Nauczyciele wrócili do szkół. Dzieci i młodzież także. 
I co teraz? Jaki jest stan po strajku? Co teraz będzie się działo w szkole? Co z planowanymi sprawdzianami? Materiałem, który nie został w ciągu tej przerwy omówiony? Stopniami, których nie było możliwości poprawienia? To tylko niektóre pytania. Bo przecież można pytać również o autorytet nauczycieli, czy nie ucierpiał? O to, jak dzieciaki poradziły sobie z porzuceniem. O to, czy inaczej postrzegani są nauczyciele, którzy nie strajkowali. Ale również o to, czy dzieci ze szkół, które nie strajkowały, zostały lepiej przygotowane do egzaminów? I czy to nie znaczy, że część z nich została skrzywdzona?

Teraz w szkołach niektóre dzieciaki słyszą różne interpretacje tego, co się wydarzyło. Niekiedy nauczyciele wracają do lekcji, w ogóle nie poruszając tematu strajku. Niektórzy udają, że nic się nie stało. Inni mówią, że do końca roku szkolnego zostało tak mało czasu, że będą musiały przyspieszyć, pracować więcej i szybciej… Hm… Czyli co? Czyli na uczniów ma spaść konsekwencja przerwy w pracy szkoły, na którą nie mieli wpływu? To one mają pracować teraz i więcej, i usilniej? Dlaczego?

Dlaczego to nasze dzieci narażane są na to, że są w szkole wciągane w sprawy dorosłych bez naszej wiedzy i zgody? Dlaczego muszą wysłuchiwać od niektórych nauczycieli, jak ciężkie mają warunki pracy i dlaczego walczyli o zmianę tego. Dlaczego nagle stają się partnerami do dyskusji o poprawie bytu nauczycieli i prestiżu zawodowego? 

Dzieci nie są partnerami dorosłych. Są podmiotem troski i wychowania. I nie jest dla nich dobre, jeśli wciąga się je w sprawy, które nie powinny ich dotyczyć. Tak jak rodzice nie wciągają dzieci w załatwianie spornych kwestii między sobą, tak nauczyciele nie mają prawa wciągać dzieci w swój spór z rządem. I abstrahujemy tutaj od tego, czy słuszny czy wręcz przeciwnie… Jako rodzice mówimy tylko: proszę trzymać nasze dzieci z dala od problemów nas, dorosłych. Załatwiajmy to między sobą. Nie ma zgody, nas rodziców, żeby nasze dzieci były angażowane w szkole w zagadnienia, które nie mają związku z edukacją czy zaakceptowanym przez nas programem profilaktyczno-wychowawczym, a dotyczą stosunku pracy pedagogów i są sprawą między nimi a pracodawcą. Nijak się to ma do naszych dzieci, więc prosimy, żeby trzymać je od tego z daleka. 

Może to czas, żeby to nauczyciele zdali egzamin przed nami rodzicami i przed naszymi dziećmi? Tym razem my ocenimy, jak poradzą sobie w sytuacji, gdy przez dłuższy czas nie wykonywali swoich obowiązków. Czy sami poniosą tego konsekwencje, chroniąc przed nimi powierzonych sobie wychowanków, czy raczej będą próbowali przerzucić je na swoich uczniów?

Jedno jest pewne - bez względu na to, co się teraz wydarzy i jak szkoły wybrną z tej sytuacji – już nie będzie tak samo. Ani dla nauczycieli, ani dla rodziców, ani dla uczniów.

Zdjęcie ilustracyjne/Pixabay.com