Wojna jako nowa normalność
Zdjęcie: Pexels.com

Wojna jako nowa normalność

Dominika Wielkiewicz
 
24 listopada jedna z ukraińskich uczennic powiedziała do mnie „Wie Pani, dzisiaj mija dziewiąty miesiąc wojny”. Wiedziałam, bo tego dnia o tym właśnie myślałam oglądając od rana obrazy wojny w programach informacyjnych. A potem zderzenie z rzeczywistością, z naszymi małymi wojenkami w sejmie, miejscu pracy i ciągłe pretensje o wszystko i do wszystkich. Tymczasem niedaleko stąd nowa normalność wygląda zupełnie inaczej i w zderzeniu z resztą Europy wygląda ona zatrważająco.
 

Wojenna codzienność

Umocnienia strzeleckie i barykady przeciwczołgowe, policjanci i żołnierze, patrole, alarmy przeciwlotnicze, schrony, a do tego wszechobecne ruiny miast i miasteczek, ruiny czyjegoś dorobku i czyjegoś życia. I choć społeczeństwo jest coraz bardziej zmęczone trwającą sytuacją, to wciąż jednak pozostaje zjednoczone w walce z agresorem i poparciem władz.
 
Brutalne zbrodnie agresora nie zniechęciły Ukraińców do działania, które uaktywnia się nie tylko na froncie, ale i w publicznych zbiórkach, z których środki przekazywane były na działania wojenne (jak choćby zakup dronów Bayraktar). Do warunków wojennych adaptuje się także gospodarka Ukrainy, co wydawało się wręcz niemożliwe. A jednocześnie obok takiej ilości nieszczęścia widać zaangażowanie ludzi w pomoc i niezwykłą walkę na froncie.
 
Jednym słowem, Ukraina i Ukraińcy szybko uczą się funkcjonować w stanie wojny, choć brutalność przeciwnika nie maleje. Powoli otwierają się kawiarnie i restauracje w Kijowie i choć patrząc z boku może nas to zadziwiać, to dla tych ludzi kawa w towarzystwie ostrzałów i ruin miasta jest namiastką normalności, namiastką dawnego życia, do którego zapewne tęsknią i którego z niecierpliwością wypatrują.
 

(Nie)normalny czas

Brutalna wojenna codzienność bezpośrednio nas nie dotyczy. Czujemy zagrożenie, ale jesteśmy bezpieczni i możemy prowadzić życie jak dotychczas. Polacy po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę wykazali się ogromnym zaangażowaniem w pomoc i wsparcie potrzebującym. Otworzyliśmy nie tylko nasze serca i portfele, ale i domy, nie tylko na dzień czy dwa, ale zdecydowanie na dłużej.
 
Dla nas ta nowa normalność wojenna może jednak wyglądać inaczej aniżeli dla okupowanej Ukrainy. Dla nas aktualnie tocząca się wojna to widok na szklanym ekranie, informacje uzyskiwane z programów telewizyjnych i Internetu, czasem rozmowa z kimś, kto uciekł i rozpoczął tutaj nowe życie.
 
Jednak najważniejsze w tej sytuacji jest to, aby ta wojenna codzienność nie zakończyła się wraz z pierwszym porywem serca w dniu wybuchu wojny. Ten zryw musi trwać i musi być biegiem długodystansowym, nawet jeśli z przeszkodami w postaci osobistych problemów i sytuacji gospodarczej wpływającej na grubość portfela. Grunt, aby ta normalność nie przerodziła się we wzrastające hasła „za dużo ich tu”, „wszystko dostają”, „my też jesteśmy biedni”, itp. Oswoiliśmy się w pewien sposób z wojną i wszystkimi jej obrazami, nawet tymi najbardziej drastycznymi i nieludzkimi ale czy oswoimy się z bestialstwem, brakiem empatii, wsparcia i solidarności i przyjmiemy je jako nową normalność, zależy już tylko od nas.
 
Autorka jest pedagogiem resocjalizacyjnym oraz opiekuńczo-wychowawczym, bajkoterapeutką, muzykoterapeutką, trenerką umiejętności społecznych. Zajmuje się również tematyką autoagresji i samobójstw wśród dzieci i młodzieży, a także profilaktyką zachowań autodestrukcyjnych oraz szkoleniem dorosłych w tym zakresie. Pełni funkcję Prezesa Zarządu Fundacji Na Rzecz Profilaktyki Społecznej (Samo)Naznaczeni.
 
 
CZYTAJ TAKŻE:
 
 

Zdjęcia ilustracyjne: Pixabay.com, Pexels.com
 
Stopka mailowa2 belka pod teksty grant UKR RMW
 
Fixed Bottom Toolbar