci do przeróżnych ról zawodowych, muszą zostać wyposażeni w niezbędny zestaw umiejętności, dzięki którym będą w stanie się włączać w życie społeczne. To abecadło kompetencji przekazuje rodzina, która małymi krokami przemienia małego niezaradnego niemowlaka w coraz bardziej samodzielnego i odpowiedzialnego człowieka.

Fundamentalne znaczenie tych codziennych oddziaływań wychowawczych rodziców na swoje dzieci podkreślają m.in. tacy ekonomiści, jak Jeniffer Roback Morse, James J. Heckman i Gary S. Becker. W świetle ich badań, okazuje się, że prozaiczne wydawałoby się działania - jak codzienna opieka nad dzieckiem, rozmawianie z nim, wspólna zabawa, nauka sznurowania butów, ubierania, samodzielnego jedzenia czy sprzątania - stanowią kluczowy poligon, na którym młody człowiek jest wyposażany w niezbędne do właściwego rozwoju umiejętności i kompetencje emocjonalne. Bez tego rodzicielskiego towarzyszenia do społeczeństwa nie ma szansy dołączyć kolejny odpowiedzialny obywatel, który będzie w stanie podjąć role społeczne i zawodowe, co w wymiarze ekonomicznym przekłada się na generowanie dobrobytu dla wszystkich.

Do tego obrazu należy dołączyć jeszcze jedną niezmiernie ważną informację: wartość pracy wykonywanej przez rodziców w gospodarstwie domowym to według najskromniejszych szacunków 30% Produktu Krajowego Brutto, a zdaniem niektórych nawet 50%. Innymi słowy, gdyby nagle rodzice odmówili troski i opieki nad swoimi rodzinami, poziom życia wszystkich nas obniżyłby się o połowę… I nie byłaby w stanie tego zmienić sama gospodarka, bo ona zaczyna się w rodzinie. 


Autor jest prezesem Fundacji Instytut Wiedzy o Rodzinie i Społeczeństwie (wydawcy PFR), kulturoznawcą, etykiem gospodarczym, badaczem współzależności miedzy kulturą, rodziną i gospodarką. Profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Tatą pięciorga dzieci.


Zdjęcie ilustracyjne/Pexels.com

banner 750
Fixed Bottom Toolbar